A A+ A++

Intensywna terapia dedykowana wyłącznie dzieciom to w Zielonej Górze i w województwie lubuskim nowość. Wcześniej dwa łóżka dziecięce znajdowały się na ogólnym, dorosłym OIOM-ie w starym budynku szpitala.

Chcesz dostawać e-mailem serwis z najważniejszymi informacjami z Zielonej Góry? Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter.

Oddział ma kontrakt z NFZ od 1 grudnia, jednak już od 2 listopada działał w nowym budynku CZMiD jako pododdział intensywnej terapii dla dorosłych. Miał wtedy dwa łóżka. Od razu pojawili się pacjenci. Pierwszy – 4-letni chłopiec z niewydolnością oddechową po przeszczepie nerki. Przez ponad miesiąc pacjentów było kilkunastu.

Fot. Władysław Czulak / Agencja Wyborcza.pl

– Czujemy zdecydowaną różnicę w porównaniu z tym, co było wcześniej. Jest lepiej, inaczej, bo OIOM dziecięcy ma własną specyfikę. Inaczej się leczy dorosłych, a inaczej dzieci, tu wszystko jest im dedykowane. Jest też o tyle dobrze, że mamy za ścianą chirurgów, a dwa piętra niżej pediatrów, którzy nam pomagają i konsultują pacjentów. Piętro niżej jest też neonatologia. To nieoceniona pomoc – tłumaczy lek. Dorota Michałowska, kierowniczka Klinicznego Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii dla Dzieci.

Na oddziale są też bardziej komfortowe warunki dla małych pacjentów i ich rodziców. Dzieci leżą oddzielone od dorosłych, mogą przebywać z rodzicami. Dla rodziców stworzono pokój socjalny, gdzie jest mała kuchnia, wersalka. – W ciągu dnia można usiąść, odpocząć. Wieczorem prosimy, żeby rodzice poszli do domów, wyspali się. Tak jest lepiej i dla nich, i dla dzieci – dodaje kierowniczka.

Oddział ma sześć łóżek. Cztery znajdują się w dużej sali, są też dwie izolatki. Obecnie ma dwóch małych, kilkumiesięcznych pacjentów. Mają to samo ciężkie wirusowe zapalenie oskrzelików spowodowane zakażeniem RSV, z tego powodu lekarze położyli ich razem w dużej sali.

Lekarze podkreślają, że wszystkie przypadki na nowym oddziale są trudne, to w końcu intensywna terapia. Kilkunastu pacjentów, których przyjęli, było w różnym wieku, z całym wachlarzem chorób. Najmłodsze dziecko, pięciomiesięczne, to właśnie to, które obecnie przebywa na oddziale z wirusem RSV. Najstarszy pacjent miał 14 lat, przyjechał do szpitala dziecięcego przy ul. Waryńskiego ze wstrząsem krwotocznym. Nie ma jedynie noworodków, bo one są leczone na oddziale neonatologii, który znajduje się na drugim piętrze Centrum Zdrowia Matki i Dziecka.

Fot. Władysław Czulak / Agencja Wyborcza.pl

Stan drgawkowy nie do opanowania

Dorota Michałowska wymienia kilka przypadków, z którymi do tej pory musieli się mierzyć lekarze i pielęgniarki dziecięcej intensywnej terapii.

– Mieliśmy m.in. pacjenta z niewydolnością oddechową w przebiegu zapalenia płuc, dziecko z bardzo ciężką postacią mukowiscydozy, kolejne ze wstrząsem krwotocznym. Długo leczyliśmy pacjenta z powikłaniem po ospie, z martwiczym zapaleniem powięzi. Przekazaliśmy go na oddział chirurgiczny. Mieliśmy dziecko z porażeniem mózgowym z podejrzeniem sepsy – mówi. I dodaje: – Inny pacjent przyjechał do nas z oddziału dziecięcego w Nowej Soli, tam leżał na neurologii dziecięcej. Miał stan drgawkowy, który był nie do opanowania. Przyjęliśmy go, w znieczuleniu dożylnym trafił pod respirator, ale wciąż miał drgawki. Kiedy drgawki minęły, oddaliśmy go na neurologię dziecięcą w Nowej Soli a stamtąd pojechał do Łodzi do dalszej diagnostyki – mówi. Tłumaczy też, że w tym ostatnim przypadku pomógł prof. Andrzej Piotrowski, były kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, który jest konsultantem w CZMiD.

Lekarze, którzy pracują na dziecięcej intensywnej terapii w Centrum, mówią, że sześć łóżek to wystarczająco jak na szpital dziecięcy. Jest trochę więcej pacjentów niż w starym budynku, ale to dlatego, że teraz, gdy w Zielonej Górze jest dedykowany OIOM dla dzieci, trafia tu więcej osób z województwa lubuskiego i okolic. Kiedyś dzieci z okolic Gorzowa jeździły do Szczecina albo Poznania, a z okolic Głogowa – do Wrocławia albo Legnicy. Teraz są przywożone do Zielonej Góry.

Fot. Władysław Czulak / Agencja Wyborcza.pl

Sztuczna nerka

Nowy oddział to też nowy sprzęt. – Część została zamówiona jeszcze przed pandemią koronawirusa, spora część przyjechała, gdy działał tu szpital tymczasowy. Wcześniej nie mieliśmy sprzętu dedykowanego dzieciom. Teraz mamy. Były respiratory, które miały funkcję dziecięcą, ale tutaj mamy już takie typowo dziecięce. Jest m.in. sprzęt do dializ. Oczywiście na oddziale dla dorosłych mogliśmy leczyć dzieci, ale zakres i możliwości były mniejsze – mówi lek. Dorota Michałowska.

Na wyposażeniu oddziału znajdują się m.in. respiratory, system nieinwazyjnego wspomagania oddechu – AIRVO, sprzęt do ciągłej dializy pozaustrojowej (tzw. sztuczna nerka). Szpital stara się też o sprzęt do usuwania dwutlenku węgla przy niewydolności oddechowej. Jest cała diagnostyka, monitory, sprzęt do monitorowania krwawego, rzutu serca, całej hemodynamiki. Są pompy strzykawkowe, sprzęt do chłodzenia w przypadku ostrego niedotlenienia. USG, ramię RTG. Sporo sprzętu też od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Jeśli będzie taka potrzeba, oddział w CZMiD może korzystać z pomocy lekarzy i sprzętu w „starym” szpitalu. Lekarze są w stałym kontakcie z dr. Bartoszem Kudlińskim, kierownikiem Centralnego Bloku Operacyjnego i Klinicznego Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii dla Dorosłych. Może się zdarzyć, że będą potrzebować np. ECMO (pozaustrojowe natlenianie krwi). W CZMiD nie ma takiego sprzętu.

Na Klinicznym Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii dla Dzieci pracuje sześcioro lekarzy. Wszyscy to specjaliści, wszyscy ze „szpitala dorosłego” w Zielonej Górze, gdzie robili specjalizacje. Część z nich przepracowała tam kilkadziesiąt lat. Są też młodzi anestezjolodzy ze specjalizacją, ale w zawodzie już kilka lat.

Fot. Władysław Czulak / Agencja Wyborcza.pl

Anestezjolog i dzieci

Problemem w szpitalach w całej Polsce jest brak anestezjologów. Tych dziecięcych brakuje szczególnie. – Specyficzna działka – mówią lekarze.

Nie każdy lekarz, który pracuje na oddziałach dziecięcych, chce pracować z dorosłymi pacjentami. Z kolei część zespołu takich oddziałów – odwrotnie. Nie chcą pracować z dziećmi, bo mają opory natury emocjonalnej. – Nie chodzi o umiejętności, ale o emocje. Każdy z nas ma inną konstrukcję, inaczej radzi sobie w trudnych sytuacjach. A takie się zdarzają. Zostają w głowie. Śmierć dziecka jest kompletnie nieporównywalna ze śmiercią dorosłego. To nie oznacza, że dorosły czy starszy człowiek może umrzeć, bo to też boli. Ale to jest kompletnie inna sytuacja. Nie taka jest kolej rzeczy, żeby dziecko umierało – mówi lek. Dorota Michałowska.

Lekarze i pielęgniarki z oddziału intensywnej terapii dziecięcej w CZMiD mają też nadzieję, że do pracy zgłoszą się kolejne pielęgniarki. – Brakuje ich. To spory kłopot. Zresztą nie tylko u nas, wszędzie jest podobnie – mówi oddziałowa Beata Wudarczyk.

Konsultantem w CZMiD jest prof. Andrzej Piotrowski, były kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. – Bardzo się staraliśmy o taką współpracę, wiele nam daje. Ucząc się anestezjologii i intensywnej terapii dziecięcej, jeździliśmy do prof. Piotrowskiego do Łodzi i Warszawy. Znamy go, wiemy, jaka to jest jakość i wiedza. Prosiliśmy go o pomoc. Konsultacje odbywają się telefonicznie i mailowo, ale profesor przyjeżdża też do Zielonej Góry. W grudniu właściwie co tydzień. To nam wystarcza i bardzo pomaga – mówi lek. Dorota Michałowska.

CZYTAJ TAKŻE: Centrum Zdrowia Matki i Dziecka. Na pediatrii jest teraz jak w amerykańskim filmie

Szpital Uniwersytecki w Zielonej Górze

Szpital Uniwersytecki w Zielonej Górze 
Fot. Archiwum Szpitala Uniwersyteckiego

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułIdris Elba dołącza do Keanu Reevesa. Cyberpunk 2077: Widmo Wolności coraz ciekawsze
Następny artykułMicrosoft i Activision odpowiadają FTC. Ekskluzywność Call of Duty to „bzdura”