A A+ A++

Porażka naszej sytuacji nie zmienia – awans do 1/8 finału mieliśmy zapewniony już wcześniej. Ale wiemy już, z kim się w Berlinie zmierzymy – w niedzielę o ćwierćfinał (godzina nie jest jeszcze znana) zagramy z Ukraińcami. A w jakim stylu pożegnaliśmy się z Pragą?

Zobacz wideo
Kibicowski fenomen MŚ siatkarzy. Fani z Tunezji zrobili furorę w Spodku

Pochwały? Niekoniecznie. Ale…

Czy za mecz z Serbią można kogokolwiek z polskiej kadry wyróżnić? Trudno o pochwały, gdy przegrywa się różnicą 27 punktów, ale Polacy przynajmniej nie poddali meczu tak, jak kilka dni wcześniej z Finlandią.

Momentami widać było walkę. W połowie trzeciej kwarty, gdy trafił Jarosław Zyskowski i zeszliśmy do minus 13 punktów (43:56), o czas poprosił Svetislav Pesić, choć na dobrą sprawę mógł – jak na igrzyskach w 1992 r. trener “Dream Teamu” Chuck Daly – w ogóle nie wtrącać się swoim graczom w robotę.

Ale jeśli możemy przy kimś postawić plusik, to z pewnością przy nazwisku Michała Michalaka, który błysnął zwłaszcza w czwartej kwarcie, gdy trafił trzy trójki i łącznie zdobył 17 punktów. “Utalentowany, choć wciąż jeszcze niespełniony” – pisała o nim FIBA przed turniejem. Po meczu z Serbią na pewno może się uśmiechnąć. A my życzymy mu, by podtrzymał formę na mecz z Ukrainą.

Regulamin, który premiował porażkę

Polska chce z Serbią wygrać – te słowa wybrzmiewały z rozmów z kadrowiczami dzień przed meczem. Oczywiście, jawiło się to jak misja niemożliwa, ale warto było spróbować, tym bardziej że zwycięstwo dałoby nam pierwsze miejsce w grupie D i w teorii łatwiejszego rywala w 1/8 finału w Berlinie.

No właśnie: w teorii. Układ gier sprawił, że porażka spychała nas na trzecie miejsce, ale nie oznaczało to powodów do irytacji, bo w takim wypadku naszym rywalem w walce o ćwierćfinał jawiła się Ukraina – rywal będący w naszym zasięgu. O działającym wbrew duchowi sportu regulaminie mówi się w trakcie turnieju sporo, ale kiedy okazało się, że może nam on sprzyjać, to czemu się zbytnio irytować?

Nie oznacza to, że Polacy z Serbią wygrać nie chcieli. Próbowali, ale szybko stracili złudzenia, że to rywal choćby z niedalekiej od nas orbity. W strefie wywiadów koszykarze nie byli chętni, by w ogóle o tym meczu rozmawiać. I nie ma się czemu dziwić. – Dla Serbów to była frajda, pięknie dzielili się piłką. A my się męczyliśmy – podsumował Dominik Olejniczak.

Nikola Jokić superstar

Jeden z najlepszych koszykarzy świata nie zdążył jeszcze dotknąć tego wieczoru piłki, a kilka tysięcy szalonych serbskich kibiców skandowało: “MVP! MVP!”. Już podczas przedmeczowej prezentacji O2 Arena zatrzęsła się, gdy spiker wyczytał nazwisko zawodnika Denver Nuggets.

Pierwszą akcję “Joker” co prawda przegrał, bo punkty w bezpośrednim pojedynku ze środkowym Serbii zdobył Aleksander Balcerowski. Ale to Jokicia tylko zirytowało (choć, jak wiadomo, jego mowa ciała tego nie zdradzała). Jedno wejście pod kosz, drugie, trzecie… W osiem minut dwukrotny MVP ligi NBA zdobył 10 punktów i więcej nie musiał. Spokojnie usiadł na ławce – oczywiście w rytm krzyków “MVP!”.

I podniósł się dopiero pod koniec drugiej kwarty, choć obowiązku nie było – Serbia i tak prowadziła wtedy ponad 20 punktami. W końcówce pierwszej połowy trafił trójkę, ale i zaliczył niesportowy faul na Łukaszu Kolendzie.

17 minut to jak na razie najkrótszy występ Jokicia w trakcie EuroBasketu. Więcej, bo 22 minuty, zaliczył nawet z najsłabszą w grupie Holandią.

Kiedy Janis Andetokunmbo czy Luka Doncić prowadzą korespondencyjny pojedynek na genialne występy, Jokić idzie po swoje w stylu, z którego jest dobrze znany – powolnym, ale pewnym krokiem.

W Pradze szykuje się impreza

O zamiłowaniu Jokicia do zabawy pisaliśmy w dniu meczu, a wydaje się, że po spotkaniu z Polską Serb będzie miał podwójną okazję do świętowania – po pierwsze jego kadra wychodzi z grupy bez porażki, a po drugie w Pradze odwiedził go znajomy z Nuggets – Aaron Gordon.

Gracz, który słynie z efektownych wsadów – dwukrotnie o włos przegrywał konkurs w trakcie All-Star Game – przywitał się z Jokiciem jeszcze w trakcie gry, a potem fetował punkty kumpla, odpoczywając w rzędzie dla VIP-ów i robiąc sobie fotki z fanami “Jokera”.

Coś czujemy, że w czwartek Praga nie zaśnie…

Liderzy odpoczywali. I słusznie

Gdy dość szybko okazało się, że mecz z Serbią po prostu trzeba dograć do końca, Igor Milicić pozwolił pograć tym, którzy w Pradze zbyt wiele szans nie dostawali – Jakubowi Schenkowi, Łukaszowi Kolendzie, czy Aleksandrowi Dziewie.

Wyszło dobrze, bo oprócz Dziewy i Schenka każdy z Polaków zdobył tego dnia punkty, a przede wszystkim mógł sprawdzić się na tle graczy z NBA, czy europejskiej elity – Jokicia, Vasilije Micicia, Vladimira Lucicia.

Selekcjoner dał jednak odpocząć liderom. Mateusz Ponitka zagrał tylko 21 minut Michał Sokołowski, który z Holandią niemal nie schodził z parkietu, tym razem biegał po nim 23 minuty, a A.J Slaughter – 18.

Słusznie – niech zbierają siły na wyjazd do Berlina. Jest szansa powalczyć o historyczny ćwierćfinał. – Przegraliśmy z nimi niedawny sparing w Turcji, ale jesteśmy dziś inną drużyną. Jeden mecz z EuroBasketu Ukraińców już widziałem, ale od jutra zaczynamy uczyć się ich gry na całego – dodał Michał Sokołowski.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKrólowa Elżbieta II o nieślubnym synu mówiła niechętnie. To był jej sekret
Następny artykułTomasz Hajto: Lewandowski dostał możliwość, by być liderem Barcelony. WIDEO