A A+ A++

Największy błąd PiS, seria porażek PiS-u, ciężka sytuacja PiS-u, Kaczyński w pułapce, Kaczyński pod ścianą”. Lektura największych gazet z jednego tylko dnia zostawia człowieka z wrażeniem, że to jest jedna gazeta i jeden autor piszący ten sam artykuł. Zwłaszcza byli pisowcy bądź publicyści kiedyś kojarzeni z prawicą, a dziś konkurujący o uznanie salonu, są w tych przepowiedniach szczególnie natrętni. Czy uparte (pomimo niespełnienia setek identycznych wcześniejszych prognoz) przewidywanie końca i kłopotów PiS to jakiś warunek funkcjonowania w tym systemie? Czy to właśnie nadaje sens życiu po zaparciu się siebie?

Nie wiem.

A może to jakaś schizofrenia? Czy da się na antenie totalnej telewizji nawalać w PiS jak w bęben, a prywatnie doradzać ministrowi? Bo jeśli to prawda, to po ludzku ten element mną najbardziej wstrząsa, przeraża. Jak w takim rozdwojeniu zachować równowagę? Nie zwariować?

A może jednak przypadek? Nieprawda?

I pomyśleć, że to nam zarzucają „propagandowość” – nam, ludziom, którzy nie są z żadnymi ministrami na „ty”, nie wymieniają z nimi żadnych prywatnych mejli, jedynie konsekwentnie starają się odczytywać dobro wspólne i go bronić.

Nazwijmy rzecz po imieniu: ataki na media naprawdę niezależne, bo zdolne do dostrzeżenia także tej zmiany, która dokonała się w życiu milionów Polaków w ostatnich latach, bo broniące zwykłych ludzi, ciężko pracujących rodzin, to próba odnowienia monopolu. Nerwy przewodniczącego Tuska w zderzeniu z redaktorem Kłeczkiem pokazały nam, jak bardzo dzisiejszy pluralizm niedawnych wyłącznych panów III RP niektórych uwiera.

Istotę sporu o przyszłość Polski dobrze nazwał też ostatnio w rozmowie z gazetą Michnika Andrzej Rozenek, skłócony z Włodzimierzem Czarzastym poseł lewicy. Krytykując poparcie Krajowego Planu Odbudowy przez lewicę tak zarysował właściwie jego zdaniem prowadzone rozmowy z PiS:

Można było grać twardo, powiedzieć: dostaniecie głosy, jeśli zmienicie podejście do praworządności w Polsce, wykonacie wszystko to, o co prosi Unia Europejska.

Zapamiętajmy: wszystko, o cokolwiek prosi.

Skąd pewność, że zawsze prosi i będzie prosiła o rzeczy dobre dla Polski, Europy i świata? To tak naprawdę postulat wyłączenia rozumu i własnej oceny rzeczywistości. Podejście niebezpieczne zawsze, a w przypadku polityka, tragicznie niebezpieczne.

Przyznacie państwo, że na tym tle błędy PiS-u i całe serie błędów PiS nieco bledną. Może nawet całkiem mocno.

Ale nie miejmy złudzeń. Oto bowiem wyznaje ponuro na łamach „Przeglądu” Andrzej Romanowski:

Życiu mojego pokolenia sens odebrało PiS.

To ważne zdanie, uświadamiające skalę emocji wywołanych niewłaściwym demokratycznym werdyktem Polaków. Dlatego będą nam nadal rzucane jak zdechłe koty codzienne fake-newsy, będą ogłaszane co pół roku nowe nadzieje (Biedroń, Trzaskowski, Tusk), będą kampusy i konwencje, będą spowiedzi i wyznania odrzuconych aspirantów.

Tak, ta groteskowa kronika zapowiedzi śmierci PiS-u i rzekomych jego zbrodni będzie pisana nadal, dzień po dniu.

Pocieszające jest jednak to, że wpływ na rzeczywistość tej bańki wydaje się coraz mniejszy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTrzaskowski: Polska to nie Kaczyński, Węgry to nie Orban
Następny artykułWiceminister sprawiedliwości: Władze brukselsko-berlińskie to szantażyści