A A+ A++

Informacja o niezaspokojonych potrzebach

Ze słowem „smutek” często najpierw kojarzy nam się śmierć bliskiej osoby. To wydarzenie dające nam prawo do przeżywania i wyrażania smutku w postaci łez. Jednak smutek to ważne uczucie nie tylko wtedy, gdy tracimy bliskich. Smutek przychodzi do nas również z informacją o niezaspokojonych potrzebach. Chce pomóc nam się zatrzymać i zastanowić: czego mi brakuje? Co zaniedbałem/zaniedbałam, a jest dla mnie ważne? Na czym warto się teraz skupić? To istotne pytania, na które szczerze odpowiemy tylko wtedy, gdy pozwolimy sobie doświadczyć smutku. To w nim ukryte są odpowiedzi.

Smutek zaprasza do spokojnej refleksji, która ma nam pomóc żyć w zgodzie z własnymi potrzebami. Te potrzeby mogą dotyczyć bliskości w relacjach, emocjonalnej troski, samorealizacji, prawa do popełniania błędów, bycia dostrzeganym w rodzinie, wyrażania wszystkich emocji, akceptacji przez otoczenie, prawa do wyrażania własnych opinii, doświadczania przyjemności. Jeśli w danym czasie doświadczamy więcej smutku, oznacza to, że prawdopodobnie jesteśmy oddaleni od własnych potrzeb i wartości.

Dotyczy to także dzieci. Jeśli wyobrazimy sobie 10-letniego chłopca, który bardzo lubi rysować, ale często słyszy, że ma nie tracić czasu na zabawę, tylko zająć się nauką, może on coraz bardziej odsuwać się od tego, co dla niego ważne. Wówczas smutek, który będzie go ogarniać, będzie miał za zadanie przypomnieć mu o tych potrzebach. My, dorośli, reprezentujemy cały wachlarz strategii oddalających nas od smutku, co wcale nie sprawia, że zaczynamy czuć się lepiej, a wręcz przeciwnie. Unikanie smutku może powodować, że problem narasta i z czasem rozwija się w nas coraz większe cierpienie psychiczne.

Zauważyć smutek

Współczesna kultura – często promująca „szczęście” rozumiane jako osiąganie zawodowych celów, perfekcjonizm i unikanie doświadczania trudnych emocji – nie ułatwia nam budowania życzliwej i czułej relacji z własnym smutkiem. Często, przez niepomocne przekazy społeczne, zaczynamy myśleć, że coś z nami nie tak, skoro go czujemy. Pamiętajmy, to nie smutek stanowi źródło psychicznych trudności, lecz nasz negatywny stosunek do smutku i próba unikania go.

Niektórzy z nas, tak jak bohaterowie książki „Smutek, którego nikt nie chciał”, stosują najróżniejsze sposoby mające na celu niedoświadczanie smutku. Uciekają w pracę, nie zwracając uwagi na doświadczenia emocjonalne. Takie osoby rzadko nazywają swoje emocje, a jeśli nawet ich doświadczają, to występują one w postaci bólów somatycznych i nie są łączone ze smutkiem niezaspokojonych potrzeb. Takim osobom może być bardzo trudno zidentyfikować własne wartości i istotne dla nich obszary do zmiany.

Inna grupa osób zauważa smutek, lecz od razu próbuje go odpędzić. Nie przygląda się mu z ciekawością, lecz postrzega jako coś zagrażającego, co należy usunąć ze swojego życia. To przykład osób, które czując dyskomfort, natychmiast uciekają w działanie, takie jak sport czy chwilowe przyjemności.

Jeszcze inni swój smutek przykrywają innymi uczuciami, najczęściej złością. Jest to szczególnie częste u osób, które w przeszłości doświadczały upokorzenia, kiedy wyrażały smutek. Emocjonalnie pamiętają, że wyrażenie smutku nie spotka się z reakcją opiekuńczą, jakby tego potrzebowały, złość zaś często daje złudne poczucie kontroli, siły i chociaż zwykle nie ułatwia to budowania relacji, ta strategia jest dla tych osób bezpieczniejsza.

Wszystkich tych uników uczą się także młodsi domownicy. Obserwują sposoby radzenia sobie ze smutkiem rodziców i rodzeństwa. Często otrzymują przekaz, że smutek jest czymś niepożądanym, czego jak najszybciej należy się pozbyć z gamy własnych doświadczeń. Mimo to smutek nigdy nie znika. Jest wiernym towarzyszem każdego z nas i tak jak w książce, puka cichutko do drzwi, pragnąc zostać wysłuchany. Ma dobre intencje, lecz nie zawsze mamy szansę tego doświadczyć.

Dziecięcy smutek

Dzieci nie mają trudności z akceptowaniem tej emocji, zanim kontekst społeczny ich tego nie nauczy. Obserwując dzieci, możemy zauważyć, że pozwalają sobie na łzy znacznie częściej niż dorośli. Potrafią też mówić o smutku, przynajmniej do czasu, aż społecznie nie są tego oduczone. Dzieci nie widzą w smutku wroga, lecz często dowiadują się, że ich smutek jest niewłaściwy, choć oczywiście dorośli nie zawsze mówią to wprost.

Wyobraźmy sobie dziewięcioletnią dziewczynkę, która gubi ulubionego misia podczas pobytu na plaży. Zaczyna płakać, co jest bardzo naturalną reakcją wobec utraty czegoś, co dla niej ważne. W takich sytuacjach potrzebna jest przestrzeń, by móc opłakać stratę. Jednocześnie my, dorośli, często nie potrafimy być z dzieckiem w jego smutku. Część z nas przyjmie model rozwiązywania problemu. Zaproponuje kupno nowej zabawki, może nawet we własnej ocenie lepszej. Takie strategie nie uczą dziecka, że smutek jest czymś naturalnym, co można przeżywać i nie trzeba koniecznie robić czegoś, by się go pozbyć. W przyszłości dziecku może być trudno za każdym razem pocieszać się w ten sposób.

Inny dorosły w opisanej sytuacji może uznać, że przychodzi moment, kiedy smutek powinien się skończyć, więc może zacząć przekazywać komunikaty: „Już się uspokój”, „Dalszy płacz nic tu nie pomoże”. Taka postawa uczy dziecko, że smutek powinien szybko się kończyć, co w przypadku tego uczucia jest mało realne. By uregulować się w smutku, potrzeba czasu. W przypadku żałoby czasem kilku lat, a nawet całego życia, by oswoić wielki smutek. Dziecko, które uczy się, że smutek powinien szybko zniknąć, może myśleć o sobie w negatywny sposób w przyszłości, kiedy smutek towarzyszy mu, w jego ocenie, dłuższy czas.

Najgroźniejszą strategią reagowania na smutek wydaje się atak na to uczucie. To postawa, kiedy w opisanej powyżej sytuacji dorosły dawałby komunikaty typu: „Przestań się mazać”, „Zachowujesz się żałośnie”. Taka postawa uczy dziecko ukrywania smutku jako uczucia, w którym można doświadczyć wielkiej krzywdy. W przyszłości dziecko, które doświadczyło podobnych sytuacji, może czuć ogromny lęk, kiedy doświadcza smutku. Czuje się wówczas bezbronne, a smutek jest dla niego groźny. To bardzo trudna sytuacja, gdyż smutek z natury ma za zadanie nas ukoić i się nami opiekować, a nie nas krzywdzić.

Sztuka słuchania smutku

Doświadczania smutku możemy uczyć się od dzieci. One nigdy nie dają sobie limitów czasu na łzy, nie mówią do siebie: „Przestań już płakać, nic się nie stało”. Instynktownie pozwalają sobie przeżywać utratę i wsłuchują się we własne potrzeby.

To niczyja wina, że jako dorośli mamy z tym problem. Szereg kulturowych zawirowań wepchnął nas na ścieżkę unikania smutku, lecz na szczęście coraz częściej potrafimy z niej schodzić, choćby na chwilę, by zadać sobie pytanie, o jakich niezaspokojonych potrzebach przyszedł powiedzieć mi mój smutek? Gdy szukamy na to odpowiedzi, ważne, byśmy zauważali, jakie myśli nam w smutku towarzyszą. Smutek nigdy nie przychodzi poinformować nas, że jesteśmy beznadziejni i czeka nas fatalna przyszłości. Jeśli takie myśli dominują, oznacza to, że trudne doświadczenia nauczyły nas tak myśleć w smutku i być może potrzebna będzie pomoc specjalisty, by na nowo nauczyć się czerpać korzyść ze smutku.

Smutek przychodzi, by otulić nas kocem i wypić z nami kakao. Chce z nami opłakać stratę i wesprzeć nas w zatroszczeniu się o siebie. Jeśli potrafimy tak widzieć odwiedziny smutku, możemy mieć w nim wspaniałego sojusznika, który zawsze zwróci nam uwagę, kiedy zboczymy ze ścieżki dbania o siebie i bliskich, na ścieżkę, która nie jest dla nas.

Rozwijając życzliwość i czułość do siebie w czasie smutku, nauczymy tego również dzieci. Wyobraźmy sobie sytuację, że rodzic próbował zrealizować ważny dla siebie projekt, ale z różnych powodów jego wysiłek został odrzucony lub nie został doceniony tak, jak by tego potrzebował. Wracając do domu, może przykryć smutek złością, zaganiając dzieci do lekcji, może też udawać, że nic się nie stało i mimo smutku sztucznie się uśmiechać. Może również otwarcie powiedzieć, że dziś mu smutno, bo w pracy nie poszło mu tak, jak by chciał. Może pozwolić sobie na łzy, mówiąc, że dziś będzie mu po prostu trochę smutniej – to uczy dziecko, że smutek nie musi być groźny. Może też zrobić coś, czego potrzebuje w tej sytuacji. I nie chodzi tu o to, by udawać, że smutku nie ma, lecz o coś, co pomoże mu zrobić miejsce na wspólne pobycie ze smutkiem. Może to być poczytanie książki, pomyślenie, spacer lub odpuszczenie paru mniej istotnych w danym dniu spraw.

Taka postawa uczy, że trudne doświadczenia wymagają samoopieki, życzliwości do samego siebie i prawa do wyrażania emocji. Taki obraz widzi dziecko i w przyszłości ma szanse skorzystać z tego, kiedy samo będzie potrzebowało wspólnie ze smutkiem otoczyć się opieką.

*

Jeżeli na co dzień zauważasz u siebie lub u swojego dziecka oznaki z drugiej kolumny tabeli, może to być sygnał, że warto się skonsultować ze specjalistą w dziedzinie zdrowia psychicznego.


Smutek pojawia się w odpowiedzi na konkretne sytuacje.

Obniżony nastrój utrzymuje się przez cały czas, niezależnie od sytuacji.

Pojawiają się nieżyczliwe myśli, ale nie są jedynymi myślami.

Dominują bardzo krytyczne myśli na temat świata, przyszłości, własnej osoby.

Nieżyczliwe myśli ustępują lub słabną po przeżyciu smutku.

Nieżyczliwe myśli pogłębiają obniżenie nastroju.

Chwile smutku przeplatają momenty złości, lęku, radości, spokoju.

Nastrój jest stale obniżony, praktycznie nie pojawiają się chwile radości ani poczucia spokoju.

Czytaj więcej: Jak rozmawiać z dziećmi o wojnie? Ważne jest nie tylko to, co powiemy, ale jak to zrobimy

Artur Gębka – psycholog, certyfikowany psychoterapeuta poznawczo-behawioralny. W pracy korzysta z modeli terapeutycznych ACT, DBT i terapii schematu. Prowadzi terapię dzieci, młodzieży oraz osób dorosłych. Związany z Kliniką Terapii Poznawczo–Behawioralnej Uniwersytetu SWPS

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOrlando Magic z pierwszym wyborem, Polak w drafcie
Następny artykułOto następca Lewandowskiego? “Nadchodzą gorące dni!”