A A+ A++

Jacob Kanon właśnie dostał koszmarną wiadomość – jego podróżująca po Europie, wraz ze świeżo poślubionym mężem, córka została zamordowana (jej mąż też). Szybko okazuje się, że to nie koniec, a podobnie makabryczne, związane ze sztuką, morderstwa mają miejsce w wielu krajach. Jako że Kanon jest detektywem, postanawia pomóc w śledztwie.

Sztuka zbrodni (2020) – recenzja filmu (Amazon). A mogło być o wiele lepiej

Jest sporo filmów, o których piszę, że to niewykorzystany potencjał i Sztuka zbrodni jak najbardziej pasuje do tej kategorii. Gdzieś w tym wszystkim kryła się o wiele lepsza produkcja, która jednak niestety – wskutek błędów zarówno scenariuszowych, jak i reżyserskich – nigdy nie ujrzała w pełni światła dziennego.

Można by bowiem zrobić z tego opowieść o próbie poradzenia sobie ze stratą poprzez niemal obsesyjne działanie. Kanon koniecznie chce działać, byle tylko rozwiązać zagadkę i złapać tego, kto jest odpowiedzialny za śmierć ukochanej córki. Jednocześnie jest gliną, więc chociaż z jednej strony ma ogromne – trzydziestoletnie – doświadczenie, z drugiej emocje mogą brać nad nim górę i sprawiać, że będzie popełniać błędy. Nie mówiąc o tym, że jako Amerykanin jest w Europie gościem i ma o wiele mniejsze możliwości, niż u siebie. A to tylko jeden wątek, który zostaje ledwie zasygnalizowany i naszkicowany.

Dość podobnie jest z tym, kto stoi za morderstwami i jakie ma motywacje. Są one w sumie dość banalne i mało ciekawe. Brakuje tu więcej oryginalności, czegoś, czego nie widzielibyśmy już wiele razy. Zresztą w ogóle śledztwo, które prowadzi Kanan, wraz z policją w różnych krajach, idzie jak po sznurku, jest przewidywalne. I to mimo, że twórcy próbują mieszać tropy. Robią to jednak w dość oczywisty sposób, przez co nie wiem, kto nabierze się na ich sztuczki.

Sztuka zbrodni ma też inne problemy. Po pierwsze, stojący za kamerą Danis Tanović nie bardzo umie zbudować jakiekolwiek napięcie. Cały film utrzymany jest w tej samej tonacji emocjonalnej i chociaż ma przyzwoite tempo, to jednak raczej nudzi, bo historia jest po prostu mało intrygująca i wciągająca. Średnio jest też z kwestiami technicznymi. O ile zdjęcia stoją na porządnym poziomie, o tyle muzyka jest skomponowana na tak zwane „odwal się”, a najgorszy w tym wszystkim jest montaż – co jakiś czas pojawiają się sekwencje, których od dawna już się raczej nie ogląda w dobrej jakości produkcjach.

Najjaśniejszym zatem elementem filmu Sztuka zbrodni jest grający główną rolę Jeffrey Dean Morgan (jak ktoś czyta moje recenzje The Walking Dead, to na pewno nie będzie dla niego zaskoczeniem, że lubię gościa). Potrafił mnie on przekonać, że z jednej strony jego bohater niesamowicie cierpi, z drugiej jest inteligentny i bardzo zdeterminowany. Chciało mi się choć trochę za nim podążać. O reszcie wykonawców niestety można powiedzieć co najwyżej, że jest nijaka, z niechlubnym wyjątkiem Famke Janssen, której gra jest strasznie sztuczna i irytująca.

Można by jeszcze narzekać na film Sztuka zbrodni. A to, że czasem postacie pojawiają się w jakimś miejscu w sumie trochę znikąd, a to, że tu i ówdzie są różnego rodzaju absurdy. A to, że zakończenie jest rozczarowujące. Trochę jednak nie ma po co tego robić. Powiem więc tak – jeśli ktoś lubi Jeffreya Dean Morgana, od biedy można tę produkcję włączyć. W innym przypadku lepiej poszukać czegoś innego.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUE daje parę eksportowej lokomotywie
Następny artykułSeniorzy mieli swoje święto