A A+ A++

W zachodniej Ukrainie trwają ćwiczenia pod kryptonimem „Rapid Trident 21”. Dla NATO i Stanów Zjednoczonych z jednej strony, a dla Ukraińców z drugiej tegoroczne manewry – odbywające się pod szyldem Partnerstwa dla Pokoju – mają ogromne znaczenie w kontekście pamiętnej kwietniowej mobilizacji Rosjan przy ukraińskiej granicy.

Ćwiczenia rozpoczęły się 20 września w Międzynarodowym Centrum Pokoju i Bezpieczeństwa na poligonie Narodowej Akademii Wojsk Lądowych imienia hetmana Piotra Sahajdacznego opodal Lwowa. Uczestniczy w nich około 6 tysięcy żołnierzy z piętnastu państw. Oprócz Ukraińców i Amerykanów udział biorą Brytyjczycy, Bułgarzy, Gruzini, Jordańczycy, Kanadyjczycy, Litwini, Mołdawianie, Niemcy, Pakistańczycy, Polacy, Rumuni, Turcy i Włosi.

W ramach kontyngentu amerykańskiego znalazł się 81. Brygadowy Zespołów Bojowy z Gwardii Narodowej Waszyngtonu, który stacjonuje na Ukrainie od kwietnia w ramach Połączonej Wielonarodowej Grupy Szkoleniowej na Ukrainie (Joint Multinational Training Group – Ukraine – JMTG-U). Polskę reprezentują żołnierze Litewsko-Polsko-Ukraińskiej Brygady imienia Wielkiego Hetmana Konstantego Ostrogskiego.

Manewrami dowodzi generał Władysław Kłoczkow, według którego partnerzy zagraniczni mogą sporo nauczyć się od ukraińskich kolegów, powstrzymujących rosyjską agresję i mających doświadczenie bojowe zdobyte w walkach w Donbasie. Ukraińskie dowództwo zapewnia, że „Rapid Trident 21” podniesie zdolności w zakresie współdziałania w ramach sił sojuszniczych. W tym celu powstają wielonarodowe związki taktyczne, w których ramach żołnierze z wielu krajów uczestniczą w działaniach symulujących akcje bojowe.

Plan działań podzielono na dwie części. Pierwsza dotyczy ćwiczeń sztabowych, druga – działań poligonowych, w szczególności w Jaworowie opodal Lwowa. Przećwiczono tam szturm na wieś opanowaną przez terrorystów. Manewry potrwają do 1 października. Obejmować będą ukraińsko-amerykański desant spadochronowy z samolotów transportowych C-130 Hercules i ćwiczenia wielonarodowego batalionu. Zaplanowano, że z terytorium Polski przelecą przez granicę państwową bezzałogowe statki powietrzne, które zapewnią rozpoznanie i zwiększą świadomość sytuacyjną wojskowych walczących z wrogiem na lądzie.

Odbywające się od 2006 roku manewry „Rapid Trident 21” to w tym roku tylko część ćwiczeń na ukraińskim terytorium. Podporządkowane są większemu przedsięwzięciu pod kryptonimem „Joint Effort 2021”. Manewry dowódczo-sztabowe prowadzone są na wszystkich głównych poligonach ukraińskich sił zbrojnych, a także na Morzu Czarnym i Azowskim. Ćwiczenia potrwają do 30 września.

Niemal bezpośrednio przed manewrami podpisano szereg porozumień pomiędzy Ukrainą a Stanami Zjednoczonymi. To efekt wizyty prezydenta Wołodymyra Zełenskiego za Atlantykiem w dniach 31 sierpnia – 1 września. Głowie państwa towarzyszyli wicepremier Mychajło Fedorow, minister energetyki Herman Hałuszczenko i szef resortu obrony Serhij Taran. Wśród podpisanych dokumentów znalazło się ramowe porozumienie o strategicznych podstawach partnerstwa obronnego z horyzontem czasowym aż do roku 2026. Po spotkaniach wydano wspólne Oświadczenie o strategicznym partnerstwie między Ukrainą i USA. Obie strony zdecydowanie potwierdziły integralność terytorialną Ukrainy i sprzeciwiły się agresywnej polityce Rosji.

Co ciekawe, w tym samym czasie rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało o przeprowadzeniu ćwiczeń zestawów przeciwokrętowych K-300P Bastion-P na poligonie Opuk na anektowanym Krymie. Rosyjska Flota Czarnomorska doskonaliła wykrywanie i niszczenie celów morskich. Obsługa strzelała z ukrytych pozycji, używając dronów do śledzenia symulowanej grupy okrętów wroga.

Bastion zdolny jest niszczyć wrogie obiekty na morzu na dystansie 350 kilometrów, a na lądzie – w odległości 450 kilometrów. W skład jednego zestawu może wchodzić maksymalnie trzydzieści sześć pocisków. Zadaniem systemu jest niszczenie okrętów desantowych, lotniskowców i innych celów w ciężkich warunkach na polu bitwy, w tym pod silnym ostrzałem i w sytuacji, gdy przeciwnik używa sprzętu do działań radioelektronicznych przeciwnika.

W tym samym dniu, w którym rozpoczęły się międzynarodowe manewry na Ukrainie, na ćwiczenia bojowe na morzu wyszły też rosyjskie okręty z baz morskich w Sewastopolu i Noworosyjsku.

Obecna sytuacja jest jednak daleka od tej, z którą mieliśmy do czynienia w pierwszej połowie roku. 10 kwietnia Rosja w obwodach przy granicy ukraińsko-rosyjskiej zgromadziła ilość sprzętu niewidzianą tam od 2015 roku, od czasów walk w kotle debalcewskim. Powstała nowa baza polowa, którą uznawano za obiekt mogący być dla Moskwy punktem wyjścia do przypuszczenia ataku na wschodnie rubieże Ukrainy. Rosjanie wzmocnili również obecność na Morzu Czarnym i ściągnęli zespół dziesięciu okrętów z bazy w Machaczkale.

Być może wpływ na ostateczną decyzję o odstąpieniu Rosjan od intensyfikacji napięcia miała zdecydowana postawa Białego Domu, który okazał poparcie dla Kijowa, wprowadzając na Morze Czarne niszczyciele i monitorując przestrzeń powietrzną. Ostatecznie Rosja postanowiła zluzować napięcia z Ukrainą oraz między Rosją a Sojuszem Północnoatlantyckim i Unią Europejską. 22 kwietnia Kreml podął decyzję o wycofaniu oddziałów znad granicy.

Zobacz też: Radziecki wahadłowiec Buran padł ofiarą wandali

SSG David Carnahan

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułIII Festiwal im. Witolda Maliszewskiego
Następny artykułPijany kierowca uderzył w ogrodzenie naprzeciwko placu targowego w Trzebini