A A+ A++

W poniedziałkowym wydaniu programu “Gość po 8” rozmawialiśmy m.in. o tym, jak kibice oceniają postawę piłkarskiej reprezentacji Polski podczas trwających mistrzostw Europy. Mówiliśmy też o przyszłości ŁKS po zakończonym niepowodzeniem barażowym meczu o awans do ekstraklasy.

Profesor Robert Kozielski był zawodnikiem Orła Łódź i ŁKS Łódź. W biało-czerwono-białych barwach, w ligowym debiucie – ze Stalą Mielec – otrzymał szansę od trenera Leszka Jezierskiego i ustrzelił hat-tricka. Wydawało się, że to piękny początek piłkarskiej kariery. Sam jednak mówi, że osiągnąć odpowiedni pułap utrudniały mu kontuzje. Ostatecznie licznik występów w barwach “Rycerzy Wiosny” zatrzymał się na 21 meczach, pięciokrotnie wpisywał się na listę strzelców. – Nie byłem wielkim piłkarzem, ale i urazy mi nie pomagały – mówi Robert Kozielski.

W niedzielnym spotkaniu barażowym ŁKS z Górnikiem Łęczna na boisku zabrakło właśnie takiego zawodnika, który wszedłby na plac gry i odmienił losy spotkania. Dlatego też podopieczni trenera Marcina Pogorzały na awans do ekstraklasy muszą poczekać jeszcze co najmniej rok. – Swoje szanse mieli Ricardinho i Łukasz Sekulski, ale za każdym razem czegoś brakowało. Choć ŁKS nie zasługiwał na porażkę, w ostatecznym rozrachunku to łęcznianie cieszyli się z awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej – mówi były zawodnik ŁKS.

Niedzielny mecz był tak naprawdę obrazem całego sezonu w wykonaniu zespołu z al. Unii. Miniona kampania Fortuna 1. Ligi była trudna, niemniej wielu skazywało łodzian na pożarcie.

– Te nastroje się zmieniały. Pamiętam, jak wszyscy wieszczyli awans. Miał zostać wywalczony już w okolicach kwietnia czy też maja. To się nie udało. Kładę to częściowo na karb pandemii COVID-19, z tego względu mecze były rozgrywane bez udziału publiczności, która potrafi napędzać piłkarzy. Oczywiście, przykłady ekstraklasowców: Rakowa Częstochowa, Warty Poznań czy Pogoni Szczecin pokazują, że można było utrzeć nosa teoretycznie silniejszym. Właśnie pandemia sprawiła, że inne aspekty zaczęły odgrywać rolę. Pokazała również, jak ważne w futbolu są sfera mentalna i psychologia – ocenia ekspert.

Przykład wspomnianych klubów pokazał, że można było osiągać sukcesy w tych trudnych warunkach. Dlaczego nie udało się ŁKS? – To jest sport, ktoś musi wygrać, ktoś przegrać. Myślę, że to jest ogólnie problem polskiej piłki. Często mówi się, że niepowodzenia wynikają ze złej organizacji, szkolenia czy sędziowania. Trzeba jednak pamiętać, że na koniec zawsze wygrywają ci, którzy grają w piłkę. Co ciekawe, sami zawodnicy Górnika zastanawiają się, jak poradzą sobie w ekstraklasie. Awans jest dla nich zaskoczeniem – mówi gość Tomasza Lasoty.

W podobnej sytuacji dwa lata temu byli zawodnicy z al. Unii.

– Wówczas ŁKS nie był przygotowany do gry w ekstraklasie, zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym. Teraz wszystko się poskładało i żal, że nie udało się wywalczyć awansu. Nadzieję w serca kibiców wlewają jednak trener Pogorzała i prezes Salski, którzy mówią, że już zaczynają pracować, by w przyszłym sezonie osiągnąć upragniony cel – komentuje Kozielski.

Na awans do ekstraklasy zasługuje nie tylko ŁKS, ale i Widzew. Oba kluby mają piękne stadiony, są poukładane pod względem organizacyjnym. Stery przy al. Piłsudskiego przejął Tomasz Stamirowski, który jest dla Widzewa szansą na lepszą przyszłość. Jedną z pierwszych decyzji nowego sternika było formalne przekazanie tytułu “Rycerzy Wiosny” klubowi z al. Unii.

– To bardzo ważna decyzja, którą trzeba docenić. To dobrze wróży. Łódź zasługuje, by mieć dwa dobre, napędzające się wspólnie, silne kluby. Nie chciałbym szukać porównań z Manchesterami, ale coś w tym jest. Trzeba jednak pamiętać, że sukces buduje się w dłuższym okresie. Wydaje się, że w Widzewie jest jeszcze trochę do zrobienia i prezes Stamirowski będzie działał, by to poukładać. ŁKS od pięciu lat jest konsekwentnie budowany. Ma świetną akademię. Drugi i trzeci zespół awansował w tym sezonie szczebel wyżej, absolutnie dominując rozgrywki. Jestem przekonany, że to, co piękne jest jeszcze przed nami. Na sukcesy trzeba poczekać ze dwa, trzy lata – ocenia prof. Robert Kozielski.

Zobacz całą rozmowę:

Piłkarscy kibice żyją obecnie również tym, co dzieje się na europejskich stadionach, podczas rozgrywanego turnieju o prym na Starym Kontynencie. Wydarzeniem weekendu był remis reprezentacji Polski z Hiszpanią (1:1). W środę biało-czerwoni zagrają o awans ze Szwecją. W ocenie byłego piłkarza ŁKS, podopiecznych Paulo Sousy czeka bardzo trudny mecz.

– Serce mówi, że wygramy, a rozum, że czeka nas ciężki bój. Obawiam się, że zremisujemy z reprezentacją Trzech Koron. Co ciekawe, nasza kadra ma naprawdę bardzo dobrych zawodników, którzy na co dzień grają w silnych klubach. Wciąż jednak nie mamy własnego stylu gry. A on dawałby nadzieję na dobre wyniki. Sukces z Hiszpanią jest niekwestionowany, ale wywalczony po polsku, czyli walką i determinacją. Czasem mecz wyglądał jak “obrona Częstochowy”, wykreowaliśmy też kilka fajnych akcji, jedna z nich zakończyła się golem Roberta Lewandowskiego. Chciałbym jednak, żebyśmy wypracowali swój styl, który charakteryzowałby ten zespół – mówi gość po 8.

Prof. Robert Kozielski jest specjalistą od marketingu. Ten wokół reprezentacji przybiera różnorodne formy. Z jednej strony pompowanie balonika, z drugiej wielka krytyka po niepowodzeniach.

– Piłka nożna jest budowana na emocjach i musi je wzbudzać. To trochę tak, jak z ŁKS i Widzewem. Niestety, nierzadko emocje sprawiają, że przekraczane są granice. Po remisie z Hiszpanią nie można uważać, że za chwilę będziemy walczyć o puchar. Z drugiej strony, po porażce ze Słowacją nie można mówić, że nie mamy drużyny i trzeba wszystko budować od nowa. Druga strona futbolu to sfera biznesowa. Pandemia COVID-19 sprawiła, że Euro 2020 nie wykorzystuje maksymalnego potencjału biznesowo-marketingowego. Przykład zachowania Cristiano Ronaldo pokazał jednak, że rynek wciąż żyje i reaguje na bieżąco na poszczególne wydarzenia. Portugalczyk, odkładając na bok Coca-Colę i wybierając butelkę z wodą, naraził koncern na wielomilionowe straty – zauważa ekspert.

Na facebookowym fan page’u “Łódź” – za jego prowadzenie odpowiadają pracownicy łódzkiego magistratu – wykorzystano zdjęcie CR7. Rodzi się pytanie, czy administratorzy mieli do tego prawo?

– Wydaje się, że zrobili to bezprawnie, jednak należałoby to zweryfikować. Osobiście wolałbym, żeby Miasto tego nie robiło, ponieważ ta sprawa może naruszać także kwestie etyczne. W marketingu jest jednak też taki termin, jak marketing czasu rzeczywistego. Z punktu widzenia kreatywności i sprawności działania, dobrze, że zdecydowano się na taki zabieg. Niestety, jeśli naruszył sferę prawną, mogą pojawić się problemy – zauważa prof. Robert Kozielski.

WCZEŚNIEJSZE ROZMOWY DNIA ZNAJDZIESZ W ARCHIWUM
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Zabudowania dach w dach, szło jak domino”. W Nowej Białej spłonęło ponad 40 budynków
Następny artykułJoanna Kuberska w bikini podkreślającym talię