A A+ A++

To zjawisko polityczno-społeczne zaczęło się ponad miesiąc temu, teraz szybko gaśnie, ale wciąż trwa pod prowokacyjną, dziwną i mocno nieprawdziwą nazwą.
Najpierw wyszły na ulice polskich miast kobiety, by protestować przeciw orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, który okazał swoje „zniewolenie” tekstem Konstytucji RP i uznał, że życie każdego człowieka musi być chronione od momentu jego poczęcia. Grozę protestu można określić brutalnie jako żądanie kobiet, by pozwolono im zabijać ich własne, nienarodzone dzieci. Mniej brutalnie, jako domaganie się, by im pozostawiono wybór, usunąć, czy nie usunąć ze swojego łona ów „zlepek komórek”, który tylko podobno jest żywym człowiekiem we wczesnej fazie rozwoju. Gniewne, ale też smutne i zatroskane twarze wielu uczestniczek protestu zdawały się mówić: „Przecież ja nie chcę tych niewinnych, bezbronnych dzieci zabijać, ja tylko chcę mieć wybór, bym sama mogła decydować o swoim ciele.”
Szły więc z kartonami i tablicami, na których koślawym pismem oznajmiały: „odwalcie się od mojej macicy”, „ moja cipka, moje ciało, moja sprawa”,  „***** *** ” i coraz gęściej „wyp…..lać”. Tak krzyczały, choć musiały być świadome tego, że poczęte dziecko jest odrębnym ciałem, nowym człowiekiem powierzonym przez naturę odpowiedzialności i ochronie matki. A potem z każdym dniem coraz częściej za hasłami o „mojej macicy” pojawiali się jacyś mężczyźni, szeregi protestujących wykruszały się. W ich miejsce gęstniała obecność polityków opozycji i szczególnie agresywnych posłanek, atakujących funkcjonariuszy policji gwałtownymi ruchami rąk uzbrojonych w poselskie legitymacje. Już wcześniej na czoło wysunęła się grupa rozpoznanych wcześniej ulicznych awanturnic. Ich liderka, o nazwisku Lempart, oznajmiła, że protesty nie są żadnym spontanicznym protestem, a są rygorystycznie i bardzo sprawnie przez nią organizowane. Dalej opieczętowała to swoje wyznanie wielokrotnie powtórzonym i głośnym hasłem „wypier….ć” i ujawniła nazwę określającą już zorganizowany, całkiem nie spontaniczny ruch protestu jako „Ogólnopolski Strajk Kobiet.”

Strajk kobiet? Strajk?

Obrazki pokazywane przez różne telewizje pokazują coraz mniej liczne grupki protestujących, które zdają się wyżywać w utarczkach ze wszystkimi, w okazywaniu jak najbrzydszej wulgarności i w atakach na policjantów, ale jako żywo nie kojarzą mi się z jakąkolwiek znaną formą strajku. W ciągu tych kilku tygodni przyglądałem się jak wygląda życie w Krakowie. Byłem w Rynku, na placach, ulicach, w komunikacji miejskiej, w sklepach, księgarniach, aptekach, parkach, kościołach, w biurach, urzędach, na Wawelu… wszędzie widziałem kobiety, pracujące, spieszące do pracy, zajmujące się dziećmi, obsługujące w sklepach, modlące się w kościołach i jakby nikogo nie brakowało. Ludzie są uwięzieni w domach pandemią, a widoczne proporcje obecności kobiet aktywnych  poza domami są całkiem zwyczajne. Kto zatem strajkuje i na czym to polega?
Miałem niecne skojarzenia z tymi strajkami, więc sprawdziłem wieczorową porą kilka krakowskich ulic z latarniami i tam rzeczywiście było pusto, a nawet ostatnio władze miasta zaczęły z jakiegoś powodu gasić latarnie. Nie zadałem sobie trudu, by zbadać jak wygląda sytuacja „strajkowa” w agencjach towarzyskich, zatem poddaję się. Nie rozwiążę zagadki, czy nazwa „strajk” zastosowana do tego, co ma miejsce na ulicach Warszawy, oznacza to, co przywykliśmy określać takim słowem.
Wątpliwości są tym większe, że tak naprawdę nie wiadomo kto strajkuje? Czy rzeczywiście są to kobiety? Z jednej strony na ekranach telewizji widzimy grupy ludzi, wśród których rozpoznajemy z łatwością mężczyzn. Wśród nich mogą być takie jak Margot, która czuje się kobietą, choć wygląda na mężczyznę, ale takie dewiacje są raczej rzadkie. Można się domyśleć, że ci obecni tam mężczyźni wspierają „strajk”, ale i tak nie ma pewności, czy reszta to kobiety, zwłaszcza czy są to polskie kobiety, bo Lempart mogłaby być Frau, a Suchanow brzmi jak Mołotow, albo Andropow.
Twierdzę, że te „strajkujące” i pojawiające się w TV osoby nie są kobietami, a tym bardziej nie są polskimi kobietami. Polskie kobiety w olbrzymiej większości nie domagają się zabijania własnych dzieci, nie używają wulgaryzmów, są głównym ośrodkiem i spoiwem swoich rodzin,  od wieków są ostoją patriotyzmu i wszystkie, bez wyjątku są piękne. Jeśli w pierwszych dniach protestu niektóre z polskich kobiet pojawiły się na ulicy w geście zademonstrowania własnej niezależności, dumy i kobiecej solidarności, świadomość prawdziwych celów uzurpatorek, które przypisały sobie przywództwo protestu, nie pozwoliła im kontynuować identyfikacji z takimi celami. Skłońmy głowy z uszanowaniem, bo zastępy :strajkujących nikną, a to oznacza, że nasze Panie zachowują się jak trzeba.
           

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Solidarność” nie chce niedzieli handlowej 6 grudnia. Apel do prezydenta
Następny artykułPolicja Mińsk Maz.: Policjanci z „drogówki” odnaleźli rower chwilę po zaistniałej kradzieży