A A+ A++
Warto się rozglądać – nierzadko mijamy wspaniałe relikty minionych lat. Relikty, które z pewnością rychło znikną na dobre z naszego otoczenia.

Liczne niegdyś, archaiczne, stare zakłady ceramiki budowlanej po cichu wyginęły z krajobrazu okolic Pabianic. Nic dziwnego – w obecnych czasach mało kto buduje tradycyjną cegłą. Zmieniła się technologia budownictwa, a co za tym idzie wygląd zakładów wytwarzających materiały budowlane.

Z wielu tradycyjnych cegielni pozostały pojedyncze zakłady usiane w różnych miejscach. W samych Pabianicach wytwórni cegieł już nie uświadczymy.

Trzy cegielnie

W naszym mieście nie brakowało cegielni. Co ciekawe były one zlokalizowane w jednym miejscu, rozrzucone w odległości około kilometra od siebie. Pierwsza znajdowała się przy ulicy Myśliwskiej („Młodzieniaszek”), druga przy Rzgowskiej, trzecia zaś przy ulicy Cegielnianej w Ksawerowie – na granicy z Pabianicami.

„Młodzieniaszek” fizycznie istnieje do dzisiaj. Zabudowę pofabryczną zaadaptowano na cele przemysłowe – znajduje się tam fabryka ozdób świątecznych „Jumi”.

Szczątki „Rzgowskiej”, zdewastowane i częściowo rozebrane wegetują do dziś. Ruiny malowniczo wpisują się w obraz okolicznych łąk i szuwarów.

„Cegielniana” istniała w agonalnym stanie do około 2005 roku; teren po obiektach zrekultywowano.

Trzy cegielnie, jedna okolica. Mimo wspólnego przeznaczenia bardzo się różniły. O ile „Młodzieniaszek” i „Cegielniana” architektonicznie były bardzo podobne, to „Rzgowska” przebijała wszystkie pozostałe rozmachem oraz tym, że posiadała własną kolej wąskotorową.

Koleby z urobkiem

Na końcu ostatniej z uliczki odbiegającej od ulicy Rzgowskiej znajdowała się górka, na której pracowała potężna koparka. Była to archaiczna konstrukcja koloru żółtego, wzbogacona o długi wysięgnik z dużą szuflą.

Na górkę glinę wciągał stary, czerwony spych DT-75. Kursował regularnie. Często podjeżdżał tam niebieski Liaz z przyczepą. Równolegle do górki zlokalizowany był mały staw – tak zwana „glinianka”. Było w nim sporo wody; z jednej strony sadzawki usypano ziemne wały, pomimo tego niekiedy po roztopach woda wypływała na łąkę.

Za wałami znajdował się prymitywny budynek, który stanowił stację rozładunkową wagonów-koleb z gliną. Wewnątrz były dwa tory, z czego jeden przechodził nad głębokim dołem, do którego zrzucano zawartość koleb; glinę następnie transportowano taśmociągiem do małego okienka w dużym, zasadniczym budynku cegielni. Był on wysoki, wykonany z czerwonej cegły. Na parterze znajdowały się potężne mieszalniki. Na piętro prowadziły wysokie, wąskie schody metalowe. Górna kondygnacja miała mieścić aparaturę do porcjowania surowych cegieł.

Ślady dawnych wyrobisk

Ciąg dalszy budynków stanowił długi, ceglany piec do wypieku surowca z drewnianą nadbudówką zwieńczoną sporymi wywietrznikami. Na piętrze mieścił się prawdopodobnie magazyn, do którego prowadziły drewniane schody. Nad wszystkim górował komin. Za piecem stał podpiwniczony parterowy budynek administracyjny – pełnił rolę biurową i socjalną – oraz niewielki dom portiera. Okolicę wypełniały stawy „glinianki” oraz suszarnie – zarówno niewielkie drewniane, jak i duże, ceglane.

Tory kolejki łączyły złoża gliny z zakładem. Przedzierając się przez łąki wokół cegielni można napotkać ślady dawnych wyrobisk. W ostatnich latach funkcjonowania zakładu glinę wydobywano bezpośrednio spod budynku głównego cegielni.

Kolej wąskotorowa w tamtym czasie zaczynała bieg przy punkcie rozładunkowym. Torowisko wybiegało kawałek dalej i kończyło się ślepo na wysokości „glinianek”. Pierwotnie dwutorowa linia biegła między stawami, w szpalerze drzew do łąki, gdzie prawdopodobnie rozgałęziała się do złóż.

Starsi mieszkańcy potrafią wskazać przynajmniej dwa miejsca, gdzie swego czasu wydobywano glinę. Można przypuszczać, że kolej docierała w tamte rejony. Przejazdy pociągu obwieszczane były dzwonkiem zainstalowanym na lokomotywie prawdopodobnie serii WLs40. W ostatnich latach działalności dziedziniec zakładu oświetlany był latarnią sodową. Praca ruszała zwykle z samego rana. Można było jednak odnieść wrażenie, że firmę obsługuje zaledwie garść osób.

Właścicielem fabryki był Niemiec. Plotki głoszą, że za zamknięciem cegielni na początku lat 90. stały między innymi pewne nieprawidłowości w ustaleniu własności obiektów.

Ostatnie chwile

Okres zamknięcia niedostępnego terenu dawał w pierwszej połowie lat 90. niepowtarzalną okazję do zajrzenia do jego wnętrza.

Żółta koparka stała odstawiona pod górką ze złożonym ramieniem, inne maszyny pozostawały na swoim miejscu. Wewnątrz dużego budynku stacjonowały wszystkie urządzenia, w punkcie odbiorczym stały wagony-koleby, w piecu był jeszcze popiół, na prochu w suszarniach odciski butów ostatnich pracowników, taśmociąg jakby czekał na uruchomienie…

Wszystko stanęło w miejscu. Duch pracy wydawał się nadal tętnić nad wszystkim, patrząc z niedowierzaniem, że nikt już tutaj nic nie wytwarza.

Cała infrastruktura fabryczna była niezwykle archaiczna. Bardziej przypominało to średniowieczny zamek, jednak przecież to był właśnie ten niesamowity klimat starej cegielni!

Na torach nie było już lokomotywy. Częściowo rozebrana leżała obok warsztatów i magazynów.

Na „gliniankę” na łyżwy

Z biegiem miesięcy kurczyły się zasoby cegielni. Zabrano ciężarówki i spych, rozebrano taśmociąg, zdemontowano maszyny, zdjęto kable ze słupów energetycznych. Obiekt stał się stałym miejscem niedzielnych spacerów okolicznych mieszkańców.

Niedługo później zburzono budynek punktu rozładunkowego i zasypano wielki dół, nad którym rozładowywano wagony. Mimo to filigranowe szyny o rozstawie 600 mm nadal zostawały na swoim miejscu. Wagony-koleby stały na nich do przełomu wieków, kiedy ktoś pociął je na złom.

Nie upłynęło wiele czasu, a zaczęły znikać także tory oraz cegły z budynku pieca, wobec czego ten charakterystyczny obiekt przestał istnieć. Portier zamieszkiwał teren jeszcze kilka lat po zamknięciu cegielni. Był nim starszy człowiek, który skutecznie przeganiał intruzów.

Stawy „glinianki” tętniły życiem do mniej więcej 2001 roku, kiedy to każdej zimy zbierała się tam okoliczna młodzież, by pojeździć na łyżwach. Było to w miarę bezpieczne, gdyż woda już wówczas nigdy się przelewała nie za wał; jej nieznaczne ilości zalegały przy dnie stawu.

Wyburzone, wysadzone

Jeszcze na początku 2004 roku można było odnaleźć kawałek toru kolejki, który ocalał dzięki przysypaniu niewielką ilością gliny. Obecnie po kolei wąskotorowej nie pozostaje już żaden ślad poza ledwo widocznymi w terenie dołami po podkładach.

Aktualnie w okolicy cegielni straszą już jedynie zdewastowane, silnie zarośnięte ruiny budynku socjalnego z zasypaną śmieciami piwnicą. Przygnębiające wrażenie sprawiają usiane na łące samotne słupy energetyczne, resztki suszarni oraz kopiec, będący pozostałością po zawalonym piecu.

Woda w stawach wyschła. Wszystko zarosło dzikimi krzewami i wysoką trawą. Główny budynek zakładu wyburzono w październiku 2015 roku. Niedawno wysadzono w powietrze komin…

Michał Kłosowski

Cegielnia w 2010 roku Fotografia z 1987 roku. Widać główny budynek cegielni, suszarnie oraz stację kolei wąskotorowej.Fotografia z 1987 roku. Widać główny budynek cegielni, suszarnie oraz stację kolei wąskotorowej. Pozostałości po stacji kolejki wąskotorowej. Glinę z koleb zrzucano do widocznego (zasypanego) dołu. Następnie wędrowała ona taśmociągiem do okienka w budynku cegielni. Tam trafiała do mieszalników.

Dzięki wenie (albo głupocie?) lokalnej młodzieży komin cegielni potrafił po latach puścić “dymka”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGdzie kupić rower dla siebie?
Następny artykułMłodzi szczypiorniści walczą w Olecku