A A+ A++

– Nienawidzę weekendów. Boję się ich. Są długie i puste. Samotne tak, że na samą myśl, że znowu się zbliżają, wpadam w panikę. Kiedy inni piszą na Facebooku radośnie „piątek, piąteczek, piątunio!”, ja zaczynam układać szczegółowy plan zadań, spotkań i zajęć, żeby jakoś przetrwać te dwa dni. Żeby się przez nie przeczołgać i dobrnąć do poniedziałku – opowiada 43-letnia Karolina, graficzka komputerowa z Gdańska.

Samotność dopadła ją jakieś pół roku po rozwodzie. Wcześniej była tak zajęta układaniem sobie na nowo życia, że czuła raczej ekscytację i zmęczenie, niż smutek. Ale kiedy już wynajęła nowe mieszkanie, kiedy ustawiła na regałach zabrane ze starego książki, nagle dotarło do niej: jest sama. Całkiem sama. Owszem, ma wierne przyjaciółki i mnóstwo znajomych, ale wszyscy oni mają partnerów, mężów, dzieci. Mają swoje życie, w którym w zwykłe dni tygodnia jest dla niej miejsce, ale w weekend nie.

– Kiedy byłam mężatką, zawsze czekałam na sobotę i niedzielę. To był czas śmiechu, wspólnego układania planów, czasem lenistwa i nudy. Ale było nam wesoło, bo byliśmy razem. Nawet niedzielne obiady u teściowej, choć zawsze na nie marudziłam, były fajne. Teraz w niedzielę zamawiam sushi i choć je uwielbiam, często smakuje gorzko – mówi Karolina.

Pandemia ją tylko dobiła. Na początku jeszcze dzwoniła do przyjaciółek, ale teraz wszystkie mają już tak dość tych zoomów i teamsów, że nie ma serca jeszcze im dokładać. Więc w weekendy Karolina po prostu nie wychodzi z łóżka. Pilnuje tylko, by mieć zawsze pod ręką książkę i laptop z Netflixem. I stara się jak najwięcej spać, bo wtedy czas szybciej mija i człowiek się jakoś doczołga do poniedziałku.

Jest bardzo źle

„Uczuciem, którego w czasie pandemii koronawirusa doświadczają miliony ludzi, jest samotność. Próbujemy uchronić się przed chorobą, więc nie możemy korzystać z dotychczasowych metod radzenia sobie z trudnymi emocjami: nie spotykamy się z rodziną, przyjaciółmi, nie widzimy nawet znajomych twarzy” – napisała na swojej stronie internetowej brytyjska fundacja Mental Health Foundation, która powstała już w czasie pandemii jako odpowiedź na coraz liczniejsze sygnały, że ze zdrowiem psychicznym Brytyjczyków jest bardzo źle.

W listopadzie ubiegłego roku na jej zlecenie przeprowadzono sondaż: okazało się, że 24 procent Brytyjczyków czuło się samotnych. Najczęściej na samotność skarżyli się ludzie młodzi, studenci, osoby bezrobotne i samotni rodzice. Opowiadali, że oprócz dojmującej pustki czują też nieustanny niepokój, martwią się i stresują i nie mają z kim o tym pogadać. Marzą o spotkaniu z bliskimi, ale nie chcą łamać przepisów, które zakazują takich spotkań. Zresztą na Wyspach są za to surowe kary. 18 procent ankietowanych przyznało, że nie widzi żadnej nadziei na poprawę sytuacji, a blisko połowa czuje narastającą frustrację.

Eksperci komentowali wówczas, że o ile każdy człowiek od czasu do czasu czuje się samotny i to nie stanowi większego problemu, o tyle przedłużające się poczucie osamotnienia to poważne zagrożenie dla zdrowia psychicznego.

Problem zauważył także magazyn „The Economist” publikując niedawno artykuł o ludziach, którzy robią kariery, mają interesujące hobby i świetnych przyjaciół, ale brakuje im kogoś bliskiego, kogoś, kto jest na wyciągnięcie ręki. Siedzą sami w domu i czują smutek, rozpacz, brak perspektyw. Bo inni mają rodziny, dzieci, a oni – tak im się przynajmniej wydaje – nikogo. I wstydzą się przyznać, co naprawdę czują. Przecież są ludźmi sukcesu.

Samotna kobieta Fot.: iStock

Tęsknię za przytulaniem

– Prawda jest taka, że w czasie pandemii stałem się zazdrośnikiem. Nie, nie zazdroszczę nikomu kariery ani pieniędzy. Zazdroszczę ludziom tego, że mają się do kogo przytulić. Zazdroszczę im, że mają męża, żonę i dzieci. Nawet tego im zazdroszczę, że mogą się z nimi pokłócić – opowiada Michał, redaktor w warszawskim wydawnictwie. Ma 50 lat i jest sam. Nigdy mu to specjalnie nie przeszkadzało, lubił mówić, że z nikim na stałe się nie zwiąże, bo jest zbyt wielkim egoistą, by się do kogoś dopasowywać, rezygnować ze swoich przyzwyczajeń, chodzić na jakieś kompromisy. Ale teraz dałby wszystko za to, by kogoś mieć, budzić się koło tej osoby rano, wypić razem kawę.

Michał od blisko roku pracuje zdalnie, ze współpracownikami komunikuje się na zoomie. Koronawirusa się boi, więc ogranicza wychodzenie z domu, nawet na wakacje nigdzie nie pojechał. Z nikim się nie spotyka, przestał do znajomych dzwonić, bo w sumie nie ma im nic do powiedzenia, a żalów nie chce wylewać. Zakupy robi w Żabce na rogu, to jego – jak zauważył któregoś dnia ze zdziwieniem – jedyny kontakt z żywym człowiekiem.

– Zaczynam wariować z tej samotności, nie radzę sobie z izolacją. Poszedłem do psychiatry, powiedział, że to depresja, dał leki. Na razie czuję się po nich jeszcze gorzej niż wcześniej, ale podobno trzeba trochę poczekać aż zaczną działać. A ja już nie chcę czekać, od blisko roku czekam na koniec pandemii i jest tylko coraz gorzej – mówi.

Epidemia samotności

– Relacje społeczne to nie tylko przyjemność, zabawa czy sposób pocieszania się w trudnych chwilach. One są niezbędne po to, by normalnie funkcjonować – mówi Livia Tomova, neurolożka z uniwersytetu Cambridge. Twierdzi, że bez relacji ludzie są narażeni na depresję. A chroniczna samotność – przypomina badaczka – to prosta droga do większej liczby osób zagrożonych atakiem serca, chorobą Alzheimera, a także samobójstw i śmierci.

„Jedna z metaanaliz pokazała, że osamotnienie jest związane z podobnym wzrostem umieralności, co palenie 15 papierosów dziennie albo co nadciśnienie tętnicze” – mówił w wywiadzie dla PAP dr hab. Łukasz Okruszek, profesor Instytutu Psychologii PAN, kierownik Projektu Samotność. Już wczesną wiosną razem ze współpracownikami badał samopoczucie Polaków. Okazało się, że przymusowe odosobnienie jest bardziej dotkliwe dla osób już samotnych niż dla osób o bogatej sieci relacji. Profesor Okruszek już wtedy mówił, że COVID-19 spowodował „epidemię samotności”.

Pół roku później na zlecenie Światowej Organizacji Zdrowia przeprowadzono badanie, jak z tą epidemią radzą sobie systemy ochrony zdrowotnej w 130 krajach. Wyniki były porażające: w większości z nich (93) pandemia spowodowała poważne problemy w funkcjonowaniu placówek zajmujących się zdrowiem psychicznym. Eksperci WHO podkreślali, że już wcześniej były one mocno niedofinansowane i przez to niewydolne, a pandemia tylko to ujawniła. Niestety oznacza to, że miliony ludzi, w tym także dzieci, nie mogą w tym trudnym dla nich czasie liczyć na profesjonalną pomoc.

Czasopismo medyczne „Journal of Psychoactive Drugs” opublikowało badanie przeprowadzone wśród ludzi w wieku 18-35 lat: około 65 procent ankietowanych mówiło, że czują się znacznie bardziej samotni niż przed wybuchem pandemii. Aż 80 procent miało objawy depresyjne. I radzili sobie z tym w najgorszy możliwy sposób: sięgając po alkohol (80 proc.) i narkotyki (22 proc.)

Oddalona od wszystkich

Kiedy wszyscy martwią się o osoby starsze, które jako grupa ryzyka powinny ograniczać kontakty z innymi, zapominają, że także dla młodych pandemia to straszliwy cios. Brakuje im kontaktów z rówieśnikami, mają poczucie, że koronawirus zabiera im młodość. – Kto mi odda te lata? One już nie wrócą. Nigdy nie będziemy już nastolatkami – mówią.

Magda, lat 16, województwo kujawsko-pomorskie: – Przez pandemię tracę najlepsze lata. W czasie obowiązkowej kwarantanny zaniedbałam kontakty ze znajomymi. Teraz zostałam sama. Samotna. We wrześniu poszłam do liceum, ale nie nawiązałam kontaktu z nowymi kolegami, bo od października uczymy się online. Internet nie jest w stanie zastąpić relacji społecznych. To wszystko sprawiło, że czuję się przygnębiona, dobita psychiczne. Jestem suwerenną jednostką, oddaloną od wszystkich.

Grzegorz, lat 20, województwo śląskie: – Byłem kelnerem w restauracji, ale kiedy branża gastronomiczna została zamknięta, straciłem pracę. Skończyły się nie tylko pieniądze, ale także spotkania z ludźmi. Czuję się samotny. Dla zabicia czasu gram w gry komputerowe.

Denis, lat 19, województwo śląskie: – Nie odczułem za bardzo samotności w wyniku pandemii, ponieważ na co dzień już czułem się samotny. Najbardziej uderzyło we mnie zamknięcie gabinetów psychologów, którzy pomagali mi w zwalczaniu codziennych problemów, mogłem z nimi porozmawiać o swoich uczuciach. Już wcześniej źle się czułem, a brak spotkań z terapeutą tylko to pogłębił. Formuła online to nie to samo co rozmowa w cztery oczy.

Kinga, lat 17, województwo kujawsko-pomorskie: – Największą samotność czułam podczas pierwszej fali lockdownu, brakowało mi wtedy kontaktu z ludźmi. Siedziałam w domu i nie wiedziałam, co zrobić z wolnym czasem. Pomagały rozmowy z przyjaciółmi, za pomocą kamerek internetowych. Teraz nie rozmawiam już z nikim, mam wrażenie, że wszyscy się ode mnie oddalili, straciłam przyjaciół. Nie mam już nawet ochoty wstawać rano z łóżka

Nie jesteś sam

To właśnie z myślą o takich ludziach pojawiają się aplikacje i programy pomagające zrealizować potrzebę bliskości z drugą osobą. Jedne dobierają kandydatów na przyjaciół, inne oferują usługi typu “wynajmij kumpla”, a jeszcze inne produkują poduszki, których kształt przypomina człowieka.

Samotni też próbują pomagać. Tylko na Facebooku jest sporo stron, na których można się podzielić swoją historią z ludźmi, którzy są w podobnej sytuacji. Jedną z nich jest fanpejdż „Samotność mnie rani”, którego autorka pisze tak: „Samotni. Jest ich pełno, zwłaszcza w dużych miastach. Są młodzi i starsi, bogatsi i biedniejsi, kobiety i mężczyźni”.

– Założyłam tę stronę, ponieważ sama jestem osobą samotną i mimo młodego wieku wiele przeszłam. Chciałam, aby ludzie tacy jak ja wiedzieli, że nie są w tym sami. Zdarza się, że dużo osób do mnie pisze, aby się zwierzyć i wyżalić, a ja staram się im pomóc – tłumaczy.

Bo rozmowa jest najważniejsza. Specjaliści fundacji Mental Health Foundation doradzają wszystkim osobom, które czują się teraz samotne, by zadzwoniły do kogoś bliskiego, a jeśli nikogo takiego nie mają, to na pomocową infolinię organizacji Samaritans.

Fundacja daje też praktyczne rady: znajdź na którymś z portali społecznościowych grupę, której członkowie podzielają twoje zainteresowania, będziesz miał czym zająć głowę i ręce, znajdziesz nowe towarzystwo. I koniecznie codziennie choć na chwilę wyjdź z domu, poruszaj się, przewietrz głowę. Ale oczywiście pamiętaj o zachowaniu dystansu społecznego.

Australijskie Towarzystwo Psychologiczne dorzuca kolejne rady: staraj się choć chwilę porozmawiać z ludźmi, których na co dzień spotykasz: z ekspedientką w sklepie, panią, która sprząta twój budynek. Zamiast szukać w czasie pandemii nowych znajomości, raczej pielęgnuj te, które już masz. Kiedy z kimś rozmawiasz na czacie, odłóż telefon, nie patrz na program w telewizji, skup się tylko na rozmowie. Umów się ze znajomymi na kawę lub wino i wypijcie je razem online, patrząc sobie w oczy. Ogranicz czas, jaki spędzasz w mediach społecznościowych, nie wdawaj się w długie dyskusje. Unikniesz niepotrzebnej ekscytacji, a zaoszczędzisz czas na ważniejsze rzeczy. Możesz na przykład zgłosić się do pomocy jakiejś starszej osobie albo zaoferować, że odrobisz lekcje z dzieckiem przyjaciół.

A przede wszystkim pamiętaj, że jeśli poczujesz się bardzo samotny, zgłoś się po profesjonalną pomoc. Bo samotność nie tylko rani. Ona zabija.

Współpraca Kuba Pierzchawka

Czytaj też: „Gdyby nie ja, to byłaby inna”. Dlaczego wchodzimy w rolę kochanka lub kochanki?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAkredytacja mediów rozpoczęta
Następny artykułPijany uciekał przed policją kradzionym autem. Dachował w rzece