By w Olsztynie doszło do referendum, inicjatorzy potrzebowali przekonać do tego pomysłu 12 913 wyborców. Ostatecznie przekonali więcej, bo 14 660. Tak się przynajmniej wydawało.
Pomysł z referendum okazał się bowiem totalną klapą. W wyniku weryfikacji podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie głosowania, polegającej na sprawdzeniu w bazie PESEL oraz w Centralnym Rejestrze Informacji Dodatkowych, komisarz wyborczy uznał 4 589 z nich za złożone wadliwie. – Było ponad 700 przypadków wielokrotnego podpisania się, gdzie komisarz też stwierdził, że już taka wstępna analiza sugeruje, iż te kilkukrotne podpisy – rzekomo jednej osoby – różnią się od siebie. Przy jednym numerze PESEL było na przykład 15 podpisów złożonych różnym charakterem pisma. Tak naprawdę nie wiemy, który podpis jest prawdziwy, a kto złożył pozostałe podpisy – mówi Piotr Sarnacki, dyrektor Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Olsztynie. – Inną sprawą jest fakt, że osoba po rozwodzie wraca do swojego panieńskiego nazwiska. Trudno przypuszczać, by później podpisywała się nazwiskiem z czasów, gdy była zamężna.
Kolejną sprawą, która wzbudziła podejrzenia są tzw. martwe dusze na listach. – Porównując datę śmierci danej osoby i datę złożenia podpisu, nie miała ona praktycznej możliwości wykonania tej czynności, bo już nie żyła – dodaje dyrektor Sarnacki. – Biorąc te dwie sprawy złożyłem w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa polegającego na fałszerstwie dokumentów i posługiwania się nimi.
Szef olsztyńskiej delegatury dodaje, że jeżeli chodzi o tzw. martwe dusze, to w przeszłości spotkał się z takimi przypadkami, że zbierający podpisy spisywali z nagrobków daty urodzenia, które są pierwszymi cyframi PESEL, a resztę już sobie dopisywali.
Inicjatorzy referendum twierdzą, że za wadliwymi podpisami stoją osoby, które chciały zaszkodzić ich inicjatywie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS