A A+ A++

Major League Soccer rozpoczęła nowy sezon w ubiegłym tygodniu. Liga funkcjonuje w nowym, poszerzonym składzie, bo do rozgrywek dołączyła 27. drużyna – FC Austin. Na tym puchnięcie północnoamerykańskiej ligi się nie skończy. Wkrótce dołączą kolejne trzy zespoły. Właściciele drużyny z Teksasu zapłacili za wejście do ligi 150 mln dolarów. Dziś możliwość gry w MLS kosztuje już znacznie więcej. David Tepper, posiadacz drużyny NFL Carolina Panthers, za wejście do gry ze swoim FC Charlotte w 2022 r. zapłacił 325 mln dolarów. Amerykańska prasa sumę nazwała szokującą.  

Dziennikarzy zastanawiali się, czy MLS nie jest czasem piramidą finansową

Co prawda 19 lat temu Huston Texans za wejście do NFL zapłacili 700 mln dolarów, ale ich właściciel Robert C. McNair miał pewność, że pieniądze raczej wcześniej niż później odzyska z nawiązką, bo północnoamerykańska liga futbolu to najbardziej dochodowe rozgrywki sportowe świata. 

Zobacz wideo

O MLS nie można tego powiedzieć. Kilka lat temu amerykańscy dziennikarze zastanawiali się nawet, czy aby ich najlepsza liga piłkarska to nie jest jakaś piramida finansowa. Największe dochody właściciele klubów zaczęli czerpać z opłat za dołączenie do ligi, a nie z rozgrywania meczów. Pieniądze, które nowe drużyny wpłacają do kasy, są bowiem dzielone między już funkcjonujące zespoły. 15 lat temu, gdy FC Toronto dołączało do ligi, wpłaciło 10 mln dolarów. W 2013 r. New York City FC zagrało za 100 mln. Rok później Los Angeles FC, które gra w lidze od sezonu 2017, pobiło rekord o kolejne 10 mln. David Beckham ze swoim Interem Miami dostał spory upust – 25 mln dolarów tylko dlatego, że grał wcześniej w lidze i wynegocjował taką umowę w 2007 r. Nashville SC, które również jak Inter Miami pierwsze mecze rozegrało w 2020 r., zapłaciło 150 mln. Teraz na 325 mln może się nie skończyć, bo miast, które chcą dołączyć do ligi, jest więcej niż miejsc.

Polka gra o mistrzostwo świata w Warszawie. Rosyjska flaga zniknęła ze stołu. “Wyraźne polecenie”

Suma, jaką zapłacił właściciel FC Charlotte, jest tym bardziej szokująca, że za takie same pieniądze mógłby mieć klub w Premier League. W grudniu ubiegłego roku amerykańska firma ALK kupiła 84 proc. Udziałów w Burnley, które w angielskiej ekstraklasie gra nieprzerwanie od 2009 r., za 200 mln funtów, co określa wartość całego klubu na 330 mln dolarów.

Los Angeles FC warte tyle, co legendarna AS Roma

Najlepsze kluby MLS są warte dziś dwa razy więcej. Ostatnio swoją opłatę wejściową z nawiązką odzyskali właściciele Los Angeles FC. Sprzedali 20 procent akcji malezyjskiemu biznesmenowi Vincentowi Tanowi za 140 mln dolarów.  

W ten sposób nagle okazuje się, że klub, którego sportowa historia liczy sobie zaledwie 3 lata, który nie ma na swoim koncie żadnych mistrzowskich trofeów, a jego stadion może pomieścić zaledwie 22 tysiące widzów, jest mniej więcej wart tyle, ile np. legendarna AS Roma, która w ubiegłym roku została sprzedana za 591 mln euro oraz ponad półtora raza więcej niż angielskie Newcastle United, które miało zostać przejęte przez Saudyjczyków w ubiegłym roku za 300 mln funtów. Transakcja ostatecznie upadła z powodów politycznych.  

Mecz Bundesligi Bayern Monachium - VfB Stuttgart, 20.03.2021“Sky Sports”: Sensacyjny transfer Lewandowskiego!? Wielkie zainteresowanie

Brytyjski dziennik “Guardian” porównuje MLS do Tesli. Giełdowa wartość tej ostatniej spółki, produkującej auta elektryczne, to 635 miliardów dolarów. A Ford, który w 2020 roku sprzedał osiem razy więcej samochodów niż Tesla, jest według Wall Street warty 48 miliardów dolarów. Nabywcy akcji Tesli kupują jednak nie aktualne możliwości, ale wiarę w przyszłość, że firma zdominuje rynek. 

Wszystkie wskaźniki rosną z roku na rok

Podobnie jest z MLS. – To rozwijająca się firma – mówił Joe Mansueto, miliarder, który w 2019 r. kupił Chicago Fire za 320 mln dolarów. – Nie płacisz za to, co dzieje się teraz, ale dokąd zmierza krążek. 

Inwestorzy uważają, że przyszłość należy do tej ligi. Ona będzie przodującą marką nie tylko w USA, ale na świecie. Ich wiara ma racjonalne podstawy, choć na pewno nie ma w niej stuprocentowej pewności. MLS sprzedaje się jako ta z największych amerykańskich lig, która ma najmłodszą widownię. Średni widz piłki nożnej w USA ma mniej niż 40 lat, a w Europie – ponad 55. W dodatku piłka nożna to obok koszykówki sport, w który najchętniej grają młodzi ludzie – zarówno dziewczyny jak i chłopcy. Jeśli chodzi o zainteresowanie sportem, to w tzw. Pokoleniu Z (urodzeni po 1996 r.) piłka nożna ustępuje jedynie futbolowi amerykańskiemu, ale nieznacznie w procentach: 34:42.  

W 2019 r. magazyn “Forbes” orzekł, że kluby MLS zyskały na wartości 30 procent w ciągu 12 miesięcy. – Wszystkie wskaźniki rosną z roku na rok. Jeśli pozostaniemy na tym kursie, to możemy dogonić większe ligi z Europy – mówił później portalowi Yahoo.com, Ian Ayre, były prezes Liverpoolu, a teraz główny dyrektor Nashville.  

Taka równość byłaby nie do pomyślenia w Europie

Inwestorom w MLS sprzyja sprawdzony w amerykańskich warunkach format. To podobny system jak w NFL czy NBA. Liga jest zamknięta, nikt z niej nie spada. Jednak w przeciwieństwie do Superligi, którą proponowali działacze w Europie, nie ma w niej uprzywilejowanych klubów. Co więcej, bogatsze kluby dzielą się pieniędzmi ze słabszymi. Do wspólnego worka, z którego kasa dzielona jest po równo dla każdego, wpadają nie tylko przychody z ogólnokrajowych i międzynarodowych kontraktów na transmisje telewizyjne, ale też pieniądze od sponsorów, a także 30 procent kwoty ze sprzedaży biletów oraz 25-33 proc. od zagranicznych transferów zawodników. W rezultacie kluby, które mają większe stadiony, wyższą frekwencję i drożej sprzedają piłkarzy, pomagają tym, które sobie z tymi sprawami radzą gorzej. Taka równość w europejskiej piłce, faworyzującej najbogatszych, byłaby nie do pomyślenia. 

Oficjalnie: Bayern Monachium ma nowego trenera! Najdroższy w historiiOficjalnie: Bayern Monachium ma nowego trenera! Najdroższy w historii

Kluby MLS do wyłącznej dyspozycji mają tylko te pieniądze, które zarobią od lokalnych sponsorów i lokalnych stacji telewizyjnych.  

Ale największym atutem MLS jest fakt, że działa na najbogatszym i najlepiej rozwijającym się rynku sportowym na świecie. To w USA i Kanadzie działają cztery z pięciu najbogatszych lig świata (stan sprzed pandemii):  

  • Nr 1 – futbolowa NFL,  
  • Nr 2 – baseballowa MLB,  
  • Nr 3 – koszykarska NBA  
  • Nr 5 – hokejowa NHL 

Duża liczba stacji telewizyjnych sprawia, że ceny praw do transmisji rosną w stopniu, gdzie indziej niespotykanym. Obecna, obowiązująca do 2022 r., ogólnokrajowa umowa MLS (90 mln dolarów za sezon) jest pięć razy lepsza niż poprzednia. W tym roku czas na negocjacje następnej umowy i MLS ma nadzieję, że przeniesie ona ligą na kolejny wyższy poziom. – Uważam, że w nowym świecie streamingu OTT firmy medialne będą potrzebować treści od MLS bardziej niż w przeszłości. Po drugie mamy widownię młodą i bardziej różnorodną niż inni, więc w przyszłości partnerzy medialni będą nas potrzebowali bardziej niż w przeszłości – uważa komisarz MLS, Don Garber. 

MLS nie musi być nr 1 w USA, aby być superligą w piłce nożnej

W USA jest też największy na świecie popyt na bilety typu premium. Milionerzy i globalne korporacje wykupują loże na stadionach i w halach za miliony dolarów za sezon, by komforcie oglądać mecze i robić dobre wrażenie na swoich biznesowych gościach. 

Najlepszym przykładem jest NHL. Trudno nazwać hokej przodującą dyscypliną sportową w USA. Jest popularny przede wszystkim lokalnie, ale dzięki temu, że to właśnie kibice hokeja są najbardziej majętni wśród wszystkich fanów sportu w USA, to liga osiągała 5 miliardów dolarów przychodu (sezon przed pandemią). Jest uboższa od piłkarskiej Premier League, ale bogatsza od hiszpańskiej LaLigi, które są przecież produktami globalnymi, czerpiącymi w ogromny stopniu przychody spoza swoich lokalnych rynków. 

W tym tygodniu NHL finalizuje nową umowę telewizyjną z amerykańskim stacjami ogólnokrajowymi. Będzie ona ponad trzy razy lepsza niż poprzednia. Za sezon da lidze ponad 620 mln dolarów.

Wystarczy, że MLS doskoczy do poziomu NHL, by być bardzo poważną konkurencją dla europejskich lig piłkarskich. Gdyby weszła na poziom NBA, to już wobec reszty świata byłaby superligą, o której marzyłby każdy piłkarz, a każdy zagorzały kibic piłki nożnej śledził z zapartym tchem. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułEGZAMIN CERTYFIKOWANYCH KLAS MUNDUROWYCH
Następny artykułBellingcat: celem operacji GRU w Czechach i Bułgarii było osłabienie Ukrainy