A A+ A++

Andrzej Owsiński

Polskie partnerstwo

Położenie geopolityczne Polski wymaga dla zrównoważenia przewagi odwiecznie wrogich sąsiadów, w miarę upływu czasu wzrastających niepomiernie w sile, w dużej mierze zawdzięczając polskiej niefrasobliwości i łatwowierności, poszukiwania odpowiedniego partnerstwa.

Prusactwu pozwoliliśmy się rozprzestrzenić poprzestając na efektownym, ale samobójczym akcie hołdu pruskiego w 1525 roku.

Podobnie z Moskwą: zadowoliliśmy się hołdem carów Szujskich, zamiast osadzenia jej w pierwotnych granicach, chociażby broniąc (nota bene za jej pieniądze) republiki Nowogrodzkiej.

W ten sposób stworzyliśmy sobie powstanie przy naszych granicach wielkich i grabieżczych potęg.

Szukanie partnerstwa francuskiego nie przyniosło pozytywnych rezultatów z powodu różnic w stosunkach z Turcją, która dla Polski była śmiertelnym wrogiem, a dla Francji sprzymierzeńcem w relacjach z cesarstwem niemieckim.

W XVIII wieku stanęliśmy wobec perspektywy rozbiorów zupełnie osamotnieni i niezależnie od naszych własnych win nie mieliśmy najmniejszych szans na obronę przeciwko zjednoczonym siłom Rosji, Austrii i Prus. Po rozbiorach żadne z polskich powstań nie doczekało się realnego wsparcia ze strony krajów zainteresowanych osłabieniem Rosji. Zupełnie jak legionowej pieśni: „leliśmy krew osamotnieni,,,,”, dopiero cud wyniku I wojny światowej przyniósł nam odzyskanie niepodległości ku zaskoczeniu nawet naszych sojuszników.

Traktat wersalski zresztą postarał się maksymalnie ograniczyć nasze podstawowe roszczenia, decydujące o możliwości utrzymania niezawisłego państwa, odbierając Polsce Gdańsk i większość Górnego Śląska i pozostawiając na naszym zapleczu przy Niemczech Prusy Wschodnie.

Francuzi potrafili oddać Litwie niemiecki Memel, który nigdy do Litwy nie należał, ale nie pomogli Polsce odzyskać Gdańska, mimo wielowiekowej historycznej przynależności miasta do Polski i naturalnego polskiego portu, bez którego państwo nie mogło się rozwijać, a nawet istnieć. A przecież dla Francji silna Polska ze Śląskiem i Gdańskiem była jedyną gwarancją sojuszu na wypadek odrodzenia się zagrożenia niemieckiego po upadku Rosji i dojściu do władzy bolszewików.

Taki był stan faktyczny, jednak u francuskich władz, zarówno cywilnych jak i wojskowych, panowało przekonanie, że Polska jest partnerem za słabym na obronę Francji i że trzeba poczekać na ustabilizowanie się sytuacji w Rosji i odtworzenie z nią sojuszu, Polska w tym ujęciu może być zawadą. Jedynie do czego jest potrzebna, to do udzielenia pomocy „białym” Rosjanom. Do dziś, nawet w Polsce, ciągle pokutuje oskarżenie Piłsudskiego o nieudzielenie pomocy Denikinowi. A przecież nie ukrywał on swoich zamiarów odtworzenia imperium carskiego z odpowiednim usytuowaniem w stosunku do niego Polski. Po ewentualnym jego zwycięstwie Polsce groziła wojna z Rosją o nasz byt, z tą różnicą, że Francja stanęłaby po stronie rosyjskiej. Natomiast w czasie wojny z bolszewikami udzieliła nam pomocy licząc na nasz udział w restauracji Rosji – najważniejszego sojusznika Francji w Europie.

Od samego początku zawarcia sojuszu obronnego z Polską czynione były ze strony francuskiej trudności i jednostronne wymagania. Niektóre z nich wywoływały nadmierne koszty ze strony polskiej, jak np. żądanie posiadania w gotowości bojowej aż trzydziestu dywizji. Strona francuska, poza ogólnikami, nie zobowiązywała się do niczego konkretnego. Pożyczki udzielane Polsce na dozbrojenie były mikroskopijne w zestawieniu z potrzebami, a ponadto obciążone różnego rodzaju utrudnieniami w realizacji.

Wini się za to politykę Becka zbliżenia z Niemcami Hitlera , która w efekcie zakończyła wojnę celną, przyniosła zwiększenie polskiego eksportu do Niemiec i podpisanie wzajemnej deklaracji o nieagresji. Zaniepokojenie Francji tymi faktami spowodowało wizyty kolejnych premierów francuskich u Piłsudskiego.

Podtrzymywanie stanu niepewności było korzystne dla Polski, zmuszało bowiem Francję do większego zaangażowania w sojusz z Polską. Niestety, Rydz swoją wizytą we Francji w 1936 roku wywołał przekonanie o bezwzględnym podporządkowaniu Polski sojuszowi z Francją.

Wpłynęło to na znaczne obniżenie poziomu traktowania polskiego partnerstwa, czego wyrazem była mizerna pożyczka, zresztą w większości niemożliwa do wykorzystania przed wojną. Pozostała bez zmian sytuacja braku konkretnej umowy wojskowej.

Reszta to już zwykła zdrada, połączona z perfidnym oszustwem zobowiązania do ofensywy wszystkimi siłami w 15 dniu od mobilizacji, wtedy kiedy już w kwietniu 1939 roku, a nie tylko w Abbeville 12 września, uzgodniono z Brytyjczykami, że Polski bronić się nie będzie. Ale nie tylko Polska padła ofiarą francuskiej zdrady, decyzja kapitulacji Francji w czerwcu 1940 roku zaskoczyła armię brytyjską, skazaną na zagładę, podobnie zresztą jak i polską armię Sikorskiego walczącą na froncie. Brytyjczycy tylko dlatego mogli ewakuować znaczną część swych ekspedycyjnych wojsk, że Hitler wstrzymał działania niemieckie, licząc na porażające Anglików wrażenie na widok bezbronnego i pobitego swego wojska.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMniej wypadków śmiertelnych. Na autostradzie A1 rusza akcja “Licz do zera”
Następny artykułGwiazdor podjął decyzję odnośnie przyszłości