A A+ A++

Dopełnieniem szczęścia w Szczecinie po wygranej na otwarcie nowego stadionu jest zachowanie pozycji lidera przez Pogoń po tej kolejce. Raków nie skorzystał z okazji do wyprzedzenia konkurencji i wskoczenia na pierwsze miejsce, tylko remisując na stadionie Widzewa Łódź. Podopieczni Marka Papszuna tym razem trochę rozczarowali, zwłaszcza po przerwie.

Oczywiście wszelkie komentarze byłyby w innym tonie, gdyby goście zrobili swoje w kwestii skuteczności. W największym stopniu dotyczy to Fabiana Piaseckiego.

Widzew Łódź – Raków Częstochowa 0:0. Piasecki tym razem zawiódł

Przed przerwą na kadrę napastnik częstochowian zachwycił wszystkich fantastycznym golem z Radomiakiem, ale dziś był zupełnie na bakier ze skutecznością. Nie chodzi jedynie o fatalnie zmarnowaną sytuację sam na sam po znakomitym podaniu Iviego Lopeza, choć przede wszystkim ten moment mamy na myśli. Piasecki dostał jeszcze dokładne dośrodkowania od Patryka Kuna i Iviego. Wydawało się, że w obu przypadkach jest w stanie groźnie i czysto uderzyć głową. Zamiast tego najpierw piłka odbiła mu się od barku, a później jakoś dziwnie wykręcił głowę i posłał futbolówkę w zupełnie nielogiczną stronę. Nie miał swojego dnia, oględnie mówiąc.

Ivi powinien mieć też asystę na samym początku spotkania, gdy wyłożył piłkę Koczerhinowi, który stanął przed wielką szansą i nawet nie trafił w bramkę. Do tego Kun trafił w słupek po zagraniu Długosza i mamy obraz całej nieskuteczności Rakowa w pierwszej odsłonie.

Widzew zaczął ze sporym animuszem (Arsenić od 2. minuty grał z żółtą kartką po ratunkowym faulu na dwudziestym metrze), ale bardzo szybko został zmuszony do skomasowanej defensywy. Goście niemal nie schodzili z połowy łódzkiego beniaminka.

I nagle w absurdalny sposób na przedpolu skiksował Kovacević. Na jego szczęście z prezentu nie skorzystał Zjawiński, który naciskany przez Tudora wywrócił się i nie uderzył czysto w kierunku pustej bramki. Sędziowie dość długo analizowali to zdarzenie pod kątem ewentualnego faulu i czerwonej kartki dla Tudora, ale Tomasz Kwiatkowski po obejrzeniu powtórek pozostał przy pierwotnej decyzji. Naszym zdaniem – słusznie. Chorwacki obrońca na pewno miał kontakt z rywalem, czytaj: dotknął jego plecy dłonią, ale nie mieliśmy wrażenia, że z tego powodu Zjawiński znalazł się na ziemi. Sam zainteresowany w przerwie przed kamerami Canal+ rzecz jasna przekonywał, że sprawa była ewidentna. Przyznał, że poczuł kontakt i się wywrócił, ale z jego słów nie wynikało, że ten kontakt spowodował upadek…

Czy był rzut karny na Ivim?

Większą kontrowersją jest akcja z drugiej połowy, gdy ogólnie rozgrywający bardzo dobry mecz Kreuzriegler nadepnął na stopę próbującego strzelać Iviego. Sędzia puścił grę, posiłkowania się VAR-rem również nie uświadczyliśmy. Dziwi nas, że w tym przypadku Kwiatkowski nawet nie podszedł do monitora, bo ta interwencja Austriaka mocno śmierdziała. Będzie o czym dyskutować.

Nie zmienia to faktu, że poza pierwszymi minutami po przerwie, Raków w drugiej odsłonie zaczął bić głową w mur. Jak na siebie mało widoczny był Bartosz Nowak, o pudłach Piaseckiego już pisaliśmy, ale wchodzący za nich Wdowiak i Gutkovskis niczego pozytywnego do gry drużyny spod Jasnej Góry nie wnieśli.

Widzew szukał błyskawicznych kontr i czasami robiło się groźnie. Raz Pawłowski zagrał prostopadle do wychodzącego jeszcze z własnej połowy Sancheza, który miał za sobą obrońców, wpadł w pole karne, ale będąc już pod presją strzelił sygnalizowanie, Kovacević bez problemów odbił piłkę. Hiszpan tradycyjnie biegał jak dzik, nękał obrońców, lecz rzucał się w oczy brak jakości w jego poczynaniach. Przykład? Na początku meczu po dobrym przerzucie Hanouska miał w swojej strefie akcję 2 na 1 i zamiast z tego skorzystać, natychmiast pieprznął bez namysłu daleko od bramki. W końcówce natomiast on i Hanousek zepsuli kontrę 4 na 3.

Bardziej z tego remisu może być zadowolony Widzew, któremu coraz lepiej wychodzi godzenie ofensywy z defensywą. Na początku sezonu miał z tym problemy, ale dość szybko udało się to unormować, o czym świadczy już szóste czyste konto. Raków zagrał na zero z tyłu trzeci raz z rzędu, natomiast generalnie w początkowej fazie rozgrywek zawodzi na wyjazdach. We Wrocławiu urządził sobie kanonadę, poza tym jednak przegrywał do jaja w Zabrzu i Krakowie, a teraz znów zamokły mu armaty. Okazja do odkucia się już w czwartek w zaległym meczu z Piastem przy Okrzei.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKsiężna Kate nosi dwa różne rozmiary butów. Powód jest zdumiewający
Następny artykułAlec Segaert zdobył Il Piccolo Lombardia