A A+ A++

We wtorek, 9 lutego wody Wisły wdarły się na ul. Gmury, najniżej położoną ulicę Płocka. Mieszkańcy zarówno tej ulicy, jak i osiedla Radziwie, znów zagrożeni są ewakuacją…

Ulica Gmury: „Umrę u siebie…”

W związku z zatorem, jaki utworzył się na Wiśle na wysokości Popłacina, w Płocku wskazania na wszystkich wodomierzach przekroczyły stany alarmowe. Zamknięto ulicę Rybaki na bulwarach wiślanych, ulica Gmury na osiedlu Borowiczki natomiast ponownie została zalana.

– Przeżyłam powódź w 1982 roku i teraz jest podobna sytuacja – powiedziała nam Jolanta Michalska, mieszkanka jednego z domów przy ul. Gmury, położonych najbliżej Wisły. – Jak woda przerwie wał, to idzie jak wodospad. U nas idzie powolutku, dlatego mamy czas, żeby się przygotować – tłumaczyła.

Chwaliła też straż miejską, która pomagała aktywnie w pakowaniu piasku do worków. Na miejscu społecznie pomagali również pracownicy firmy Konstal z Płocka. Workami z piaskiem zabezpieczano domy, ale woda wdarła się już na podwórka i stale się podnosi.

– Ja mam mamę w wieku 90 lat. Chciałam ją stąd zabrać, ale powiedziała: „Umrę u siebie, zabierzesz mnie po moim trupie”. Zresztą, mamy nauczkę po poprzedniej powodzi. Przecież wtedy, w 1982 roku był stan wojenny. Policja i żołnierze po naszej ewakuacji chodzili, sprawdzali, a i tak z tyłu domu powynosili nam kury, złodzieje zabrali wszystko co tylko mogli – wspomina.

Jak się okazuje, pani Jolanta wydała książki, w tym również dwie oparte na wspomnieniach jej mamy. Jedna z czasów okupacji, a druga z czasów PRL.

– Cały rozdział poświęciłam powodziom. To jest tak, że jak woda wejdzie tu latem do domów, to postoi i wyjdzie. Ale przy mrozie zamarznie, będzie stała dopóki mróz nie puści. Odpadną nam tynki, to będzie tragedia – martwiła się nasza rozmówczyni.

Lodołamacze tylko przy odwilży…

Tymczasem stan wód w Wiśle cały czas rośnie. Jak mówił prezydent Płocka, sytuację mogłyby poprawić lodołamacze, jednak Wody Polskie nie zgadzają się z tą opinią.

– W ramach ochrony przeciwpowodziowej, w niektórych regionach Polski możliwe będzie przeprowadzenie akcji lodołamania. Może się ona odbywać, jeśli pojawi się odwilż. Lodołamacze Wód Polskich stacjonują obecnie w portach, ale w razie konieczności i przy spełnionych wymaganych instrukcjami warunkach, będą mogły być użyte do akcji. Obecnie, z uwagi na prognozowane mrozy, nie planuje się lodołamania – wyjaśniają Wody Polskie.

Jak mówi wiceprezes Wód Polskich, Krzysztof Woś, faktycznie akcje lodołamania w naszych warunkach geograficznych są najskuteczniejszą metodą zapobiegania powodziom zatorowym na dużych rzekach.

– Aby w ogóle mogło do nich dojść, muszą być spełnione określone warunki – wyjaśnia Krzysztof Woś, który przez kilkanaście lat był kierownikiem technicznym polsko-niemieckiej akcji lodołamania na granicznym i dolnym odcinku Odry. – Aby lodołamacze zaczęły pracę, musi być odwilż. W przeciwnym razie, cała nasza praca poszłaby na marne, bo połamany lód znowu by zamarzł, tworząc potencjalne ryzyko kolejnego zatoru – tłumaczy.

Wyjaśnia też, że obecnie pod pokrywą lodową woda wciąż przepływa. Natomiast gdyby lód został pokruszony, połamana kra zamarzałaby natychmiast, co przyspieszyłoby spiętrzanie wody. Gdyby więc w takich warunkach lodołamacze zaczęły działać, połamany lód przy tak niskich temperaturach za chwilę zacząłby zamarzać, co spowoduje, że lodu będzie jeszcze więcej.

Jeśli nawet doszłoby do odwilży (a na to się nie zapowiada przez co najmniej tydzień), lodołamanie może trwać od kilku do nawet kilkudziesięciu dni.

– Cała akcja wymaga odpowiedniej strategii. Lodołamacze zawsze pracują w grupach, a współpraca między nimi jest niezwykle ważna. Najpierw idzie „czołówka”, czyli dwa lub trzy lodołamacze czołowe, które kruszą pokrywę lodową, a gdy jest ona za gruba, przeprowadzają tzw. luksowanie, czyli rozpędzają się, wpływając dziobami w górę lodu i rozbijając ją swoim ciężarem. Dziennie „czołówka” łamie tyle lodu, ile bez niebezpieczeństwa zatrzymania się połamanej kry lodowej są w stanie odprowadzać lodołamacze liniowe – wyjaśnia Krzysztof Woś.

Wraz z postępem akcji lodołamania w górę rzeki, zmniejszają się głębokości. Wówczas duże i silne lodołamacze pracujące w „czołówce”, zastępowane są mniejszymi lodołamaczami, które do tego momentu pełniły rolę lodołamaczy liniowych.

– Akcję lodołamania można porównać do gry w szachy: trzeba umieć wyczuć moment, w którym warto się cofnąć, żeby później móc iść do przodu – wyjaśnia Krzysztof Woś, Zastępca Prezesa Wód Polskich ds. Ochrony przed Powodzią i Suszą.

Największa jak dotąd w Polsce katastrofalna powódź zatorowa wystąpiła na Wiśle na odcinku od Wyszogrodu do Włocławka na przełomie grudnia 1981 i stycznia 1982 roku. Akcja przeciwpowodziowa i intensywna walka z jej skutkami była prowadzona w korycie rzeki, na Zbiorniku Wodnym we Włocławku i terenach przyległych aż do 10 marca 1982 r.

Jak tłumaczy Krzysztof Polak, ekspert w Departamencie Przygotowywania i Realizacji Inwestycji Wód Polskich, w Radziwiu, części Płocka, która najbardziej ucierpiała podczas powodzi w 1982 roku, zbudowano bramę przeciwpowodziową. Zmieniono też zamknięcia w jazie na zasuwy z klapą, które ułatwiają przepływ lodu. Aby zasuwy nie zamarzały, obecnie w czasie zimy stosuje się tzw. bąbelkowanie.

– Na dnie od wody górnej i od śluzy są przeprowadzone przewody, którymi tłoczy się powietrze. Wytwarzane przez nie bąbelki podążają od dna do góry i porywają wodę – dzięki czemu nie ma ona szansy zamarznąć i utworzyć warstwy lodu na zasuwie – wyjaśnia dr Krzysztof Polak.

Jak podsumowuje, w tej chwili, aby dodatkowo zabezpieczyć tereny Płocka i Włocławka przed powodzią, najważniejsze jest wybudowanie kolejnego Stopnia Wodnego na Wiśle w ramach projektu Kaskadyzacji Wisły. Wody Polskie intensywnie nad tym pracują (źródło: Wody Polskie).

Stan wody Wisły w Płocku o godz. 12.00:

  • Borowiczki – 416 cm (stan ostrzegawczy 315 cm, stan alarmowy 345 cm)
  • Grabówka – 424 cm (stan ostrzegawczy 275 cm, stan alarmowy 340 cm)
  • Brama przeciwpowodziowa port Radziwie – 366 cm (stan ostrzegawczy 207 cm, stan alarmowy 237 cm)
  • Nabrzeże PKN – 770 cm (stan ostrzegawczy 670 cm, stan alarmowy 700 cm).
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNiepokojące informacje z Niemiec! Covid-19 u zaszczepionych
Następny artykułGaleria: Odśnieżaliśmy z RSK południowy Rybnik