A A+ A++

Ale to nie wszystko, w ten sposób teren Okęcia nie będzie mógł być wykorzystany przez miasto. Warszawa nie dostanie żadnej rekompensaty za to, że utraci lotnisko. Kilkaset hektarów zostanie „zamrożone”.

W Berlinie inaczej to rozwiązano.

Kiedy powstało nowe lotnisko, flota rządowych samolotów przeniosła się tam niemal natychmiast z zamykanego lotniska Tegel. To uczciwe wobec wyborców. Powstał też atrakcyjny plan, jak zagospodarować tereny po starym porcie lotniczym. To, co dzieje się u nas jest skandalem, policzkiem dla warszawiaków: zabieramy wam lotnisko, a jednocześnie nic nie dajemy – ani pieniędzy, ani terenów i na dodatek sami z niego będziemy korzystać. Ponieważ na Okęciu zostanie flota rządowa, prawdopodobnie zostanie też obsługa małych samolotów tzw. General Aviation, z których korzystają przede wszystkim bardzo bogaci ludzie.

Czy dobrze rozumiem, że rząd, który deklaruje zmniejszenie różnic majątkowych, wyrównywanie szans, wyrzuca mieszkańców na lotnisko oddalone 45 km od Warszawy, a na starym, korzystnie położonym, zostawia samoloty najbogatszych i najbardziej wpływowych?

Na to wygląda. CPK tak naprawdę żadnych różnic nie zmniejszy, wręcz przeciwnie, spowoduje jeszcze większe rozwarstwienie społeczeństwa. CPK ma wzmocnić przede wszystkim naszego narodowego przewoźnika – LOT. W dużym stopniu kosztem tanich linii lotniczych, które – jak wiadomo – bardzo zdemokratyzowały lotnicze podróże w ciągu ostatnich kilkunastu lat. I to nie tylko dla tych bogatszych, którzy chcą wyjechać na weekend do Rzymu albo Barcelony. Ale przed wszystkim dla setek tysięcy Polaków, którzy mogą dolecieć do pracy w Norwegii czy Anglii w 2-3 godziny, nie muszą tłuc się kilkanaście lub kilkadziesiąt godzin samochodem lub autobusem. Z punktu widzenia społecznego była to bardzo pozytywna zmiana, a teraz rząd PiS-u chce walczyć z tanimi liniami i wzmacnia tradycyjne, drogie linie lotnicze. Interes osób mniej zamożnych w ogóle ich nie interesuje. Decyzja, żeby kołem zamachowy rozwoju polskiej prowincji zostało centralne lotnisko i sieć szybkich kolei wydaje mi się dość karykaturalna. Latamy coraz więcej, ale to wciąż nie jest pierwsza potrzeba. O wiele ważniejsza jest poprawa infrastruktury transportowej, z której korzystamy codziennie, a tu w całym kraju jest bardzo dużo do zrobienia.

Komu tak naprawdę jest potrzebny Centralny Port Komunikacyjny?

Oficjalnie? Po pierwsze, rządzący przekonują, że całemu naszemu krajowi. Że ten nowy system transportowy wprowadzi Polskę w XXI wiek, będzie motorem rozwoju ekonomicznego i cywilizacyjnego. Po drugie, jest potrzebny LOT-owi. CPK ma z niego uczynić europejską potęgę.

To realne?

To raczej mission impossible.

Projekt CPK tak naprawdę ma służyć politykom partii rządzącej, żeby pokazać wyborcom, że Polska się rozwija, realizuje olbrzymie projekty, które pozwalają nam wstać z kolan, stać się istotnym graczem w skali europejskiej, a może nawet światowej. Ważny w warstwie propagandowej jest też aspekt rywalizacji z Niemcami. Skoro Niemcy mają wielkie lotniska, to dlaczego my nie mamy też takiego mieć? A fakt, że nasz LOT jest dużo mniejszą linią niż Lufthansa to nieistotny drobiazg. Nastroje antyniemieckie w znacznej części elektoratu partii rządzącej są silne.

Rządzący chcieliby, żeby CPK był dla Polski tym, czym był Kanał Sueski dla Egiptu albo sieć szybkich kolei dla Japonii. W książce „Piasta i szprychy” udowodnia pan, że ten projekt to raczej gotowy przepis na wielką narodową katastrofę.

To, co chce zbudować rząd, będzie kuriozalnym eksperymentem na skalę światową. Koncepcja zakłada zbudowanie w Baranowie centralnego lotniska (czyli tytułowej „piasty”) i doprowadzanie ze wszystkich stron Polski kilkunastu linii szybkiej kolei (czyli „szprych”), które się zbiegną w największym w Polsce – również centralnym – węźle kolejowym.

Co w tym złego?

Przede wszystkim budowa nowego, promienistego układu sieci kolejowej w kraju, który ma policentryczną sieć osadniczą, opartą na kilku dużych ośrodkach. Po drugie, powołanie centralnego węzła kolejowego poza główną aglomeracją miejską. Koncepcja szprych jest zupełnie niedopasowana do potrzeb komunikacyjnych Polski. Rządzący chcą, żeby przebudować całą sieć kolejową w służbie lotniska w Baranowie. Nigdzie na świecie czegoś takiego nie zrobiono.

Jakie będą efekty?

Cały ten nowy system transportowy będzie nieefektywny. Wiele z nowych linii planowanych w ramach CPK nie ma kompletnie sensu, mają dublować istniejące połączenia. Z Warszawy do Pragi mamy jechać trzema różnymi nowymi trasami, z Warszawy do Nowego Sącza dwoma. Z Warszawy do Gdańska będziemy jechać dłuższą niż obecnie trasą przez Centralny Port Komunikacyjny. Z Warszawy do Radomia też dłuższą trasą przez CPK i przez Grójec. Szyny będą nowe, pociągi też, ale droga dłuższa. Czasowo wyjdziemy na to samo, ale kilometrów przejedziemy więcej.

Kto straci na tym?

Nie ma co ukrywać, że CPK to kara dla Warszawy, ale na swym znaczeniu stracą też inne wielkie miasta, jak Łódź.

Rządzący mało mówią o trzecim, poza lotniskiem i siecią kolejową, elemencie CPK, czyli nowym dużym mieście, które ma powstać obok lotniska. Jest planowane na 40-50 tysięcy mieszkańców. Mają się tam koncentrować różnego rodzaju inwestycje: wielkie centrum konferencyjno-wystawiennicze, kampus uczelni wyższej, hotele, przestrzenie biurowe. Jeśli zapadnie decyzja o jego budowie, pieniądze, które trzeba będzie wydać na jego powstanie, nie trafią na inwestycje do Warszawy, Łodzi, Poznania, Krakowa… A poza tym wyrośnie im biznesowa konkurencja. Te miasta stracą podwójnie.

Kiedyś cały kraj zrzucał się na odbudowę Warszawy, a teraz w imię historycznej sprawiedliwości i politycznego planu zbuduje CPK?

Nie ma wątpliwości, że CPK w zamyśle jego promotorów ma dowartościować prowincję kosztem wielkich ośrodków miejskich, nie tylko Warszawy.

Ale to będzie pozorna i niebezpieczna redystrybucja dóbr. Koncepcja zlokalizowania nowego centralnego lotniska między Warszawą i Łodzią, połączenia go z linią szybkiej kolei była rozważana od wielu lat, jest logiczna i sensowna. Natomiast w CPK problemem jest radykalizm tego pomysłu. Nie mówimy o tym, że budujemy linię kolejową do obsługi nowego lotniska, tylko przebudowujemy całą sieć kolejową w Polsce pod kątem obsługi CPK. Powstaną nowe linie kolejowe nie uwzględniające realnych potrzeb transportowych poszczególnych regionów. To pułapka.

Dlaczego?

Szybkie koleje na całym świecie buduje się w bardzo konkretnych miejscach, gdzie jest klarowna potrzeba: potoki pasażerskie, istniejące linie są mocno zapchane, jest duży ruch turystyczny i biznesowy, a więc taki, który jest skłonny zaakceptować wysokie ceny biletów. Czy któryś z tych warunków jest spełniony na polskiej prowincji?

Kiedy powstanie ta sieć, ludzie się zorientują, że owszem, dostali pociąg klasy luksusowej, ale jadący nie w tym kierunku, który jest potrzebny. Dodatkowo z wysokimi cenami biletów. W skali kraju utrzymanie tego systemu będzie kosztowało fortunę i stanie się problemem.

Czyli problem wykluczenia komunikacyjnego nie zniknie?

Budowa szybkiej kolej jako lekarstwo na wykluczenie komunikacyjne na prowincji to absurd. To tak jakby próbować je likwidować budując w powiatach lądowiska dla helikopterów. Niestety, spora część ludzi daje się nabrać na obietnice rządu.

Gdyby wydać te ponad 100 miliardów złotych, jakie rząd chce przeznaczyć na projekt kolejowy CPK, na poprawę już istniejącej infrastruktury kolejowej, rozszerzenie programu budowy 100 obwodnic na drogach krajowych, które poprzez wyprowadzenie ruchu drogowego z małych miast poprawią jakość życia w miejscach, wspomóc rozwój sieci autobusowej, korzyści dla ludzi byłyby dużo większe.

CPK się zwróci?

Wielkie lotnisko w Baranowie po zamknięciu Okęcia, które obsługuje Warszawę i centralną Polskę, ma dużą szansę zarabiać na siebie. Również dlatego, że władze zadbają, żeby nie miało w okolicy konkurencji. A ludzie i przewoźnicy przyzwyczają się do nowej lokalizacji, nie będą mieli wyboru. Oczywiście nie będzie tak dobrym interesem, jak obiecują nam władze.

Natomiast komponent kolejowy jako całość będzie finansową katastrofą. Powstaną setki kilometrów nowoczesnych linii kolejowych, które będą słabo wykorzystywane i drogie w utrzymaniu. Na dodatek wcale nie będą ekologiczne. W normalnej sytuacji inwestycje w kolej są przedstawiane zawsze jako proekologiczne. Natomiast w tej sytuacji budowa nowych linii wygeneruje olbrzymią emisję CO2 (trzeba wyprodukować cement, stal…), a jednocześnie nie znajdzie się tylu chętnych do przesiadki z samochodów, żeby z punktu widzenia ekologii i ekonomii się zwróciły.

Dociera do mnie, że rząd wzmocni LOT, ale zabije PKP Intercity.

PKP Intercity będzie w bardzo trudnej sytuacji, bo trzeba też pamiętać o obowiązującej w Unii Europejskiej zasadzie wolnego dostępu do torów. Nasz przewoźnik będzie zmuszony do jeżdżenia według schematu, który zakłada wzmocnienie CPK, czyli wszystkie szybkie połączenia będą musiały przejeżdżać przez centralny węzeł CPK. Inni przewoźnicy kolejowi to wykorzystają i na przykład na bardzo popularnej wśród pasażerów linii, np. Warszawa-Trójmiasto będą jeździć starą trasą, oferując tańsze bilety. Taki scenariusz dla PKP Intercity byłby fatalny.

Największym beneficjentem budowy będą zagraniczne firmy. To absurd: żeby Polska wstała z kolan, musi zapłacić międzynarodowym korporacjom.

To prawda. I to od samego początku, od prac koncepcyjnych, projektowych, które już się na różnych etapach toczą. A potem będą zarabiały różne firmy architektoniczne, doradcze… Ale nie mamy wyjścia, bo przygotowując projekt takiego wielkiego lotniska i olbrzymiej sieci kolejowej, musimy korzystać z doświadczeń tych, którzy już to robili w innych krajach.

Potem znacznym beneficjentem będą producenci materiałów budowlanych, również zagraniczni, bo biorąc pod uwagę szaleńczy harmonogram budowy, nie będzie możliwości, żeby krajowi to wszystko wyprodukowali.

Poza tym, żeby CPK spełniło swoją rolę lotniczego hubu, portu przesiadkowego na skalę europejską, LOT musi radykalnie rozbudować siatkę połączeń. Musi więc kupić nowe samoloty. Polska nie ma (jak Francja, Niemcy, Stany Zjednoczone, Japonia czy Korea Południowa) rozwiniętego i silnego przemysłu lotniczego i nie skorzysta z takiej inwestycji. Wszystko musimy kupić za granicą. LOT potrzebuje co najmniej 100 nowych samolotów, czyli mówimy o kwocie około 10 miliardów dolarów, które musi wydać. Te pieniądze nie są dopisane do budżetu tej inwestycji, choć powinny.

Nowoczesny tabor kolejowy za kolejne miliardy do obsługi „szprych” też kupimy za granicą?

Tutaj sytuacja jest lepsza. Mamy dwóch sporych producentów z kapitałem krajowym i kilka firm zagranicznych, które mają produkcję w Polsce. To będzie szansa dla polskiego przemysłu.

Tomasz Wardak, ekonomista, autor książki „Piasta i szprychy”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWystartowały zapisy na bieg „Borówno Cross”
Następny artykułZa nami bardzo udany półfinał Konkursu EUROPEJSKI QUIZ FINANSOWY 2021/2022!