A A+ A++

Trwają obchody 100-lecia obrony Płocka przed bolszewikami. We wtorek przed południem mieszkańcy miasta oddali hołd poległym na cmentarzu garnizonowym. Z grona parlamentarzystów osobiście stawili się jedynie posłanka Elżbieta Gapińska (KO), Anna Cicholska (PiS) i Arkadiusz Iwaniak (Lewica), w imieniu europosła Zbigniewa Kuźmiuka wiązankę składała delegacja.

Joanna Banasiak, dyrektorka Książnicy Płockiej, przypomniała o powstrzymaniu krwawego pochodu nieprzyjacielskiej armii bolszewickiej na Warszawę w 1920 r.

– Obrońcy Płocka przyczynili się do zniszczenia 4. Armii i bardzo dużych strat 3. Korpusu Konnego w czasie przebijania się ku granicy pruskiej. Uniemożliwiając przeciwnikowi sforsowanie Wisły, płocczanie wnieśli swój udział do zwycięstwa w bitwie nad Wkrą i w ślad za tym w Bitwie Warszawskiej – mówiła dyrektor Banasiak.

Jedna z najchlubniejszych kart

100 lat temu, 18 sierpnia, rozpoczęły się walki w obronie Płocka.

Wspominano: – Z dumą mówimy o wielkim zaangażowaniu i patriotyzmie mieszkańców miasta różnych wyznań i narodowości, harcerzy, kobiet, marynarzy flotylli wiślanej ze statków „Minister”, „Wawel” i „Stefan Batory”, wojska pod dowództwem majora Janusza Mościckiego, Tatarskiego Pułku Ułanów, a także Pułku Strzelców Podhalańskich, dwóch kompanii z łódzkiego Pułku Strzelców i dwóch kompanii Kowieńskiego Pułku Piechoty, żandarmerii wojskowej oraz baterii artylerii konnej i ciężkiej. Wszyscy bronili miasta. Było coś wspaniałego w tej powszechności bohaterstwa. Księża, urzędnicy, rzemieślnicy, mieszczanie, obywatele ziemscy, poseł na Sejm, harcerze, uczennice szkół, ich przełożone, służące, robotnice, wyrobnicy. W ogniu nieprzyjacielskich karabinów stanęli wszyscy i dali jakby obraz, że Polska jest wszystkich Polaków. Bez różnicy stanu, majątku i pozycji. I obronili Płock, zapisując jedną z najchlubniejszych kart w historii miasta i stając się przykładem dla innych.

Będziemy pamiętać

Krótko przemawiał prezydent Płocka.

– 15 sierpnia w płockiej katedrze modlitwą, złożeniem kwiatów przy Płycie Nieznanego Żołnierza, wczoraj przy harcerskim kopcu, na Bratniej Mogile i dziś na cmentarzu garnizonowym, w tym lesie białych krzyży, wspominamy tych, którzy sto lat temu nie wahali się oddać życia dla wolności ojczyzny – mówił Andrzej Nowakowski. – Dziś, jak co roku chcemy powiedzieć, że pamiętamy i będziemy pamiętać o bohaterstwie naszych przodków, płocczan. Właśnie z ich krwi wyrosła Rzeczpospolita. To oni napisali jedną z najpiękniejszych kart nie tylko wojny polsko-bolszewickiej, nie tylko w historii Płocka, ale także w historii Polski. I dzisiaj, jako płocczanie, potomkowie tych, którzy walczyli i zginęli w obronie Płocka, w obronie Rzeczpospolitej, chcemy oddać im hołd i powiedzieć, że jesteśmy, będziemy pamiętać, będziemy dumni z ich ofiary. Na zawsze.

Wśród nich był młody kapitan Charles De Gaulle…

Na cmentarzu był też przedstawiciel Ambasady Republiki Francuskiej w Polsce, attaché obrony, pułkownik Jerome Mallard.

– W połowie lutego 1919 r. Francja skierowała do Polski francuską misję wojskową, aby wspierać wojsko polskie w organizacji, przeszkoleniu i dowodzeniu armią. Wśród jej członków był kapitan Albert de Bure, który podczas obrony Płocka w sierpniu 1920 r. wyróżnił się męstwem i odwagą, za co został wyróżniony orderem Virtuti Militari. Chciałbym złożyć także hołd ponad 400 doradcom francuskiej misji wojskowej. Wśród nich był młody kapitan Charles De Gaulle, który doradzał w czasie wojny z bolszewikami. Francja udzieliła również pomocy w zakresie sprzętu i wsparcia dyplomatycznego. Te obchody przypominają o znaczeniu obrony Europy w czasie, gdy jej architektura bezpieczeństwa jest krucha. Niech żyje Płock, Polska, polsko-francuska współpraca, niech żyje Europa – podkreślał Jerome Mallard.

Był już doświadczonym oficerem

Głos zabrał również prof. Michał Wojciechowski. Wspominał swojego dziadka, uczestnika obrony Płocka, porucznika Kazimierza Kozicza. Bratanek jego dziadka o tym samym nazwisku przez długie lata był inżynierem w Petrochemii.

Kazimierz Kozicz pochodził z Suwałk. W 1920 r. miał 25 lat, w stopniu porucznika dowodził baterią Kaniowskiego Dywizjonu Artylerii Ciężkiej. Kiedy zaczynały się walki, był już doświadczonym oficerem, po dwóch latach służby w armii rosyjskiej i po półtora roku wojny z Ukraińcami i bolszewikami.

W sierpniu 1920 r. jego bateria, wycofana z Wilna, znalazła się w Skierniewicach, skąd wymaszerowała do Płocka wyposażona w cztery haubice 155 mm o zasięgu kilkunastu kilometrów.

– Działa, jak na tamte czasy były nowoczesne i skuteczne – opisywał Wojciechowski. – Bateria zajęła stanowisko ogniowe na Radziwiu. Ogniem kierowano z wież i wyższych budynków w Płocku. Ostrzeliwane były zgrupowania bolszewickie pod miastem, w tym na folwarku Trzepowo, oraz drogi potencjalnego ataku, jak dolinki i wąwozy schodzące do Wisły.

Bitwa była wygrana

W krytycznym dniu obrony Płocka Kazimierz Kozicz był w mieście jako obserwator kierujący ogniem z wieży ciśnień.

Wojciechowski opisywał przebieg zdarzeń: – Jego telefonista ze sztabu zameldował o obecności bolszewików w mieście. Na barykadach trwała strzelanina, a dowództwo w pośpiechu odjechało. Dziadek zabrał telefonistów i sprzęt, następnie przez most zawalony rozbitymi wozami i ciałami, pod ogniem wrócił na Radziwie. Strzelano z karabinów maszynowych. Na miejscu okazało się, że bateria dziadka opuściła stanowisko i już odjeżdżała, wyższe dowództwo nakazało odwrót do wsi Góry. Dziadek kazał zawracać, ignorując ten rozkaz. Do baterii dołączyli piechota i kawalerzyści. Ci żołnierze obsadzili okolice mostu. Bateria stanęła znów na Radziwiu, na stanowisku przy drodze do miasta. Jej osłoną były topole. Tymczasem z drugiej strony nadal strzelała sowiecka bateria artylerii ciężkiej, dobrze widoczna na wysokim brzegu. W mieście trwały walki, ale zapewne bolszewicy chcieli szturmować ze wsparciem artylerii most i nie dopuścić do odsieczy. Nasza bateria miała mało amunicji, z odległości 800 metrów doświadczony celowniczy nie może jednak chybić. Wystarczyła jedna salwa na wprost, aby zmieść sowiecką baterię. Żołnierze zaczęli przechodzić przez most, aby wesprzeć obronę w mieście. Nocą przywieziono amunicję. Drugiego dnia nastąpiło duże przeciwnatarcie. Nieliczna nasza artyleria celnie strzelała dzięki informacjom od mieszkańców. W tym czasie bolszewicy dowiedzieli się o skutecznych kontratakach polskich na reszcie frontu i wobec groźby okrążenia, zaczęli ustępować. Bitwa była wygrana.

Kazimierz Kozicz został oficerem zawodowym, doszedł do stopnia pułkownika. W 1939 r. walczył w bitwie nad Bzurą. Po latach, a zmarł w 1993 r., spisał obszerne wspomnienia z całego życia. Zawierają m.in. opis walk w Płocku. – Obrona miasta udała się dzięki wysiłkom tysięcy ludzi – dopowiadał prof. Wojciechowski.

***

Podczas uroczystości na cmentarzu był apel poległych. Wspólną modlitwę za zmarłych odmówili ks. kanonik Stefan Cegłowski, kapelan płockich kombatantów, oraz imam muzułmański Zbigniew Żuk.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUKS Ajaks Częstochowa zaprasza na Memoriał im. Ryszarda Chojnackiego [AKTUALIZACJA]
Następny artykułInformacja Przewodniczącego Rady Miasta!