A A+ A++

– To najlepszy piłkarz naszego zespołu – chwalił po godzinie gry Adriana Benedyczaka współkomentujący mecz w TVP Sport Kazimierz Węgrzyn. Ale nawet nie trzeba było patrzeć na mecz, co i tak było w piątek bardzo utrudnione poprzez mgłę nad boiskiem w Stuttgarcie. Wystarczyło spojrzeć w statystyki i minuty strzelonych goli, by to właśnie Benedyczaka uznać za bohatera meczu z Niemcami.

Zobacz wideo
Paulo Sousa o krok za poprzednimi selekcjonerami kadry. Oto liczby Portugalczyka

– Gdyby to był mecz rozgrywany w Polsce, dostałby teraz owacje na stojąco – mówił komentator Sławomir Kwiatkowski, kiedy Benedyczak w 69. minucie schodził z boiska. – Nie no, czapki z głów. Naprawdę. I chwalić go trzeba nie tylko za skuteczność, ale też za to, że był dzisiaj zaangażowany niemalże w każdą akcję, także w obronie – dodawał Węgrzyn.

W piątek Benedyczak, jak na napastnika przystało, błysnął jednak w ataku. Zaczął już w 5. minucie, kiedy po podaniu Jakuba Kamińskiego pokonał niemieckiego bramkarza po raz pierwszy. A w 12. minucie zrobił to znowu. I znowu dzięki asyście Kamińskiego. Polska sensacyjnie prowadziła wtedy z Niemcami 2:0, a po kwadransie – 3:0, bo kolejnego gola dołożył Michał Skóraś. A od 19. minuty grała jeszcze w przewadze, bo z boiska za faul na Benedyczaku wyleciał Jean-Manuel Mbom.

“Czasem nawet kołowało się w głowie”

W drugiej połowie dobił Niemców Kacper Kozłowski. On debiut w pierwszej reprezentacji ma już za sobą. Benedyczak na razie może o tym marzyć, ale rozpycha się coraz mocniej. Nie tylko w juniorskiej kadrze, ale też w klubie. Trzy bramki w siedmiu spotkaniach. To dorobek Benedyczaka w Serie B – w Parmie, gdzie 20-latek trafił przed sezonem z Pogoni Szczecin, w której wcześniej grał od 13. roku życia. I rósł, bo dziś to mierzący 191 centymetrów wzrostu napastnik, który pod wieloma względami przypomina innego byłego napastnika Pogoni – Adama Buksę.

Pod wieloma, ale nie pod wszystkimi, bo choć Benedyczak zdążył zadebiutować w ekstraklasie, to nie zdążył sobie w niej wyrobić takiej marki jak choćby Buksa. Ktoś powie, że 40 meczów to dużo, ale trzy strzelone gole jak na napastnika na nikim nie robiły specjalnie wrażenia.

W Parmie początki także miał trudne. – Różnice w treningach są bardzo odczuwalne. Największe dostrzegam w intensywności. Pierwsze tygodnie we Włoszech były dla mnie bardzo ciężkie. Czułem duże zmęczenie podczas treningów, czasem nawet kołowało się w głowie – mówił kilka tygodni temu Benedyczak w rozmowie z Onetem.

Pochwały od Buffona i trenera

To jak na razie jedyna rozmowa, w której Benedyczak tak wiele opowiadał o przenosinach do Włoch. Zresztą sam chyba nie spodziewał się, że to potoczy się tak szybko. Że zaledwie po kilku miesiącach nie tylko będzie strzelał na zapleczu Serie A, ale też słyszał pochwały od Gianluigiego Buffona – legendy i wychowanka Parmy, który w czerwcu po 20 latach wrócił do swojego pierwszego klubu w seniorskiej karierze po tym, jak Parma spadła z Serie A.

“Che Dio ci Benedyczak!” – napisał Buffon na Twitterze na początku listopada po wygranym 1:0 meczu z Vicenzą, właśnie po golu Benedyczaka. To była prosta gra słów, bo poprawne wyrażenie brzmi “che Dio ci benedica”, co we włoskim języku oznacza “niech nas Bóg błogosławi”. Doświadczony bramkarz zwrócił uwagę na podobieństwo brzmienia słów “benedica” i “Benedyczak” i zastąpił jedno drugim. W ten sposób dał do zrozumienia, że Polak okazał się błogosławieństwem dla Parmy zesłanym przez Boga.

“Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl”

Zresztą nie był jedyny, który go wtedy chwalił, bo temat Benedyczaka na konferencji prasowej po meczu z Vicenzą poruszył także trener Parmy Enzo Maresca. – Rozegrał kolejny świetny mecz. To chłopak, który się rozwija. Ma jeszcze sporo do poprawy i może być dużo lepszy, ale jego postawa może służyć za przykład dla innych. Dla tych, którzy też próbują przebić się do składu. Adrian się przebił – dość późno. Chyba nawet za późno, bo z perspektywy czasu żałuję, że kiedy widziałem, jak trenuje, nie dałem mu wcześniej więcej szans na grę. Biorę za to pełną odpowiedzialność – podkreślał Maresca.

Benedyczak raczej nie miał do niego pretensji, bo we wrześniu we wspomnianej rozmowie z Onetem, mówił: – Na mojej pozycji są Roberto Inglese czy Gennaro Tutino, a to zawodnicy, którzy zebrali już wiele doświadczenia. Będę walczył o swoje, ale przede wszystkim będę się od nich uczył, bo naprawdę jest od kogo i mam nadzieję, że uda mi się z tego jak najwięcej skorzystać.

No i na razie korzysta. W piątek wyglądał bardzo solidnie na tle rówieśników z Niemiec, którzy na co dzień grają w pierwszych składach w Bundeslidze.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKurdej-Szatan ponownie pisze o granicy. Nie ma już nic do stracenia?
Następny artykułPrzedstawiciele europejskich metropolii dyskutowali w Porto o wyzwaniach klimatycznych. Za rok spotkają się w Katowicach