A A+ A++

Ewelina Dobrowolska: – Mam tego świadomość. Dlatego bardzo cieszę się, że premier Ingrida Šimonytė i prezydent Gitanas Nausėda obdarzyli mnie tak wielkim zaufaniem. Mam nadzieję, że dyskusja o moich tatuażach skończy się wraz z objęciem urzędu. Tatuaże nie mają nic wspólnego z tym, jaką będę minister i co będę robiła w rządzie. Lubię Metalikę i w ogóle ostrą muzykę rockową oraz heavymetalową. Z tego co wiem, fanką zespołu Metalica jest też pani premier. Jest więc nas w rządzie więcej.

Ma pani więcej tatuaży. Historyk Tamas Baranauskas dopatrzył się nawet na pani ramieniu podobizny generała Łucjana Żeligowskiego. Na Twitterze napisał złośliwie: „Ministerstwu sprawiedliwości przewodzić będzie Generał Łucjan Żeligowski, wyzwoliciel Wilna spod litewskiej okupacji w 1920 roku”.

– To byłoby może śmieszne, gdyby nie fakt, że jestem Polką i gdybym jako prawniczka, a potem radna Wilna, nie zajmowała się prawami mniejszości narodowych, w tym Polaków. Już sam fakt, że ktoś dopatrzył się w moim tatuażu podobizny Żeligowskiego pokazuje, jak dziwny jest do mnie stosunek części środowiska narodowego i konserwatywnego. I z jakiej perspektywy niektórzy na Litwie chcieliby mnie oceniać. Tatuaż przedstawia oczywiście nie Żeligowskiego, a amerykańskiego pisarza Charlesa Bukowskiego. Wracając do Żeligowskiego – ów historyk szybko zauważył swą pomyłkę, ale nie obyło się bez fali hejtu w mediach społecznościowych.

Dlaczego wytatuowała sobie Pani akurat podobiznę Bukowskiego, pisarza epoki buntu, guru beatników? Czasy buntu minęły. Żyjemy w epoce konformizmu.

– Zawsze płynęłam pod prąd. Bukowskiego bardzo lubię, choć nie uważam go za najlepszego z pisarzy, podobnie jak nie uważam siebie za najlepszą prawniczkę (śmiech). Twórczość Bukowskiego była dla mnie bardzo ważna. Do Sejmu weszłam z ramienia liberalnej Partii Wolności, która opowiada się za niezbyt mainstreamowymi kwestiami w litewskiej polityce: ochroną praw mniejszości narodowych, osób LBGT czy niepełnosprawnych. Mówiono, że z tego powodu nie przekroczymy zapewne 5-procentowego progu wyborczego. Okazało się, że nie tylko przeszliśmy, ale wraz z inną partią liberalną, o trochę łagodniejszym odcieniu liberalizmu, weszliśmy do rządu. Społeczeństwo litewskie jest różnorodne. Zdobyłam mandat posła, choć w kampanii wyborczej bardzo ostro stawiałam kwestie praw mniejszości narodowych, co jest sprawą na Litwie różnie ocenianą. A może właśnie sukces odniosłam dlatego, że to robiłam? Co do tatuaży, mam nadzieję, że to już temat zamknięty…

W styczniu 2020 roku została pani radną Wilna, w październiku posłanką, a w grudniu ministrem. To szybka i błyskotliwa kariera jak na 32-letnią polityczkę, o której poza Wilnem mało kto słyszał…

– Zdaję sobie sprawę z faktu, że odniosłam spory sukces. To chyba jednak dobrze, że na Litwie przyszedł czas na polityków w moim wieki i mojego pokroju? Nie mam długiego stażu jako polityczka, ale to nie znaczy, że nie mam doświadczenia czy osiągnięć. Osiem lat pracowałam w Europejskiej Fundacji Praw Człowieka. Jako radna Wilna doprowadziłam do tego, że Polacy mogą zwracać się w różnych sprawach urzędowych do władz miasta w języku polskim, co wcześniej było nie do pomyślenia. Reprezentowałam przedstawicieli różnych mniejszości w sądach. A taka praktyka jest bardzo ważna w kraju, który jak dotąd nie był w stanie uregulować kwestii mniejszości, nie ma nawet definicji mniejszości narodowej, nie mówiąc już o ustawie w tej sprawie. I to wbrew naciskom sąsiadów czy różnych orzeczeniom Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Czy rząd pani Šimonytė załatwi ten problem i w Sejmie pojawi się w końcu ustawa o mniejszościach narodowych?

– W umownie koalicyjnej zapisaliśmy chęć rozwiązania kwestii pisowni imion i nazwisk [w języku polskim – przyp. red.]. Te sprawy budzą na Litwie ogromne emocje. Mamy cztery lata na rzeczową dyskusję i przygotowanie odpowiednich regulacji prawnych. Sprawa pisowni nazwisk została na Litwie bardzo upolityczniona i od początku rzucała cień na stosunki Litwy z Polską. Uważam, że jeśli się ją odpolityczni, oddzieli kwestie prawne od emocji i historycznych naleciałości, to można ją rozwiązać. Nie jestem w stanie dziś powiedzieć, czy to się uda, ale mamy wolę, by rozwiązać ten problem. I czas, by to zrobić…

W litewskim paszporcie ma pani zapisane Evelina Dobrovolska. Pisownia nazwisk nie jest chyba największym problemem Polaków na Litwie?

– Nie, ale biorąc pod uwagę codzienne życie to istotny problem. Chodzi o zapisy w dokumentach, paszporcie, o to jaka np. wersja nazwiska ma widnieć na europejskiej karcie ubezpieczeniowej, kiedy pracuje się w którymś z krajów UE. Jeśli chodzi o Polaków na Litwie, największym problemem jest edukacja – a w szczególności poziom nauczania języka litewskiego, jakość podręczników. Tu jest wiele do zrobienia. Żeby Polacy mogli robić na Litwie karierę, muszą świetnie znać nie tylko polski, ale przede wszystkim litewski. Nie mogą mieć też kłopotów z własną tożsamością narodową.

Pani chyba nie ma. Litewski na maturze zdała pani celująco, uzyskując wynik 100 proc. [na Litwie oceny są procentowe – przyp. red.], co jest rzadkością wśród uczniów polskich szkół.

– Mój przykład pokazuje, że jeśli się chce, to można. A przecież chodziłam do polskiego gimnazjum w Wilnie im. Jana Pawła II. Prawo studiowałam też w Wilnie, na uniwersytecie im. Michała Romera.

W jakim języku pani myśli? Po polsku? Po litewsku?

– Jestem Polką, więc mówię bardzo dobrze po polsku, ale jako prawnik czy radna pracowałam i podejmowałam na co dzień decyzje w języku litewskim, bo przecież sprawy i akta sądowe są prowadzone w języku litewskim. Uważam, że moim językiem narodowym jest zarówno litewski jak i polski. Jestem dowodem na to, że Litwa jest państwem wielojęzycznym i wielokulturowym. Stąd konieczność uregulowania prawnego i językowego statusu mniejszości narodowych. Jeśli chodzi o mnie, to nie mam problemów z lojalnością, ani tożsamością. Urodziłam się na Litwie i to jest moja ojczyzna.

Rozmawiała pani kiedykolwiek po polsku ze swoją szefową? Pani premier jest z pochodzenia Polką, a jej babcia była nauczycielką w znanej polskiej szkole w Wilnie.

– Ingrida dobrze mówi po polsku, ale przygotowując program rządu rozmawiałyśmy wyłącznie po litewsku. Dla mnie to rzecz oczywista, bo chodzi o szczegółowe kwestie, terminologię, także prawniczą. Być może będziemy miały okazję porozmawiać prywatnie po polsku.

Po polsku rozmawiała pani z prezydentem Andrzejem Dudą, chyba zaraz po tym, jak dowiedziała się pani, że zostanie ministrem sprawiedliwości. To była miła rozmowa?

– Bardzo konstruktywna, bo pomimo dzielących nas różnic światopoglądowych i politycznych, kwestia zacieśniania współpracy pomiędzy Polską a Litwą jest dla mnie priorytetem. To, co mnie dzieli z prezydentem Dudą, nie może przysłonić tego, co łączy Litwę i Polską. Osobiście uważam, że kwestia problemów Polaków na Wileńszczyźnie za bardzo rzutuje na wzajemne relacje pomiędzy Wilnem a Warszawą. Czas odpolitycznić tę kwestię i załatwić ją w sposób rzeczowy.

Pewnie słyszała pani, co o ludziach LGBT mówił prezydent Duda w kampanii wyborczej starając się o reelekcję…

– Tak, dowiedziałam się o tym z polskich mediów. Nie rozmawiałam o prawach osób LGBT w Polsce z prezydentem Dudą, bo to dalece wykracza poza moją rolę. Jako posłanka, a teraz minister, muszę współpracować z politykami o różnych poglądach politycznych i innym niż mój światopoglądzie. Polityka to sztuka kompromisu. Poza tym główną partią w litewskim rządzie jest konserwatywny Związek Ojczyzny – Litewscy Chrześcijańscy Demokraci. Owszem jedna z frakcji tej partii jest liberalna, również w sprawach światopoglądowych, ale trzon partii to politycy o poglądach konserwatywnych. Jedną z najbardziej konserwatywna pod tym względem jest na Litwie partia, która będzie teraz w opozycji – Akcja Wyborcza Polaków na Litwie. AWPL odwołuje się do chrześcijańskich wartości, także jeśli chodzi o rodzinę…

To partia homofobiczna?

– Staram się nie krytykować, ani nie atakować AWPL z oczywistych powodów. Jako partia chrześcijańska AWPL wyklucza istnienie Polaków LGBT na Litwie. A ponieważ poszłam inna drogą, starała się długo nie zauważać mojego istnienia.

Może nie bez powodu. W końcu w ciągu kilku miesięcy zrobiła pani więcej dla Polaków na Wileńszczyźnie niż lider AWPL Waldemar Tomaszewski przez 30 lat.

– Koniec końców Partia Wolności, z ramienia której startowałam w wyborach jest zarówno w sejmie jak i w rządzie, zaś AWPL nie przekroczyła progu wyborczego. To pokazuje jak wielkie zmiany nastąpiły w ostatnim czasie w społeczeństwie litewskim, także wśród Polaków.

Mówiła pani kiedyś, że boli panią homofobia na Litwie, przyznając jednocześnie, że jest ona większym problemem wśród społeczności polskiej…

– Niestety to prawda. I to pomimo faktu, że część Polaków na Litwie to ludzie ze środowiska LGBT. Wiem z doświadczenia, że oni mają naprawdę trudne życie.

Polscy geje i lesbijki mają na Litwie jeszcze gorzej niż geje i lesbijki czy też osoby transseksualne Litwini?

– Nie, ale te osoby należące nie tylko do mniejszości narodowej, ale i mniejszości seksualnej mają o wiele więcej nieuregulowanych praw, co oczywiście nie ułatwia życia. Podam przykład: Polak ze środowiska LGBT na Litwie nie tylko nie ma możliwości zawarcie związku partnerskiego, ale nie może też zapisać nazwiska w formie oryginalnej. Nie ma też prawa do proporcjonalnej ilości języka polskiego w przestrzeni publicznej.

Co powie pani Zbigniewowi Ziobrze, kiedy pani się z nim spotka jak minister sprawiedliwości z ministrem sprawiedliwości?

– Nie wiem czy się z nim spotkam. Z tego co wiem, mój poprzednik na fotelu ministra sprawiedliwości nie miał wiele do czynienia z panem Ziobrą. Polski minister sprawiedliwości nie był też ani razu w Wilnie. Jeśli się jednak spotkamy, będę szukała porozumienia w ważnych dla obu krajów kwestiach. Mówiłam już, że współpraca z Polską jest w interesie Litwy, pomimo różnic politycznych czy światopoglądowych.

Czy jako obrończyni praw osób LGBT nie będzie pani odczuwała dyskomfortu siadając przy jednym stole z ministrem Ziobrą? W końcu to on zmusił polityków PiS do sięgnięcia po homofoniczną kartę przed wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi.

– Minister sprawiedliwości nie prowadzi polityki zagranicznej, bo za to na Litwie jest odpowiedzialny prezydent i minister spraw zagranicznych. W Sejmie mamy różnych posłów z różnymi światopoglądami. Czy to, że mamy różny stosunek do LGBT ma oznaczać, że nie możemy rozmawiać na inne tematy? Wątpię.

Szef MSZ Gabrielius Landsbergis mówił kilka tygodni temu, że państwo, które stawia swoim sąsiadom wysokie wymagania jeśli chodzi o praworządność, powinno stosować je także u siebie. Chodziło mu o stosunek polskiego rządu do wydarzeń na Białorusi.

– Zgadzam się z tym stwierdzeniem. Nowy litewski rząd będzie musiał wypracować stanowisko wobec wydarzeń w Polsce. Trzeba będzie wyważyć chęć zachowania jak najlepszych stosunków i współpracy, na których nam zależy, z zastrzeżeniami do praworządności, o których się mówi. Na razie jest za wcześnie by powiedzieć jakie przyjmiemy stanowisko. Musimy też pamiętać, że Litwa ma też w tej kwestii pracę domową do odrobienia – istnieją orzeczenia Europejskiego Trybunału Prawa Człowieka, które nie są realizowane. Mamy luki prawne, na które nam wskazują nie tylko sądy, ale organizacje międzynarodowe, np. Rada Europa i jak już wspominałam nie mamy ustawy o mniejszościach narodowych.

Przewodnicząca litewskiego sejmu Viktorija Cmilyte-Nielsen powiada, że „Litwa nie może przymykać oczu na to, co dzieje się w Polsce”

– Biorąc pod uwagę fakt, że mamy pandemię i protesty na Białorusi, Litwa chciałaby, by Polska była krajem jej przyjaznym. Nie możemy jednak nie zauważać faktu, że nie wszystkie decyzje naszego sąsiada są racjonalne. Napięcia w Polsce są dostrzegane na Litwie.

Popiera pani polski Strajk Kobiet?

– Fatalnie się stało, że ludzie w Polsce muszli wyjść na ulice w czasie pandemii, kiedy przebywanie w dużych grupach jest po prostu niebezpieczne. Rozumiem jednak powody, dla których kobiety protestują. Chodzi o coś więcej niż ograniczenie prawa aborcyjnego. Decyzje w takich sprawach jak prawa kobiet, czy zmiana przepisów aborcyjnych, powinny zapadać w parlamencie zgodnie z parlamentarną procedurą i zwyczajami demokratycznymi. Co więcej takie zmiany powinny być poprzedzone debatą. Na Litwie również podejmowano próby zaostrzenia przepisów aborcyjnych w Sejmie. Projekt w tej sprawie przedstawiła Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, ale to się nie udało. Mamy więc w tym względzie znacznie bardziej liberalne prawo niż w Polsce.

A co z małżeństwami osób tej samej płci? Popiera je pani? Litewska konstytucja definiuje małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety…

– Tak, małżeństwo według Konstytucji Republiki Litewskiej możliwe jest tylko pomiędzy mężczyzną i kobietą, ale zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego z roku 2019 definicja rodziny jest neutralna wobec płci. W umowie koalicyjnej partii rządzących w nowym Sejmie mamy zapisane zobowiązanie do dążenia uregulowania prawnego partnerstwa neutralnego wobec płci.

Rozumiem, że teraz jako minister będzie pani jeszcze trudniej pogodzić życie zawodowe z rodzinnym. Jak sobie z tym radzi?

– Nie jest łatwo, bo mam prawie trzyletniego syna, który wymaga opieki. Na szczęście bardzo pomaga mi mąż, który od trzech lat jest na urlopie tacierzyńskim. Muszę przyznać, że na Litwie to bardzo rzadkie rozwiązanie, ale przecież ojcowie też wspaniale sobie radzą.

Nie będzie miała już pani czasu na słuchanie Metaliki?

– Bez przesady, wygospodaruję na to chwilę.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNowe zasady od 28 grudnia
Następny artykułDotacja na zakupy gminy jest bez VAT [WYROK NSA]