A A+ A++

23 lata temu, 7 września 2000 roku w Galerii Miejskiego Ośrodka Kultury w Dębicy mieszczącym się wówczas w Rynku pod nr 18 odbył się wernisaż wystawy pt. „Przywróceni Pamięci” podczas którego zaprezentowanych zostało 850 zdjęć pochodzących z odkrytej przypadkiem na strychu jednego z domów w Dębicy kolekcji szklanych klisz z przedwojennego zakładu fotograficznego Stefanii Gurdowej. Zaprezentowane fotografie przedstawiały przede wszystkim dębiczan z lat 1920 – 1930.

Rynek w czasach Gurdowej

W 1998 roku, robotnicy przeprowadzający prace remontowe na strychu pod stertami śmieci znaleźli okurzone i pokryte sadzą pudła zawierające kilkaset klisz szklanych. Później okazało się, że jest ich aż 1200. Archiwum zapakowane w kartonowe pudła przeleżało na tym strychu blisko 70 lat.

Świadomi niezwykłości tego odkrycia przekazali je kierownikowi Galerii MOK w Dębicy Ryszardowi Kucabowi. Długie miesiące trwało żmudne oczyszczanie każdej kliszy z brudu i sadzy. W marcu 2000 roku rozpoczęto przygotowania do zorganizowania wystawy tych fotografii – skanowanie i komputerową obróbkę zdjęć.

Oprócz portretów wykonywanych prawdopodobnie do dokumentów, archiwum zawierało również zdjęcia reportażowe z rodzinnych uroczystości: ślubów, komunii oraz uroczystości miejskich.

„Niektóre ze zdjęć są datowane, stąd wiadomo, że pochodzą z lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Większość z nich to portrety, chociaż zdarzają się zdjęcia ukazujące pewne zdarzenia, które miały miejsce w Dębicy. Przykładowo przemarsz V Pułku Strzelców Konnych ulicą Rzeszowską obok Banku Spółdzielezego” – mówił ponad 20 lat temu redakcji miesięcznika Ziemia Dębicka Ryszard Kucab.

Największym problemem była wówczas identyfikacja osób ze zdjęć. Dzięki spotkaniom z dębiczanami, którzy pamiętają czasy przedwojenne, udało się zidentyfikować kilkanaście osób. Jednak do kilku setek twarzy wówczas nie udało się przypisać nazwiska.

Rynek w czasach Gurdowej

Zdarzały się jednak niezwykłe sytuacje. Pewien starszy pan oglądając wydruki powiedział: „…To ja, a to mój brak bliźniak”. Jak się potem okazało nie pamiętał, że takie zdjęcie zostało zrobione, wtedy po raz pierwszy je zobaczył. Dramaturgii dodawał fakt, że jego brat zmarł przed wojną. Po kilku miesiącach przeglądając rodzinne archiwum odnalazł to zdjęcie z wyciśniętą pieczęcią „Zakład Fotograficzny S. Gurdowej w Dębicy”.

Dziś szklane klisze z zakładu fotograficznego Stefanii Gurdowej w Dębicy są w dyspozycji Fundacji Imago Mundi z Krakowa która organizuje wystawy prezentując zdjęcia z tych klisz na całym świecie.

—————————————————————————————————————-

Stefania Gurdowa urodziła się 24 grudnia 1888 w Bochni.
Zmarła 3 listopada 1968 w  Łodygowicach.

Przed I wojną światową uczyła się fotografowania u Władysława Gargula, a po ślubie z Kazimierzem Gurdą praktykowała we Lwowie. Po rozstaniu z mężem przeniosła się wraz z córką Zofią (ur. 1917) do Dębicy, gdzie wraz z adwokatem Hoszardem przy ul. Słowackiego wybudowała dom, w którym w 1923 r. na parterze otworzyła działający do 1937 r. zakład fotograficzny. Studio przez pewien czas miało filie w Mielcu i Ropczycach. Po opuszczeniu Dębicy przeniosła się na Śląsk, gdzie prowadziła dwa kolejne zakłady.

Po wybuchu II wojny światowej atelier zostało przejęte przez hitlerowców, a Gurdowa i jej siostrzenica zostały w nim zatrudnione. Pod koniec wojny Gurdowa ukrywała się, a jej córka i wnuczka zostały wywiezione do Austrii. Po wojnie Zofia (po mężu Czelny) otworzyła w Roubaix zakład fotograficzny. Stefania Gurdowa nie odzyskała już swoich zakładów. Mieszkała w Łodygowicach koło Żywca, pracowała w spółdzielni fotograficznej. Została pochowana w grobie rodziny Kubiców, która opiekowała się nią przed śmiercią. Po jej śmierci zbiór fotografii zachowany w jej domu został wyrzucony.

Podziel się z innymi

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPodolski o reprezentacji Polski: – Problemem na pewno nie jest tylko selekcjoner
Następny artykułCK Włocławek: „Le Figaro” – Amore mio