A A+ A++

W programie 28. Międzynarodowych Dni Filmu Religijnego znalazł się przedpremierowy pokaz filmu brytyjskiego reżysera Jonathana Glazera, pt. „Strefa interesów”, który przedstawia życie rodzinne komendanta KL Auschwitz Rudolfa Hössa w sąsiedztwie piekła na ziemi (22.02.).

Wprowadzenia do filmu dokonał Tomasz Hanejko, kierownik Muzeum – Miejsce Pamięci w Bełżcu Niemiecki Nazistowski Obóz Zagłady (1942-1943). Historyk przybliżył widzom osobę pierwszego komendanta obozu w Bełżcu gdzie Niemcy zamordowali około pół miliona Żydów – Christiana Wirtha, oficera policji, inspektora „ośrodków eutanazji” akcji T4 (akcja uśmiercania osób niepełnosprawnych i psychicznie chorych przeprowadzona w nazistowskich Niemczech), jednego z głównych wykonawców ludobójstwa Żydów podczas akcji „Reinhardt”.

Kolejnym scharakteryzowanym był Rudolf Höss, pan życia i śmierci, czyli organizator i pierwszy komendant KL Auschwitz, człowiek odpowiedzialny za śmierć milionów ludzi. Bezwzględność i brak skrupułów moralnych z pewnością ułatwiły mu błyskawiczną karierę w reżimie nazistowskim. Objęcie kierownictwa obozem w Auschwitz było świadectwem, że Höss stał się jednym z najbardziej zaufanych ludzi Hitlera. Na początku lat dwudziestych związał się z ruchem narodowosocjalistycznym, wyraźnie wpatrzony w jego wodza, Adolfa Hitlera, aczkolwiek jako młody człowiek był pilnym ministrantem, często się spowiadał, a jego ojciec widział go jako księdza. Hössa od Wirtha różniło to, że był wprost estetą, nie kalał własnych rąk krwią mordowanych więźniów, natomiast Wirth mordów dokonywał osobiście. Szczególną cechą wspólną „rasy panów” był fakt, że obydwaj zarządzali fabrykami śmierci, niczym potężnymi korporacjami z Centralą w Berlinie, nastawionymi na maksymalny zysk dla III Rzeszy. Zagłada była bardzo opłacalnym interesem. Rudolf Höss opuszczając swoją willę w Auschwitz, potrzebował czterech wagonów, aby zapakować majątek, jaki uzyskał jako komendant obozu zagłady. Nie czuł się winny. Ślepo wierzył w wyższość swojego narodu.

Polska premiera filmu, w której uczestniczyli reżyser i ekipa producencka, odbyła się w kinie Muzeum Auschwitz, bowiem bez współpracy z Muzeum Auschwitz ten film by nie powstał. Historyczny dramat wojenny, dla niektórych widzów horror, jest koprodukcją Wielkiej Brytanii (to brytyjski kandydat do Oscara), Polski i USA. Wszystkie zdjęcia zostały nakręcone w Polsce, odpowiadał za nie nominowany do Oscara Łukasz Żal („Zimna wojna”, „Ida”).

Film „Strefa interesów” otwiera ziejąca z ekranu dwu minutowa ciemność. Od tej chwili widz nie zazna spokoju, bowiem diaboliczna muzyka zapowiada koszmary z otchłani piekła. Bohaterów filmu poznajemy nad jeziorem. Korzystają z łaskawości łona natury, wdychają sielankę, którą oferuje piękna okolica. Jest lato 1943 r. Dorośli i dzieci – rodziny jak z obrazka. Panuje niczym nie zmącona idylla. Gdyby nie dźwięki, które otworzyły “Strefę interesów” nie wiedzielibyśmy, że do czynienia mamy z filmowym portretem Zagłady. Kontrast jest szokujący.

To dla widzów nietypowe spojrzenie na II wojnę światową i Holocaust. Jonathana Glazera interesują oprawcy, a nie ofiary. Najważniejsza idea była taka, żeby obserwować postaci i zapomnieć o wszystkich trikach filmowych i operatorskich. Twórcy są jedynie niemymi świadkami, którzy ustawiają kamery niczym jedno wielkie oko. W tym filmie chodzi o to, żeby maksymalnie zbliżyć się do prawdy, być tak blisko życia, jak to tylko możliwe. Nie pokazywać wszystkiego, ale sugerować poprzez dźwięk, co dzieje się w pobliżu.

Film jest chłodny i bez emocji. Te są za to u widza, bo oglądanie (a przede wszystkim słuchanie) “Strefy interesów”, to wstrząsające doświadczenie. Sceny nie są makabryczne, nie epatują okrucieństwem, to muzyka jest psychodeliczna, a dialogi się dla widza koszmarem.

O fabule zdecydowały Jonathana Glazera dziewięcioletnie przygotowania do filmu, który wychował się w rodzinie żydowskiej w Londynie. Jego przodkowie wyemigrowali do Anglii z rejonów Litwy i północno-wschodniej Polski pod koniec XIX wieku. Reżyser po otrzymaniu dostępu do archiwum w Muzeum Auschwitz oraz po rozmowach z ostatnimi żyjącymi świadkami funkcjonowania obozu zagłady, zdecydował się przedstawić życie codzienne niemieckiej rodziny, która w czasie wojny mieszkała tylko 97 metrów od piekła KL Auschwitz.

Centralnymi postaciami filmu uczynił Rudolfa Hössa i jego najbliższych, żonę Hedwig oraz pięcioro dzieci. Ostatnia córka urodziło się w Auschwitz (1943 r.) w idyllicznym domu z przepięknym ogrodem, gdzie kwitły dalie, floksy i róże na glebie sowicie podsypywanej prochami ludzkimi przez ogrodnika Hössów, tuż obok obozu zagłady. Na Rudolfie opady z pieców krematoryjnych, osiadające na jego twarzy, nie robią wrażenia, tylko… niszczenie bzu.

Przed wojną właścicielem tego domu był starszy sierżant Józef Soja, który we wrześniu 1939 r. wyruszył na wojnę ze swoją jednostką wojskową, a w maju 1940 r. do opuszczenia rodzinnego domu zmuszona została żona Józefa. Wówczas wprowadził się tu Rudolf Höss. Rodzina spędzała czas w ogrodzie, nad basenem, na rybach, podczas gdy za murem działo się piekło, ale krzyki, strzały nie mąciły beztroskiego życia Hössów, takiego, jakie sobie wymarzyli. “Dzieci mogły szaleć do woli, żona miała tyle ulubionych kwiatów, że czuła się wśród nich jak w raju” – napisał we wspomnieniach Höss, jeden z największych masowych morderców w historii. Będąc komendantem KL Auschwitz osobiście odpowiadał za dokonane tam ludobójstwo i metody jego przeprowadzania, czyli komory gazowe i krematoria. Urodzony w katolickiej rodzinie, wychowany do bezwzględnego posłuszeństwa Höss, był głową i sercem całego obozowego kolosa. Ten kat kochał dzieci, oczywiście swoje i zwierzęta, więźniami się brzydził. Wraz z żoną Hedwig tworzyli żyjącą w luksusie rodzinę z piekła rodem.

Trochę inne zdanie o tej idylli, po jednym dniu pobytu u córki, miała jej matka. Najpierw nie mogła wyjść z zachwytu jak się jej Hedwig urządziła, chociaż dym wywoływał u matki kaszel. Dopytywała, czy służącymi są Żydówki. Córka uspokoiła matkę, że Żydzi są za murem, a służba to polskie kobiety ze wsi. Matka skarżyła się, że ubiegła ją sąsiadka i kupiła na licytacji zasłony, które jej się bardzo podobały w domu Żydówki, u której służyła. Jednak buchający z kominów obozu ogień, który rozświetlał noc, dobiegające krzyki, piski, strzały nie pozwolił jej na spokojny sen i opuściła willę bez pożegnania. A może jednak zdecydowały inne względy?

Hössowie żyją zgodnie, ona wychowuje dzieci, zajmuje się ogrodem, otrzymuje z obozu produkty żywnościowe, odzież odebraną ofiarom i łaskawie obdziela służbę. Dla siebie zachowuje futro i korzysta z pomadki znalezionej w jego kieszeni. Żadnych trosk, ziemski raj. Jednak kiedy Höss otrzymuje rozkaz przeniesienia, a Hedwig nie chce opuszczać Auschwitz, urządza mu awanturę, jak Rudolf może jej to robić. Jego żona mawiała: “Tu żyć i tu umierać”. Oboje się uzupełniali, a Hedwig nazwana przez Rudolfa „królową Auschwitz” była tym zachwycona. Żona komendanta obozu czuła się w Oświęcimiu jak w niebie. Zachowywała się jak pierwsza dama. Można odnieść wrażenie, że w domu to Hedwig grała pierwsze skrzypce. Niuanse pokazują, że Hedwig miała wielbiciela, a komendant romans z ukrywaną służącą. Rodzina Hössów będzie tu mieszkać do końca 1944 r., choć sam Höss pełnił funkcję komendanta obozu do listopada 1943 r., kiedy zastąpił go najpierw Arthur Liebehenschel, a potem Richard Baer. Höss był w tym czasie oddelegowany do centrali w Berlinie. Na osobiste polecenie Heinricha Himmlera w maju 1944 r. służbowo wrócił do Auschwitz, by samodzielnie nadzorować akcję zagłady węgierskich Żydów (do lipca 1944 r. zamordowano w obozie jeszcze ponad 400 tys. osób). Höss miał większe plany, aby w jednym miejscu, w jednym czasie, zamordować 700 tysięcy Żydów z Węgier w celu optymalizacji zysków. Póki co, jego idea fix to patent na piec pierścieniowy, który działając non stop przyspiesza eksterminację.

Jonathan Glazer nie pokazuje makabrycznych obrazów Holokaustu, widz nie uświadczy na ekranie przemocy, tylko tło i dreszczotwórcze dźwięki uświadomią mu, gdzie rozgrywa się zwyczajna drama rodzinna, której jednak brakuje bliskości i czułości. Hössowie nie usłyszą krzyków i pisków mordowanych, bowiem oboje nie odczuwają żadnych emocji. Ot, zwykła dynamika codzienności, w zasadzie rutyna – mąż idzie do pracy, żona zajmuje się domem i dziećmi. Marzy też o wyjeździe do kurortu, do ulubionych Włoszech.

Höss po szkoleniu, inaczej „tresurze” dla esesmanów, jest typem robota, a nie żywego człowieka. Sam nie jest zdolny do osobistego znęcania się nad ofiarami. Wychowany do bezwzględnego posłuszeństwa, pedantycznie wypełnia swoją funkcję. Zło jest tu takie banalne. Tymczasem widz od pierwszych scen czuje się niekomfortowo, bo wszystko co widzi w zachowaniu małżeństwa Hössów jest tak wynaturzone, że trudno to pojąć. Nie ma zbędnych scen. Stworzono mistrzowski, wykalkulowany na chłodno scenariusz. W rolach głównych obsadzono niemieckich aktorów – Rudolfa Hössa (gra Christian Friedel), jego żonę (Sandra Hüller) co dopełnia autentyczności obrazu, z pozoru tylko o minimalistycznej ekspresji.

Okrucieństwo Holokaustu Glazer ujmuje w sprowadzeniu tytułowej strefy do obrazu codzienności, błahego rejestru życia rodziny uprzywilejowanej i jakby odklejonej od świata, który istnieje za murem. Codzienność jest bowiem okrutnym kontrapunktem dla tego, co istnieje za murem — po sąsiedzku — a dźwiękowy pejzaż śmierci stale o tym przypomina. “Strefa interesów” zabiera poczucie komfortu i mrozi krew w żyłach. Powstał druzgocący w swej wymowie rejestr, na wskroś awangardowy i przeszywający, ale też po prostu potrzebny. Bo gdy Glazer w pewnym momencie przenosi nas do współczesności, prosto do Muzeum w Oświęcimiu, to staje się to klarowne, że jego spojrzenie nie jest oderwane od rzeczywistości. Pomimo agresywnej estetyki, mocnej symboliki, i tkwienia w ciągłej próbie atakowania strefy komfortu widowni, “Strefa interesów” to także dzieło, które bardzo mocno tkwi w tu i teraz.

„Strefa interesów” to wstrząsający obraz siły zaprzeczenia, która pozwala czynić zło bez empatii. Film pokazuje Zagładę jak nikt nigdy dotąd. Pokazuje obojętność człowieka na zło, jak nigdy dotąd. W tym, co otacza widza, jest tylko czerń i absolutne zło. Twórcy długo poszukiwali światła, które dałoby nadzieję. Nieoceniona była pomoc Bartka Rainskiego, który odnalazł Aleksandrę Kołodziejczyk, z domu Bystroń z Brzeszcz. Nie była więźniarką. To trzynastoletniej dziewczynka, która robiła absolutnie co mogła, żeby pomagać więźniom. Współpracować z Armią Krajową. Wychodząc z domu, idąc do pracy, dawała jedzenie pracującym więźniom. Nie bała się, a przecież i jej, i jej bliskim groziła za to śmierć. Wśród więźniów mówiono na nią “Juden Tante”, czyli “żydowska ciotka”, bo często ratowała Żydów. W filmie aktorka występuje w sukience 13-letniej Oli i jeździ na zachowanym jej rowerze.

***

Obóz w Auschwitz utworzony został przez Niemców w połowie 1940 r. na przedmieściach Oświęcimia, włączonego przez nazistów do Trzeciej Rzeszy. Bezpośrednim powodem utworzenia obozu była powiększająca się liczba aresztowanych masowo Polaków i przepełnienie istniejących więzień. Strefa interesów (niem. Interessengebiet) – termin używany na określenie obszaru wokół kompleksu obozowego Auschwitz zastrzeżonego dla Schutzstaffel (SS), podlegającego administracji macierzystego obozu. Firma kojarzona ze sprzętem AGD, była prawdziwym gigantem nazistowskiego przemysłu – mariaż biznesu i nazistowskiego reżimu. W filmie pada jej nazwa, ale firm wykorzystujących więźniów obozu w Auschwitz było więcej. Kilkadziesiąt wielkich korporacji mogło profitować i zasilać bank III Rzeszy. Strefa interesów obejmowała obszar 40 km wokół obozu zagłady w Oświęcimiu.

***

Rudolf Höss, przebywając w więzieniu, w oświadczeniu napisał: „Z łagodnego i uczynnego człowieka stałem się największym, ślepo ufającym rozkazom ludobójcą”. W więzieniu w Wadowicach nawrócił się i wyspowiadał. Rozgrzeszenia udzielił mu jezuita Władysław Lhon. Kat wykonał wyrok śmierci na Hössie w kwietniu 1947 r. Na terenie obozu w Auschwitz stanęła specjalnie zbudowana szubienica, by nie bezcześcić tej, na której ginęły jego ofiary.

***

„Spodziewali się najgorszego – ale nie tego, co niewyobrażalne.” /Charlote Delbo/
Film „Strefa interesów” to luźna adaptacja książki o takim samym tytule Martina Amisa, uhonorowany Grand Prix na festiwalu w Cannes i pięciokrotnie nominowany do Oscara.

Premiera filmu „Strefa interesów” w CKF „Stylowy” w Zamościu w dniu 08.03.2024 r. Film zostanie pokazany również w Zamojskiej Akademii Kultury ul. Akademicka 8, sala kinowa „Od A do Z”, w Kinie konesera w dniu 14.03.2024 r. o godz. 18.30.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDramatyczny los zasłużonego klubu. Najgorzej od 17 lat. Oto tabela II ligi
Następny artykułNoc, której obudził się Laurier (2022) – recenzja serialu [Canal+]. Xavier Dolan w stanie czystym