A A+ A++

Swój projekt nazwał “Kopia Życia”. Zadbał o wytrzymałe nośniki, na których zarchiwizować można zdjęcia, filmy i dokumenty tysięcy ludzi. Jest pewien, że dysponuje technologią, wiedzą i możliwościami, aby przekazać dorobek intelektualny następnym pokoleniom.

Joanna Klimowicz, WP: Jakie dane chce pan zachować dla potomnych i w jaki sposób zamierza Pan to zrobić?

Kamil Stasiak, od 16 lat pracujący w branży komputerowej, w Siemiatyczach prowadzi rodzinną firmę: Każdy z nas ma dane niezwykle ważne, np. fotografie z wesela, nagrania z pierwszym krokiem dziecka, dokumenty lub dane firmy. Zauważyłem, że ta nasza dzisiejsza twórczość jest niestety bardzo ulotna. Łatwo można dane cyfrowe stracić, nie trzeba się nawet mocno o to starać. Czy to przez przepięcia elektryczne, zmiany temperatur, promieniowanie elektromagnetyczne czy katastrofy naturalne. Nie ma tygodnia, by nie przychodził do mnie ktoś z uszkodzonym dyskiem przenośnym, pendrivem, kartą pamięci. Dziś drukujemy około stu razy mniej zdjęć niż 30 lat temu. Ja w tym roku – jeszcze żadnego.

Zostawiamy je w chmurze.

– Co niesie ze sobą ryzyko. Słyszy się o włamaniach i usuwaniu danych serwerów albo publikowaniu prywatnych zdjęć gwiazd. Ja swoje cenne rzeczy wolałbym mieć zachowane gdzieś w bliskiej odległości, a nie na serwerze w Australii. Od trzech lat kiełkował mi w głowie pomysł, żeby przekonać klientów do tego, że archiwizacja może być tania, szybka i prosta. Zacząłem szukać w tym celu bunkru na linii Mołotowa w mojej okolicy [w pasie sowieckich umocnień z 1939 roku – red.] Bunkier kojarzył mi się z czymś trwałym, bezpiecznym. Dopiero w tym roku znalazłem miejsce idealne.

Gdzie to jest?

– Przy drodze krajowej, tuż przy samym Drohiczynie, 500 metrów od wjazdu do miasteczka. Mnóstwo osób przejeżdża tą trasą, zatrzymuje się, ogląda, nawet mi pomaga. Bunkier od paru miesięcy remontuję, prowadząc prace konserwacyjne. Przede wszystkim trzeba było go odgrzebać, bo był przykryty skarpą piachu i całkowicie zarośnięty drzewami, nawet miejscowi o nim zapomnieli. Zdążyliśmy zagospodarować teren dookoła i – co najważniejsze – połatać dach. Myślałem, że uda się też wstawić drzwi skarbcowe, ale pandemia nam nie pomaga.

Jak bunkier ma docelowo wyglądać?

– Marzy mi się science fiction, z archiwum cyfrowym w środku. Działać to będzie tak: przychodzi pani do mnie (bądź ja do pani), podpisujemy umowę na 5, 10, 20 czy 30 lat; ustalamy warunki, np. że pani rodzina będzie miała wgląd do tych danych za ileś lat, albo wszyscy będą mieli ten wgląd w jakiejś dalszej perspektywie czasowej. Bunkier jest archiwum całkowicie offlinowym, nie ma żadnego połączenia z internetem. Będzie miał poczwórny sposób zabezpieczeń. Nie dość, że trzeba by było się do niego włamać – a będzie go zabezpieczać warstwa betonu o klasie wytrzymałości C100/115, później włamać się do sejfów ognioodpornych, to potem trzeba by było rozdzielone do dwóch różnych sejfów dane połączyć i wreszcie – złamać szyfry.

A na jakich nośnikach mają być magazynowane dane?

– Na poliwęglanowych płytach optycznych z mineralną granitową warstwą zapisu M-DISC. Konkretnie będą to produkty firmy Verbatim, która zainteresowała się moim przedsięwzięciem. Trwalszego nośnika nie wynaleziono. Tę trwałość szacuje się na tysiąc lat! A jeżeli wyeliminujemy promieniowanie ultrafioletowe, zapewnimy stałą temperaturę i odetniemy dopływ tlenu, to myślę, że jest to realne.

Jest jeszcze inna część projektu – kapsuła czasu, która ma stanąć w centrum Siemiatycz. O co w niej chodzi?

– O pamięć o nas. Jestem typem naukowca, trudno mi się pogodzić z tym, że odejdziemy i nic po nas nie zostanie. Jeśli nie zabezpieczymy dobrze tego, czego uczymy się jako cywilizacja, być może kiedyś będziemy musieli zaczynać od początku. Niewykluczone, że kapsuła czasu będzie jedyną pamiątką po nas, jeśli wydarzy się kiedyś taki “Mad Max”. Bunkier ma być archiwum bieżącym, a kapsuła – pamiątką po nas. Miałaby stanąć w Siemiatyczach na skwerze koło fontanny lub przy nowym deptaku koło zalewu. O tym zdecyduje miasto.

Władze miasta Siemiatycze panu pomagają?

– Tak, przedstawiłem burmistrzowi mój pomysł i spodobał mu się. Przejrzeliśmy internet i okazało się, że nie ma kapsuły cyfrowej w skali światowej. Owszem, były do tej pory, np. wmurowane w wieże kościołów czy fundamenty pałaców jakiś tuby, beczki czy słoje, zawierające zdjęcia, gazety, monety – tego typu drobiazgi. Nasz projekt zakłada archiwizację danych cyfrowych mieszkańców, urzędów i firm. W takiej kapsule, która ma mieć mniej więcej 3 na 3 metry, można zamknąć sto tysięcy historii osób.

Byłem pewien, że na świecie, gdzie mieszka 7 miliardów ludzi, wszystko już wynaleziono. A jednak jeszcze się da! Miasto zajmie się samą skorupą – konstrukcją kapsuły i miejscem, gdzie miałaby stanąć. Ja natomiast – jej rdzeniem, czyli sejfami ognioodpornymi i takimi samymi nośnikami danych jak w bunkrze, z nagranymi danymi, plus sprzętem do ewentualnego ich odtworzenia, bo musimy założyć, że ten sprzęt się z czasem zmieni.

Jak wejdziecie w posiadanie danych osób?

– Ogłosimy ich zbiórkę. Będzie można je przynieść do mnie do firmy i przekazać, oczywiście nieodpłatnie. Dobrze by było te dane do kapsuły wstępnie przejrzeć, bo jeśli ktoś otworzy je, powiedzmy, za 50 lat, a tam byłaby jakaś przykra niespodzianka, jakieś sprośne rzeczy… Lepiej by byłoby, gdyby ktoś nie wrzucił do niej czegoś tak “dla jaj”. Czy może zaufać ludziom i pozwolić, by każdy wrzucił, co chce? Potrzebujemy jeszcze burzy mózgów, dopracowania tego pomysłu. Mamy już grubo ponad 3 tysiące chętnych mieszkańców okolic Siemiatycz. Kapsuła zrobiła chyba nawet większe wrażenie niż bunkier. Zresztą, jedno i drugie robi efekt wow.

A jakie dane sam pan by umieścił w kapsule?

– Chciałbym nagrać krótki filmik: jestem Kamil, mieszkam w Siemiatyczach, tu pracuję, oto moja rodzina i przekaz dla przyszłych pokoleń. Ktoś kiedyś kapsułę otworzy. Może będzie to jedyny ślad po współczesnej nam cywilizacji? I będzie to ślad z naszego miasta. Chociaż jestem za tym, by jak najwięcej miast ten pomysł naśladowało.

Czy ma on potencjał na promocję regionu i rozwój turystyki?

– Jestem pewien, że tak. Bunkier chciałbym zrobić na wzór “skynetu” z “Terminatora”. Żeby patrolowały go dwa drony, płot byłby zrobiony z płyt poliwęglanowych, przezroczystych tafli szklanych wpuszczonych w ziemię, z zastosowanym pod nimi paskami ledowymi i czujnikiem ruchu. Kiedy ktoś do niego podejdzie, tafla w tym miejscu podświetli się na czerwono. Sam bunkier miałby wplecione w beton ścieżki elektroniczne, podświetlone w żywicy epoksydowej diodami LED. Chciałbym, żeby wyglądał jak wielki żyjący układ elektroniczny. Będzie na co popatrzeć.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJak sobie radzić z nawałem pokarmu?
Następny artykułEndless Dungeon PC, PS5, XSX, PS4, XONE, Switch