Miko, zabity wilk, nosił obrożę, która pozwalała na monitorowanie jego tras. Założono mu ją w ośrodku w Napromku, gdzie był rehabilitowany po tym, jak został potrącony przez samochód. Na wolność został wypuszczony w bydgoskich lasach, przemierzył setki kilometrów i zadomowił się w lesie w okolicy Kluczborka i Olesna. Działacze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” dwa razy dziennie dostawali raporty z jego obroży.
– W nocy z 14 na 15 sierpnia informacje z jego obroży wskazywały na to, że przestał się ruszać. Kolejne utwierdziły nas w przekonaniu, że nie żyje – relacjonowała Sabina Nowak ze stowarzyszenia.
Wilk zginął na polu otoczonym trzema ambonami myśliwskimi. Nikt tego faktu nie zgłosił policji, zrobiło to dopiero stowarzyszenie. Śledztwo w tej sprawie było prowadzone pod kątem art. 181 § 3 Kodeksu karnego, czyli powodowania zniszczeń w przyrodzie. Nadzorowała je Prokuratura Rejonowa z Kluczborka. Za zabicie zwierzęcia będącego pod ochroną gatunkową grozi do dwóch lat pozbawienia wolności.
– Mamy tylko obrożę. Nie ma ciała wilka. Pewne jest jednak, że nie dałoby się ściągnąć jej inaczej niż przez odcięcie głowy zwierzęcia – komentował wcześniej prokurator Stanisław Bar, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Teraz Stanisław Bar informuje, że w tej sprawie podjęto decyzję o umorzeniu śledztwa z powodu niewykrycia sprawcy. – Ustalono myśliwych, którzy polowali w obrębie, gdzie logowała się obroża wilka. Została ona znaleziona pomiędzy Bąkowem a Biadaczem. Myśliwi zostali przesłuchani, zaprzeczali, by w jakikolwiek sposób pozbawili życia to zwierzę – mówi prokurator. Dodaje, że śledczy zabezpieczyli kilkanaście noży myśliwskich. – Nie ujawniono na nich krwi należącej do zwierzęcia gatunku Lupus lupus, czyli wilka – zaznacza Stanisław Bar. W sprawie nie zgłosił się też ani jeden świadek. – W związku z wyczerpaniem możliwości dowodowych śledztwo zostało umorzone – tłumaczy prokurator Bar.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS