A A+ A++

W poniedziałek Narodowy Fundusz Zdrowia zalecił ograniczenie do niezbędnego minimum lub czasowe zawieszenie udzielania świadczeń wykonywanych planowo. Dyrektorzy szpitali jednak uspokajają, nikt pacjentów nie będzie odsyłał do domu bez powodu.

W poniedziałek Narodowy Fundusz Zdrowia zalecił dyrektorom szpitali ograniczenie do niezbędnego minimum lub czasowe zawieszenie udzielania świadczeń wykonywanych planowo; ograniczenie nie powinno dotyczyć planowej diagnostyki i leczenia chorób nowotworowych.

Taka informacja, szczególnie w odbiorze pacjentów wywołała niemałe poruszenie. Ci w obawie o swoje zdrowie szukają, na wszelki wypadek, alternatywnej pomocy. Donosi o tym między innymi Porozumienie Zielonogórskie, które wskazuję, że “gdy tylko ta informacja pojawiła się w mediach, w naszych przychodniach rozdzwoniły się telefony od zaniepokojonych pacjentów, którzy chcą mieć pewność, że jak już nic nie będzie działało, uzyskają pomoc u swojego lekarza rodzinnego”. 

  • Zgoda na ograniczanie świadczeń a rozwiązań brak

Jak argumentuje decyzje resort zdrowia?

Jak podkreślił w piątek rzecznik prasowy resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz, obecnie zajętość łóżek covidowych utrzymuje się na poziomie 69 proc. Tylko w ostatnim tygodniu zostało dodatkowo uruchomione około 2000 łóżek a w najbliższym tygodniu będzie to kolejne 4,5 tys. łóżek.

Podkreślił jednocześnie, że “łóżka to nie wszystko”. – Jeżeli nie będzie personelu medycznego, to łóżka nam w niczym nie pomogą. Stąd dziś widać bardzo jaskrawo, jak ważne jest niestety ograniczenie zabiegów planowych. Jeżeli nie będzie personelu do wszystkich uruchamianych łóżek, ponad 4 tys. łóżek, to same te łóżka nikogo nie uratują – mówił Wojciech Andrusiewicz.

Dyrektorzy: szpital ma leczyć a nie trzymać puste łóżka

W rozmowie z Polityką Zdrowotną dyrektorzy szpitali podkreślają, że nie będą odsyłać pacjentów potrzebujących pomocy z kwitkiem a samo zalecenie służy tylko “oczyszczeniu sumienia” dyrektorów, którzy w wyniku braku miejsc w placówkach zostaną postawieni pod ścianą.

– Nie wstrzymujemy przyjęć planowanych zgodnie z poleceniem NFZ. Szpital jest po to by leczyć ludzi a nie po to by trzymać wolne łózka, chociaż za nie płacą. Jeśli mamy wolne łóżka, personel, to przyjmujemy chorych do leczenia – mówi dla Polityki Zdrowotnej Jerzy Friediger, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Krakowie oraz członek prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej.

Racjonalnie dyrektorzy placówek przypatrują się obecnej sytuacji, robią swoje i starają się zabezpieczyć swoich pacjentów jak najlepiej – mówi w rozmowie z naszą redakcją Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali oraz gubernator i członek Prezydium Europejskiej Federacji Szpitali.

Eksperci podkreślają przy tym, że Fundusz zaleca wstrzymanie wykonywania świadczeń jednocześnie nie gwarantując placówkom zabezpieczenia finansowego, które pokryłyby koszt wstrzymania działalności szpitala. Więc o ile w przypadku pierwszych zaleceń dotyczących wstrzymania przyjęć placówki przesuwały realizację planowych świadczeń to obecnie, dyrektorzy świadomi są również finansowych konsekwencji, chociażby wynikających z trudności rozliczenia ryczałtów w NFZ. Tym samym, kolejne zalecenie NFZ ani nie odstraszają zarządzających od kontynuowania opieki nad pacjentami ani nie zachęcają do podejmowania takich decyzji.

– 4 tygodnie temu Fundusz kazał odmrozić planowe świadczenia, teraz ponownie zamrozić. Chaos oczyszcza sumienie. Wiemy doskonale, że jeżeli nie możemy leczyć to nie leczymy, jeśli możemy to leczymy (…)  Jeśli mamy wolne łóżka, personel, to przyjmujemy chorych do leczenia. Jeśli będziemy mieli więcej pacjentów covidowych niż niecovidowych to będziemy musieli wyłączać poszczególne oddziały – komentuje Jerzy Friediger

Nie było innego wyboru?

Nie było innego wyboru, niż taką decyzję  podjąć – komentował oświadczenie prezesa NFZ rzecznik Ministerstwa Zdrowia, Wojciech Andrusiewicz.

Jednak, jak wskazuje Jarosław Fedorowski, zamiast zalecać ograniczenie wykonywania świadczeń, Fundusz mógłby usprawnić ich realizację poprzez koordynację ruchu pacjentów. Gdy w Polsce są ośrodki, których obłożenie sięga ponad 80%, to wciąż w regionie może być placówka znacznie mniej obłożona. 

Brakuje aktywnej roli NFZ w koordynacji ruchem pacjentów, tak aby lekarz , który na swoim terenie widzi konieczność odwołania planowego zabiegu mógł przed powiadomieniem pacjenta zgłosić do centrum koordynacji. Jeśli w sąsiednim mieście jest placówka, która mogłaby je zrealizować to Funduszowi powinno zależeć, aby pacjentów tam zaopatrzyć. Jeśli tego nie zrobimy to leczenie tych pacjentów z czasem będzie droższe – mówi Jarosław Fedorowski.

 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPobierasz “500 plus”? Przysługują ci bony turystyczne. W Lubuskiem większość rodzin jeszcze ich nie wykorzystała
Następny artykułW „Kaziku” zebrali 26 litrów krwi