A A+ A++

Zdaniem Piotra Dębickiego, lekarza i kierownika Jednoimiennego Szpitala Zakaźnego, nie jest statystycznie możliwe, aby Lubuskie z tak niską liczbą zachorowań w takim stopniu odbiegało od reszty kraju. Musi być jakaś przyczyna. – Mieszkamy w rejonie przygranicznym, w Niemczech jest duża skala zachorowań. Wiele osób z Gorzowa i okolic pracuje lub pracowało za granicą. Mało prawdopodobne, żeby tu nikt nie chorował – mówi.

Może więc chorowaliśmy, tylko nie wiedzieliśmy na co? Wcześniej Piotr Dębicki szefował oddziałowi reumatologii i chorób płuc, który został przekształcony w szpital zakaźny.

– Ten wątek pojawia się w rozmowach z lekarzami – mówi lekarz i podkreśla, że to tylko domniemania i jego osobista opinia. – Zajmowaliśmy się przecież wcześniej chorobami płuc i dużo osób przechodziło trudne, ciągnące się infekcje, może nie były szczególnie nasilone, ale związane z uporczywym kaszlem, stanami podgorączkowymi lub gorączką. Rozmawiam też z lekarzami rodzinnymi i opowiadają, że mieli wiele sytuacji, gdy pacjent wziął jeden antybiotyk, potem drugi, zastanawia się nad trzecim. Na zdjęciu płuc nic nie wychodzi. Wtedy wydawało się, że nic się nie dzieje. Jest kaszel, ale nie ma niewydolności, więc może faktycznie ten trzeci antybiotyk pomoże. W styczniu-lutym sporo tego było – opowiada Dębicki.

Jednoimienny Szpital Zakaźny w Gorzowie. Lek. med. Piotr Dębicki, kierownik placówki Fot. DARIUSZ BARAŃSKI

Być może więc większość Lubuszan uodporniła się wcześniej. Tym bardziej że pojawiają się pacjenci, np. wykrywani w stacjach krwiodawstwa, którzy mają dodatnie przeciwciała. To oznacza, że musieli zachorować na COVID-19 wcześniej.

Retrospektywnie patrząc na te różne przypadki, można zdaniem Piotra Dębickiego zastanowić się, czy spora część mieszkańców nie przeszła już wcześniej zakażenia bezobjawowo lub z niewielkim objawami. tym bardziej że naprawdę ciężkie objawy ma niewielki odsetek pacjentów. Na dodatek możliwość oznaczania koronawirusa w Polsce jest dopiero od końca lutego, a wcześniej próbki trafiały do berlińskiego Charite.

Wynik już po godzinie

Jesteśmy już uodpornieni czy też nie – faktem jest, że w Lubuskiem sytuacja epidemiczna jest dość spokojna.

Mimo to Jednoimienny Szpital Zakaźny w Gorzowie jest w pełni przygotowany. 220 łóżek w trzech pawilonach. Z tych budynków wykorzystywany jest na razie tylko jeden, pawilon nr 8, z izbą przyjęć i ustawionymi na zewnątrz namiotami do triage’u.

– Pacjentów zakażonych nie mamy. Nie tylko my, bo również szpital w Zielonej Górze ma niewielu pacjentów hospitalizowanych i z podejrzeniem zakażenia. Oby tak było nadal. My przyjmujemy pacjentów i oni zazwyczaj okazują się “ujemni”. Następnego dnia ich więc wypisujemy. Są jeszcze ci, od których pobrany jest wymaz w namiocie lub na izbie przyjęć, mogą iść do domu i tam czekają na wynik. Takich pacjentów w dość dobrym stanie jest zdecydowanie najwięcej. Jeśli pacjent wymaga przyjęcia do szpitala, to my go przyjmujemy na oddział, w części dla osób z podejrzeniem zakażenia, i czekamy na wynik – tłumaczy Dębicki.

Do tej pory szpital wysyłał próbki głównie do sanepidu, część do Poznania do laboratorium Diagnostyka i innych współpracujących laboratoriów. Wynik przychodził maksymalnie w ciągu doby. Od niedzieli można wykonywać testy genetyczne w szpitalnym laboratorium mikrobiologicznym, w sąsiedztwie pawilonu zakaźnego. W ciągu godziny lekarze wiedzą, czy pacjent ma czy nie ma koronawirusa. – Jeśli pacjent nie jest zakażony, ale wymaga jakiegoś leczenia, przekazujemy go do odpowiedniego oddziału na Dekerta lub też do szpitali powiatowych – dodaje doktor Dębicki.

Respiratory i tomograf

W takim szpitalu jak ten w kompleksie przy ul. Walczaka musi być co najmniej 10 proc. miejsc do intensywnej terapii. W gorzowskiej placówce jest 21 respiratorów na zakaźnym OIOM-ie i jeden dodatkowy w pawilonie nr 8, aby w razie pogorszenia stanu pacjenta móc go wentylować natychmiast, zanim nawet dotrze anestezjolog.

W przyszłym tygodniu – właśnie doprowadzane są instalacje – zamontowany zostanie tomograf komputerowy. Na bieżąco będzie można wykonywać więc np. tomografię płuc. – Jesteśmy więc przygotowani w pełni na przyjmowanie pacjentów z COVID-19. W organizacji jest też obecnie pododdział psychiatryczny dla pacjentów z podejrzeniem zakażenia lub chorych. Okazało się, że jest dość dużo pacjentów z chorobami psychicznymi, którzy zazwyczaj trafiają z kwarantanny i powstaje problem, co z nimi zrobić. Trudno odesłać do domu, bo współpraca z nimi nie zawsze jest możliwa, na zwykłym oddziale też nie powinno się ich umieszczać, zanim będzie wynik. Wojewoda umożliwił więc teraz stworzenie dla tych pacjentów osobnego miejsca – mówi kierownik szpitala zakaźnego.

Jednoimienny Szpital Zakaźny w Gorzowie. Lek. med. Piotr Dębicki, kierownik placówkiJednoimienny Szpital Zakaźny w Gorzowie. Lek. med. Piotr Dębicki, kierownik placówki Fot. DARIUSZ BARAŃSKI

Te 220 łóżek zostało przygotowanych już w marcu na przyjęcie pacjentów zainfekowanych. Obecnie jednak takich pacjentów nie ma. Na początku szpitalnego korytarza w pawilonie nr 8 są więc miejsca dla osób z podejrzeniem, a na końcu korytarza jest oddzielony śluzą oddział oddział z 20 łóżkami dla pacjentów zakażonych. – Tę część personel nazwał “Wuhanem” – zdradza Dębicki.

Dotąd na “Wuhanie” przebywało tylko dwóch pacjentów. W ogóle w szpitalu zakaźnym na 1,5 tys. przeprowadzonych wymazów zaledwie siedem testów wyszło dodatnich. – Wymazy pobieramy od każdego pacjenta, który ma objawy sugerujące, że może być zakażony. Oczywiście nie w przypadku, kiedy ktoś potrzebuje testu, bo szef w pracy wymyślił, żeby mieć zaświadczenie – mówi Piotr Dębicki. Codziennie do szpitala zakaźnego zgłasza się ok. 30 osób.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOświęcim. Otwarcie przedszkoli i żłobka planowane od 11 maja
Następny artykułSamochód uderzył w przepust, kierowca w szpitalu