A A+ A++

Przedsiębiorcy żyjący z przejścia granicznego w Kuźnicy z dnia na dzień zostali bez dochodów. Jeden z właścicieli firm w Sokółce zwolnił grupę pracowników. Tymczasem branża hotelarska ma „żniwa” jak w szczycie sezonu.


Przejście graniczne w Kuźnicy jest zamknięte od 9 listopada. Kierowcy ciężarówek zmierzających na Białoruś jadą przez Bobrowniki lub Terespol. Właściciele agencji celnych w powiecie sokólskim liczą straty. W Kuźnicy funkcjonowało kilkanaście takich firm. Teraz część z nich została tymczasowo zamknięta. Kto mógł, przenosił pracowników do Bobrownik.

Mamy swój oddział w Kuźnicy. Teraz nikt tam nie pracuje, ponieważ nie widzimy sensu, aby tam przebywać, skoro drogowe przejście graniczne jest całkowicie zamknięte dla ruchu towarowego. Mamy swój oddział w Sokółce, więc niektóre samochody jadąc przez Litwę trafiają do nas, ale to jest kropla w morzu w porównaniu do tego, co było w Kuźnicy. Oddział w Sokółce jest uzależniony od tego na terminalu w Kuźnicy. Teraz oddajemy pracownikom zaległe urlopy, które już się kończą, a potem będziemy pracować „bez pracy”. Obecnie praktycznie nie zarabiamy nic. Mamy ponad kilkadziesiąt tysięcy samych kosztów, zatrudniamy 13 pracowników, płacimy około 16 tys. zł czynszu. Do tego dochodzą koszty związane z zabezpieczeniami finansowymi – tłumaczy kierownik agencji celnej PKS International Cargo S.A Wioletta Gościewska. – Nasze agencje celne nie zostały wpisane na listę firm, które mogą ubiegać się o rekompensaty. Nie możemy się nawet starać o zmniejszenie czynszu. Musimy ponosić te koszty. Naszą główną firmę stać na utrzymanie nas, ponieważ nie jesteśmy ich jedynym oddziałem. Z tego co słyszałam, granica ma być zamknięta do kwietnia. Wiem, że niektóre agencje, które są na granicy już dają ludziom wypowiedzenia.

W podobnej sytuacji jest inne przedsiębiorstwo z siedzibą w Kuźnicy.

Na razie funkcjonujemy i czekamy. Chodziły pogłoski, że granica ma się otworzyć w grudniu. Wszyscy czekaliśmy, nie chcieliśmy zwalniać ludzi, ponieważ myśleliśmy, że w końcu to wszystko ruszy. Przejście się nie otwiera, nie mamy żadnych informacji. Wspólnie ze wszystkimi agencjami celnymi w Kuźnicy napisaliśmy pismo. Zostało ono wysłane do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Urzędu Marszałkowskiego. Nie mamy jeszcze żadnej odpowiedzi. Jeżeli przejście nie zostanie otwarte, to nie da się tak funkcjonować na dłuższą metę. Ponosimy duże koszty. Zatrudniamy siedem osób. To są pensje, ZUS, czynsz, gwarancje bankowe, na których dokonujemy odpraw celnych – mówi właścicielka firmy. – Oczekiwanie jest najgorsze. Jesteśmy strasznie zbulwersowani tą sytuacją, dlatego, że problem z uchodźcami jest wszędzie, jednak nigdzie z tego tytułu nie zamykano granic. W tej chwili nie widzimy potrzeby zamkniętej granicy. Nie tylko my mamy problem, ale również przewoźnicy. Jeden z moich klientów, który importuje ryby, nie zdążył na odprawę w Kuźnicy. W Koroszczynie jest obecnie remont, a w Bobrownikach nie ma inspektoratu weterynarii. Towar z pełnych samochodów poszedł na straty.

Poszkodowanych jest więcej. Problemy mają też właściciele Zajazdu Sosna w Kruglanach. Obiekt nie znajduje się w stanie objętym zakazem wjazdu, ale odczuwa jego skutki oraz efekty zamknięcia przejścia w Kuźnicy.

Nie wiem jak mam organizować pracę w lokalu. Żyjemy z dnia na dzień i liczymy na to, że ta granica zostanie otwarta. Nie mogę podjąć właściwych i dalekosiężnych kroków. Jedna z pracownic jest na urlopie, z drugą niestety musiałam rozwiązać umowę, ponieważ koszty są w tej chwili tak wysokie, a przychody zerowe. Teraz to nie jest praca, a dyżury, bo nie mamy praktycznie klientów – mówi nam Katarzyna Sosińska, właścicielka Zajazdu Sosna. – Z chwilą zamknięcia granicy wszystko nam się urwało. 90 procent naszych klientów to byli kierowcy ciężarówek, natomiast odszkodowanie nam się nie należy z racji tego, że nasza miejscowość nie jest wpisana do obszaru stanu wyjątkowego. Tuż obok nas są często kontrole policyjne, wojskowe. Można powiedzieć, że często już do nas nie są ludzie wpuszczani, nawet klienci, dziennikarze. Odcięto nas od jakichkolwiek dochodów. W tej chwili nocują u nas jedna, dwie osoby. To kropla w morzu potrzeb.


W podobnej sytuacji jest też właściciel Zajazdu Kresowia w Sokółce, w skład którego wchodzi sklep spożywczy, bar, sala bankietowa, pokoje noclegowe, parking TIR z obsługą socjalno-bytową oraz kantor wymiany walut.

Kiedy zamknięto nagle granicę, byłem zmuszony zwolnić 16 osób. Ludzie mają trzymiesięczne wypowiedzenie, jakby się to wszystko odkręciło, to będę się zbierał z powrotem do działania. Nie mamy żadnego komunikatu, nie wiemy jak mamy planować przyszłość. Gdybamy. Odwożę towary do hurtowni, niedługo może dojść do zamknięcia lokalu – mówi Antoni Dziewiątkowski, właściciel firmy. – Natomiast w hotelu nocują dziennikarze i wojskowi. Mam obsadzone pokoje do 10 stycznia. Co będzie potem? Nie wiadomo. 

Udało nam się także skontaktować z rzeczniczką Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej. Zapytaliśmy, czy wiadomo kiedy zostanie otwarte przejście graniczne w Kuźnicy. Jak na razie żadne decyzje w tej sprawie nie zostały podjęte, nie wiadomo też kiedy miałby wrócić ruch ciężarowy. O otwarciu przejścia będzie decydować komendant główny SG.

Na brak klientów nie mogą narzekać właściciele hoteli i kwater agroturystycznych. Nocują tam funkcjonariusze pełniący służbę przy granicy – policjanci, żołnierze, strażnicy graniczni.


Przypomnijmy, od 2 września, w związku z sytuacją na polsko-białoruskiej granicy, przez trzy miesiące trwał stan wyjątkowy. Dotyczył on 183 miejscowości w województwie podlaskim i lubelskim. Od początku grudnia do 1 marca na mocy rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji na terenie przygranicznym obowiązuje zakaz przebywania. Jeżeli chodzi o zasady, w praktyce niewiele się nie zmieniło. Wjazd na tereny przygraniczne nadal jest utrudniony i nie każdy może tam przebywać. Zmiana polega na tym, iż teraz w strefie zakazu wstęp mają dziennikarze i media, ale tylko za zgodą komendanta placówki Straży Granicznej.

W związku z wprowadzeniem stanu wyjątkowego rząd umożliwił przedsiębiorcom ubieganie się o odszkodowania. Zakłada ona rekompensatę 65 procent udokumentowanego średniego miesięcznego przychodu uzyskanego od czerwca do sierpnia 2021 roku. Do 24 listopada takich wniosków do Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego wpłynęło 109. 76 z nich otrzymało decyzję pozytywną, a łączna kwota wsparcia opiewa na 1,8 mln zł.

O rekompensatę mogą ubiegać się podmioty z zakresu m.in. usług hotelarskich, gastronomicznych, turystycznych czy wypożyczalnie i dzierżawcy sprzętu turystycznego, jednak tylko z terenów 183 miejscowości. Wśród zapisów nie ma mowy o innych podmiotach gospodarczych. 

 (or)

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGórki ciągle przed wyrokiem
Następny artykułCudownej ampułki z Lublina nie będzie