Gdzie leży granica pomiędzy dobrą, a ekstremalną intensyfikacją zabudowy mieszkaniowej? Jak pandemia zmieniła nasze oczekiwania, co do przestrzeni mieszkalnej i nakręciła koniunkturę mieszkaniową? Rozmawiamy z arch. Tomaszem Bradeckim, prodziekanem ds. współpracy i rozwoju Wydziału Architektury Politechniki Śląskiej oraz prelegentem 4 Design Days (27-30 stycznia w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach).
Jak, jako architekt, ocenia Pan stan polskiej architektury i budownictwa mieszkaniowego?
Stan budownictwa mieszkaniowego w Polsce należy oceniać coraz lepiej. Zaskakujący jest wzrost w zakresie ilości mieszkań. Wzrosła świadomość klientów i deweloperów, spadła dostępność niezabudowanych nieruchomości w dobrych lokalizacjach. Czasy, kiedy można było projektować i budować w sposób nieprzemyślany minęły bezpowrotnie. To dobry znak, ponieważ powstają coraz ciekawsze, lepiej zagospodarowane zespoły mieszkaniowe, wzrosła ilość zespołów o zróżnicowanych funkcjach, wyposażonych w usługi. Przykład wielokrotnie nagradzanych Nowych Żernik we Wrocławiu nie jest jedyny.
Niepokojący natomiast jest rosnący wzrost cen mieszkań, napędzany nie tylko inflacją, ale globalnym wzrostem cen materiałów budowlanych. Dostępność mieszkań rozumiana jako cena za metr kwadratowy w relacji do siły nabywczej Kowalskiego niestety maleje, podczas gdy potrzeby są znaczne.
Szukasz terenów inwestycyjnych? Zobacz oferty na PropertyStock.pl
Warto zwrócić uwagę na zjawiska intensyfikacji zabudowy w zabudowie jedno i wielorodzinnej. W przypadku zabudowy jednorodzinnej powstają liczne ‘gęste szeregówki’ o intensywnościach, które mogą zaskakiwać. Deweloperzy argumentują to wysokim kosztem ziemi oraz popytem. W przypadku zabudowy wielorodzinnej w zabudowie śródmiejskiej powstają osiedla, których forma urbanistyczna jest coraz bardziej skomplikowana i intensywna. Dwukondygnacyjny parking podziemny, dwie kondygnacje usług w parterze, a nad nimi kilka wież mieszkalnych o kilkunastu kondygnacjach nikogo już nie dziwi, podczas gdy 10 lub 15 lat temu byłby to scenariusz ekstremalny.
Dobrze, jeśli intensyfikujemy zabudowę w wybranych lokalizacjach pod warunkiem, że jest to racjonalne. W badaniach, które prowadzę czasami okazuje się, że realizuje się budynki o intensywnościach kilkuset mieszkań na hektar i trudno to nazwać zrównoważonym środowiskiem zamieszkania. A przecież wszyscy potrzebujemy dostępu do zieleni, uwielbiamy widok drzew i nie przepadamy za upałem, a tym samym za wyspami ciepła w miastach. Trudno jest te wszystkie racje pogodzić. Miejmy nadzieję, że kolejne doświadczenia i przepisy nie pozwolą na budowę tych najbardziej intensywnych, ekstremalnych i negatywnie postrzeganych osiedli.
Jak Pana zdaniem pandemia wpłynęła na architekturę mieszkaniową – tę jedno- i wielorodzinną?
Pandemia nakręciła koniunkturę mieszkaniową. Większość ludzi ograniczyło wyjścia z domu i zwróciło uwagę na domową przestrzeń, która ich otacza. Na początku 2020 wszyscy mieli nieco czasu zgodnie z zasadą #zostańwdomu, tak więc remontowali swoje własne M. Kiedy już jasne stało się, że będziemy żyli z koronawirusem dłużej, często zmuszeni do przebywania w domu, zainteresowanie większym mieszkaniem, balkonem, domem z ogródkiem wzrosło.
Zbiegło się to z niskim jeszcze wtedy poziomem stóp procentowych, a więc lepszą dostępnością kredytów. Jeśli dodamy do tego fakt, że wiele osób, które pracowały w domu potrzebowały do tego więcej przestrzeni, to potrzeba powiększenia swojego lokum była najbardziej naturalna.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS