A A+ A++

Obejrzałam ostatni odcinek Mad Men. JAK ŻYĆ bez Dona Drapera, ja się pytam?

Wiem, wiem mam opóźniony zapłon, jestem zacofana itd. Teraz ogląda się przecież Czarnobyl, Opowieść podręcznej, Stranger Things czy Wielkie kłamstewka, a o serialach takich jak Mad Men już nikt nie mówi. Nie martwcie się, nowości też podglądam – na końcu tego posta znajdziecie moją listę. Kiedy je oglądam? Na bieżni w czasie rozgrzewki, w tramwaju, kiedy nie czytam, kiedy wyciągam naczynia ze zmywarki, rozwieszam pranie, układam brania, gotuję albo jem, ale są i takie, których fabuła jest na tyle wciągająca, że siadam i nie robię nic innego. Ale dziś o kilka słów o Donie Draperze!

To nie była miłość od pierwszego wejrzenia

Do „Mad Men” podchodziłam kilka razy, bo to serial, który wymaga cierpliwości. Nie porywa wartką akcją od pierwszego odcinka i tak jest już właściwie do końca (spokojnie można przerywać w połowie, gdy się już zje obiad i kończyć go następnego dnia w porze lunchu;). Przyciąga za to czym innym: klimatem i cudownymi postaciami, w które po prostu trzeba poznać i polubić. A jest na to czas!

Tyle czasu razem!

92 odcinki, każdy średnio 47 minut, czyli aż 72 godziny mojego życia spędziłam z Donem Draperem, Rogerem Sterlingiem, Peggy Olson i resztą brygady z Madison Avenue (oglądałam go od kwietnia do dziś). To dlatego, do serialowych bohaterów przywiązujemy się znacznie bardziej niż do filmowych, bo najzwyczajniej w świecie spędzamy z nimi duuużo więcej czasu.
Towarzyszą nam w podróży, przy jedzeniu, gotowaniu, przed snem. Podglądamy ich w różnych życiowych sytuacjach, często bardzo intymnych. Zwykle wiemy o nich znaczenie więcej niż o naszych najbliższych przyjaciołach czy rodzinie.

Co ciekawe, badania pokazują, że w momencie, gdy kończymy oglądać serial, który nas wciągnął, odczuwamy coś na kształt straty, tęsknoty. No i ja za moim Donem Draperem i Joan Holloway już zaczęłam tęsknić! Jeśli oglądaliście coś podobnego, koniecznie polećcie!

A oto moja lista seriali na różne okazje:

(seriale oglądam w oryginale albo po angielsku, kiedy są np. hiszpańskie, więc zamieszczam oryginalne tytuły). Pewnie o czymś zapomniałam, ale te najbardziej utkwiły mi w pamięci.

Na poprawę humoru:

Friends – tak, należę do upierdliwego gangu, który każdy odcinek widział przynajmniej 10 razy. I choć minęło tyle lat, a ja Przyjaciół znam na pamięć, wciąż do nich wracam. Jestem jedną z tych osób, która na każdą sytuację życiową ma odpowiedź: Był taki odcinek Friendsów, w którym …

Modern Family – długo nie mogłam znaleźć niczego, co mnie rozweseli równie skutecznie, co Przyjaciele (Np. How I met Your Mother zupełnie mnie nie śmieszy), ale Modern Family pokochałam! Tutaj napisałam więcej:

The Big Bang Theory – bawi czasem nawet dużo bardziej niż Przyjaciele, choć jest to nieco inny humor. Uwielbiam! I jest tak wiele odwołań do współczesnych wydarzeń z różnych dziedzin życia. Jeśli jeszcze nie oglądaliście, warto dać szansę temu serialowi. Aż sama chyba wrócę w jesienne, deszczowe dni.

The Web Therapy – wodziałam tylko dwa sezony. Bardzo abstrakcyjny humor, Rudzik zupełnie nie mógł pojąć, że mnie to bawi, ale ja umierałam ze śmiechu. Jeśli lubicie Phoebe z Friendsów, zakochacie się w nowej bohaterce, którą stworzyła Lisa Kudrow. Świetne!

Special – jak sam tytuł mówi serial jest bardzo wyjątkowy. Nie spodoba się każdemu, ja go polubiłam.

Wypełniacze czasu:

Są to seriale, których nie oglądałam w skupieniu, tylko lecą w domu, kiedy myję podłogi, naczynia, gotuję. Uprzedzam: włączam wtedy głupotki z segmentu High School i czuję się jak nastolatka. Tyle, że zamiast lokówki i błyszczyka trzymam w ręku mopa 😉

Riverdale – trzeciego sezonu już nie dałam rady, ale pierwsze dwa były całkiem przyjemne. Szczególnie dla oka. Wszyscy tacy piękni i mroczni.

Gossip Girl – klasyk, którego przedstawiać nie trzeba. Oglądałam, gdy urodziła się Nela i sporo czasu spędzałam na karmieniu. Byłam zmęczona, potrzebowałam czegoś, na czym nie trzeba się skupiać, zerkałam na co któryś odcinek i nic mi nie umykało, a do tego ja w dresie, a one takie piękne w dizajnerskich ciuszkach z idealnymi falami. Tego mi wtedy było trzeba 😉 Taka odskocznia w zupełnie inny świat. Niemalże fantasy 😉

You, me & her – lekkie, nieangażujące, ale całkiem przyjemnie się ogląda i dość ciekawy motyw, czyli: Kochanie, a co Ty na to, byśmy podgrzali atmosferę w sypialni i przygarnęli sobie jeszcze jedną dziewczynę…

Mega wciągające, jest napięcie

Money Heist, czyli Dom z Papieru – bezapelacyjnie najlepszy serial jaki od lat widziałam! Ale to już każdy wie. Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji go obejrzeć, bardzo zachęcam. Przysięgam, że nie pożałujecie. Jest klimat, są świetne postaci, muzyka, zdjęcia, napięcie – jest wszystko!

Quicksand – to jedne z tych seriali, przy których sprzątać się nie za bardzo da. wgniata w krzesło od pierwszych minut. Ciężki temat, ‘ryje beret’, ale moim zdaniem warto. Bardzo dobry.

Miłość/sex/związki/babskie sprawy

Big Little Lies – i książka, i serial – świetne. Wstyd się przyznać, ale drugiego sezonu jeszcze nie widziałam! Bardzo kobiecy, ale nie przesłodzony. Świetna obsada, historia, widoki, muzyka. Bardzo mi się podobał i to już po lekturze.

Wanderlust – Nieco znużona długim małżeństwem para wpada na pomysł, by się otworzyć i zacząć sypiać z innymi ludźmi, ale nie w trójkącie jak w You, me & her tylko ja mam swoich kochanków, ty masz swoje dziewczyny, ale na noc wracamy do domu. Bardzo ciekawy serial, doskonała obsada, dobre watki poboczne – świetny!

The Affair – Jak jedno i to samo wydarzenie widzi on, a jak ona. Pierwszy sezon totalnie mnie w sobie rozkochał, drugi był życiowy, ale dwa kolejne już bardzo słabe. Jednak dla początków warto obejrzeć.

Sex and the City – klasyk, który trzeba obejrzeć. Ja widziałam jakieś dwa razy. Chyba niebawem obejrzę trzeci. Jest ponadczasowy, zupełnie się nie starzeje i tak życiowy, tak prawdziwy i oczywiście przyjemny dla oka.

Girls – to trochę jak Sex and the City do góry nogami. Czyli mamy dziewczyny, mamy NYC ale nie są takie piękne jak Carrie i jej koleżanki, nie noszą kreacji od Gucci i Prady, sikają do wanny, upijają się, bzykają z kim popadnie, ale dają się polubić. Może właśnie dlatego, że nie są idealne 🙂

Desperate Housewives – ach, kiedy to było!

Wystarczy! Teraz czas na Wasze typy!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOcet grzybowy – coś takiego!
Następny artykułTumanowicz: Konfederacja doprowadzi do rozdziału LGBT od państwa