Zagłębie Lubin przyjechało do Koszalina w jednym celu: wygrać i tym samym sięgnąć po drugie złoto z rzędu w PGNiG Superlidze Kobiet. Już po pierwszej połowie przeciwko Młynom Stoisław wszystko było jasne. Bożena Karkut przeszła do historii (15:33).
Krzysztof Kempski
Materiały prasowe
/ MKS Zagłębie Lubin / Paweł Andrachiewicz
/ Na zdjęciu: Adrianna Górna (w środku), Patrycja Noga (z lewej) i Daria Zawistowska (z prawej)
Przed meczem w Koszalinie na sukces liczyły zarówno Młyny Stoisław, jak i MKS Zagłębie. Oba zespoły miały o co grać. Gospodynie musiały bronić swojej pozycji z uwagi na niewielką przewagę nad przedostatnim Startem Elbląg. Miedziowe natomiast, jeśli odniosłyby wygraną, obroniłyby tytuł. A taka sytuacja w historii klubu z Lubina jeszcze nie miała miejsca.
Po ostatnim spotkaniu trenerka Bożena Karkut mówiła, że jej drużyna zagrała słabo, brakowało gry z kontry i łatwych bramek. Tym razem sytuacji stuprocentowych było aż nadto. Cóż jednak z tego, kiedy między słupkami znakomicie spisywała się Natalia Filończuk. Jej koleżanki już tak dobrego dnia jednak nie miały. Nawet rzut karny nie został zamieniony przez miejscowe na bramkę. Po kwadransie było 4:6.
Przy skuteczności Młynów Stoisław na poziomie 38 procent nie da się wygrać zawodów. A już na pewno nie z mistrzem Polski i liderem tabeli PGNiG Superligi Kobiet. W 24. minucie tablica świetlna wskazała już stan 6:13. Znakomicie koszalińską obronę i to dwukrotnie z rzędu oszukała Karolina Kochaniak-Sala. Karkut była spokojna, choć przy linii końcowej nadal starała się instruować swój zespół.
ZOBACZ WIDEO: Milioner chwali się luksusową łodzią. Tak na niej szaleje
Po pierwszej połowie wszystko wydawało się być już jasne. Zagłębie prowadziło 17:9. Wynik w ostatniej sekundzie przed przerwą ustaliła Patrycja Świerżewska. To tym bardziej cenne, że lubinianki grały wtedy w podwójnym osłabieniu. O 2 mniej miały rozpocząć także drugą część tej rywalizacji.
Dużym błędem byłoby nie wspomnieć w tym meczu o Monice Maliczkiewicz. Bramkarka gości zanotowała naprawdę znakomity występ. Po zmianie stron dała się pokonać dopiero w 36. minucie po próbie Aleksandry Zaleśnej.
Ekipa z Dolnego Śląska nie zwalniała tempa. Nie miała prawa stracić aż 11-bramkowej przewagi w tak krótkim czasie (11:22 w 40. min.). Najwięcej kłopotów koszalińskiej defensywie sprawiała Kochaniak-Sala (6/6). Żadna z rywalek nawet nie zbliżyła się do wyczynu lubińskiej szczypiornistki. Jeśli przez kwadrans drugiej połowy rzuciło się tylko 3 bramki, trudno o dobre statystyki indywidualne.
Karkut dała pograć “rezerwowym”. Ostatecznie Zagłębie po dobrym meczu po raz drugi z rzędu sięgnęło po mistrzostwo Polski. To pierwszy raz w historii tego klubu i łącznie trzeci medal w tym kolorze.
PGNiG Superliga Kobiet, 27. kolejka:
Młyny Stoisław Koszalin – MKS Zagłębie Lubin 15:33 (9:17)
Młyny Stoisław: Zimny, Filończuk, Prudzienica – Urbaniak 1, Mączka 6, Lipok, Zaleśny 2, Haric, Mokrzka 4, Rycharska 1, Kurdzielewicz 1, Borysławska, Somionka.
Karne: 1/2.
Czerwona kartka: Hanna Rycharska w 45. minucie z gradacji kar.
Zagłębie: Wąż, Maliczkiewicz – Łabuda 2, Grzyb 3, Hartman 3, Górna 5, Miłek, Drabik 1, Galińska 1, Zawistowska 3, Kochaniak-Sala 6, Matieli 3, Noga 2, Świerżewska 4, Milojević.
Karne: 2/4.
Sędziowie: Dejna, Raszewski (obaj z Tczewa).
Widzów: 550.
Czytaj także:
–> To nie miało prawa się zdarzyć. A jednak!
–> Polska reprezentantka przed wielką szansą. Już dokonała czegoś wielkiego
Zgłoś błąd
WP SportoweFaktyPiłka ręczna
Polska
MKS Zagłębie Lubin
Młyny Stoisław Koszalin
PGNiG Superliga Kobiet
Lubin
Koszalin
Hala Sportowo Widowiskowa w Koszalinie
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS