A A+ A++

Obserwacje socjologiczne i praktyka lekarzy ginekologów pokazują, że kobiety pragną mieć dzieci. Jednak brak stabilizacji ekonomicznej, w tym niepewność na rynku pracy, marne widoki na własne mieszkanie i niedostateczna pomoc w opiece nad dzieckiem skutecznie je do tego zniechęcają. Dodatkowo zaostrzenie prawa aborcyjnego sprawiło, że kobiety postrzegają macierzyństwo jako bohaterstwo, którego nie chcą przeżywać.

Państwowe CBOS zapytało polskie kobiety w wieku 18-45 lat o ich plany związane z urodzeniem dziecka. 68 proc. Polek odpowiedziało, że nie planuje zachodzenia w ciążę lub nie wie, czy to zrobi. Tylko 17 proc. potwierdziło plany urodzenia dziecka. Według tego samego ośrodka badania opinii w 2022 r. potomstwa nie planowało 42 proc., a w 2017 r. 22 proc. Polek. Liczby mówią same za siebie.  W 2022 r. urodziło się niespełna 315 tys. Polaków. To najmniej od II wojny światowej. Demografowie nie przewidują na razie poprawy. Co ciekawe, w poprzednich latach, zwłaszcza przed pandemią COVID-19, dzieci w naszym kraju rodziło się blisko 400 tys. rocznie.

Polacy się starzeją i porodówek ubywa

500+ nie zwiększa dzietności

Do zwiększenia liczby dzieci w rodzinach miała zachęcać program 500+, w pierwszych latach można było nawet zauważyć wzrost dzietności. Jednak wkrótce na polskich porodówkach ruch zrobił się mniejszy. Ginekolog dr n. med. Jacek Tulimowskiz oraz socjolog dr hab. Mikołaj Lewicki z Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego zwracają uwagę na kilka problemów, które sprawiają, że Polki nie myślą o zachodzeniu w ciąże tak często, jak w poprzednich latach.  

– Większość kobiet pragnie macierzyństwa i o nim myśli. Zatem jeśli mamy niski współczynnik urodzeń w Polsce, to można sądzić, że są jakieś czynniki zewnętrzne doświadczenia i refleksje kobiet, które blokują, bądź wręcz uniemożliwiają ich macierzyństwo – mówi Mikołaj Lewicki. – Powodem są dwie kwestie: pierwsza to ekonomiczna, a druga to zmieniający się styl życia, czyli kontekst kulturowy – tłumaczy Mikołaj Lewicki. – W przypadku ekonomii, to mniej chodzi o zarobki, a dokładniej o ich wysokość, a bardziej o ich przewidywalność. Badacze polityk społecznych coraz częściej wskazują, że dla ludzi mniej istotna jest wysokość dochodów i ewentualny ich deficyt, ile nieprzewidywalność wpływów. Drugi zasadniczy to mieszkanie – dodaje socjolog.

Problemy polskich kobiet

Brak mieszkania

– Obecnie ważnym czynnikiem jest kryzys nie tylko w Polsce, ale ogólnoświatowy – tłumaczy Jacek Tulimowski, ginekolog. – Moje pacjentki, kiedy pytam o plany prokreacyjne, odpowiadają, że zanim one zaplanują sobie dziecko, to muszą pomyśleć od razu o wielu aspektach w przyszłości – o mieszkaniu, porodzie, powrocie do pracy po urodzeniu, a więc i o żłobku, przedszkolu lub w ogóle opiece nad dzieckiem. Mieszkanie kupić jest trudniej niż dotychczas, a ceny najmu przyprawiają o zawrót głowy i potencjalni, szczególnie młodzi, rodzice biorą to pod uwagę – dodaje lekarz.

– Im bardziej mieliśmy sprekaryzowany rynek pracy, czyli jak to się ładniej nazywa uelastyczniony, który zaczął się w 1990 r. i trwa do dziś, tym rzadziej ludzie decydowali się na dzieci – tłumaczy Mikołaj Lewicki. – Mocne uelastycznienie stosunków pracy w okolicach 2001 r., kolejny etap jeszcze większego nacisku na taki rodzaj zatrudnienia ok 2010 r. sprawiły, że  grupa potencjalnych młodych rodziców malała. Około 2010 r. widać wyraźnie, że grupa osób, które powinny się usamodzielniać i np. zakładać rodziny, z kontraktami nieetatowymi gwałtownie zaczęła rosnąć. Jesteśmy, obok Hiszpanii, jednym z krajów, które mają najwyższy odsetek uelastycznionych form zatrudnienia. Około 30 proc. młodych osób jest bez stałej pensji. To ma znaczenie – dodaje socjolog.

Niewłaściwy partner

Polki są bardziej wymagające w stosunku do partnera, z którym mogłyby mieć dziecko. Oczekują zaangażowania w związek, wsparcia w ciąży i później w trakcie procesu wychowywania dziecka.

Mikołaj Lewicki widzi zmiany, jakie zaszły w polskim społeczeństwie, szczególnie wśród kobiet. I tym tłumaczy to, że trudniej niż kiedyś znaleźć im właściwego partnera.

– Zmienia się rola i wzorzec kobiety w społeczeństwie, który w ostatnich dziesięcioleciach ulegał gwałtownym ewolucjom. Trzeba pamiętać, że kobiety szybciej się usamodzielniają niż młodzi mężczyźni, są lepiej wykształcone i wydają się być lepiej przystosowane, jeśli chodzi o kompetencje np. na rynku pracy. Do pracy na stanowiskach, które mogą być bardziej atrakcyjne, kobiety mają lepsze kompetencje: skuteczniej się komunikują, są bardziej nastawione na współpracę w grupie, lepiej zarządzają emocjami. Coraz bardziej cenią też swobodę i autonomię. Dlatego, poszukiwanie odpowiedniego partnera zajmuje im więcej czasu i jest coraz trudniejsze. Widzimy to w dysproporcji między miejscowościami wiejskimi i miejskimi. W miastach przewagę stanowią kobiety, na wsiach więcej jest mężczyzn. Jednak widzimy sporą grupę kobiet, które są gotowe zdecydować się na samotne macierzyństwo, bez inwestowania w związek, który może je rozczarować – wyjaśnia Mikołaj Lewicki.

Jacek Tulimowski zauważa inny aspekt. – Wiele kobiet skarży się na to, że ich partnerzy mimo, iż spełniają oczekiwania w związku, to nie czują się gotowi na dzieci albo wręcz nie chcą ich mieć – mówi.

W kwestii trwałości związków zdania są podzielone, bowiem z jednej strony sporo kobiet obawia się samotnego macierzyństwa i niskiej ściągalności alimentów, z drugiej zaś rośnie liczba potencjalnych mam, które, jak wspomina Mikołaj Lewicki, rozważają samotne macierzyństwo.

Brak elastyczności w pracy i dostępu do opieki nad dzieckiem

– Zauważam też takie zjawisko, że w dzisiejszych czasach kobiety w ciąży są pozostawione same sobie – mówi Jacek Tulimowski. – Pacjentki skarżą się na brak elastyczności w pracy, kiedy już są ciąży. Pracodawcy nie chcą zmieniać grafiku pod kobiety ciężarne czy umożliwić im przejścia na pół etatu. 

Trudno w późniejszym okresie po porodzie połączyć kobietom macierzyństwo z pracą. – Kobiety stają przed dylematem, czy mają wychowywać dzieci, czy pracować? – wyjaśnia Tulimowski. – Nie chodzi tu o robienie kariery, ale o zwykłą pracę zawodową. O to, by dziecko miało szansę być przyjęte do żłobka czy przedszkola. Nie każdą rodzinę stać na zatrudnienie niani – dodaje ginekolog.

– Nie stworzyliśmy infrastruktury, która by służyła opiece nad dzieckiem – mówi Mikołaj Lewicki. – Mamy małą dostępność żłobków i przedszkoli, szkół i opieki zdrowotnej, na co postawiły kraje, w których obecnie rodzi się dużo dzieci. My transferujemy bezpośrednio pieniądze. One rozwiązały różne inne problemy, ale nie kwestie dzietności – dopowiada socjolog.

Dostępność ochrony zdrowia

Ciężarne nie mają wygodnego dostępu do placówek ochrony zdrowia i lekarzy, którzy mogliby prowadzić ciążę, odległe są terminy do specjalistów. Często jedyną możliwością pozostaje skorzystanie z sektora prywatnego, co wiąże się z dodatkowymi kosztami.

– W czasie ciąży chodzi o dostęp do lekarzy dla ciężarnej, po porodzie również dla dziecka. Mamy coraz mniej pediatrów, co sprawia, że opieka nad zdrowiem dziecka staje się trudniejsza. Znów ratunkiem może być prywatna placówka, a to kolejne koszty. W dobie kryzysu to istotne sprawy.

Problem niepłodności małżeńskiej

Wiele par decyduje się na dziecko, ale mają problem z poczęciem. Kłopoty są zarówno po kobiecej, jak i po męskiej stronie.  – Niepłodność staje się chorobą cywilizacyjną – mówi Jacek Tulimowski. – Mężczyzn dotyczy w 42-43 proc., a obojga partnerów ponad 45 proc. Do mnie przychodzi coraz więcej par, które planują dziecko, ale nie mogą go mieć z różnych przyczyn.

Lekarz zauważa, że sporym i narastającym problemem jest pogarszająca się kondycja całego społeczeństwa. Zarówno mężczyzn, u których wykrywa się znacznie mniej żywych, zdolnych do zapłodnienia plemników niż jeszcze 20-30 lat temu, jak i kobiet, chorujących nawet w młodym wieku na poważne choroby, np. endokrynologiczne. Jak wyjaśnia dr Tulimowski, wynika to z tego, że jako społeczeństwo prowadzimy dość niehigieniczny tryb życia – za dużo niezdrowych składników w diecie, papierosów, alkoholu i innych używek, za mało ruchu, choroby cywilizacyjne typu cukrzyca czy otyłość nawet w młodym wieku, niepotrzebne przegrzewanie jąder w chłopców, np. z powodu używania laptopów, trzymanych na udach. U kobiet kłopoty z zajściem w ciąży najczęściej wynikają z późnego wieku. Jacek Tulimowski tłumaczy, że po trzydziestce prawdopodobieństwo zajścia w ciążę jest dużo mniejsze niż około dwudziestki.

– Dużym problemem jest powszechne stosowanie leków, już od dzieciństwa, co też wpływa na naszą płodność. Kolejna sprawa to wczesne rozpoczynanie życia seksualnego przez nastolatki. Ci młodzi ludzie nie wiedzą, jak unikać chorób przenoszonych drogą płciową i infekcji intymnych, a te nieleczone lub źle leczone, przyczyniają się do kłopotów z płodnością w późniejszym wieku. Chociażby infekcje mykoplazmą, uroplazmą czy chlamydiami, nie mówiąc o wirusach, np. HPV  – dodaje ginekolog.

Wielodzietność nie jest akceptowana

Mimo iż promuje się posiadanie większej liczby potomstwa, to kobiety, które wielokrotnie rodziły, są w społeczeństwie nieakceptowana. – W internecie czy na ulicy wylewa się na nie hejt związany z posiadaniem dzieci z powodu 500 plus – mówi Jacek Tulimowski. – Kobiety odbierają to jako krzywdzące i mam takie pacjentki, które biorą pod uwagę także społeczny odbiór kolejnej ciąży.

Nowy model rodziny

Jeszcze 30 lat temu w Polsce mieliśmy wielopokoleniowe rodziny mieszkające blisko siebie. Byli dziadkowie, ciocie, wujkowie, którzy mogli pomagać przy opiece nad dzieckiem. Dziś to coraz rzadszy model, ponieważ jesteśmy dość długo aktywni zawodowo, nawet na emeryturze albo inaczej korzystamy z życia. Często dziadkowie i dalsza rodzina nie mieszkają w tym samym mieście czy miejscowości.  

– Starsze pokolenie nie chce zajmować się wnukami. Wolą realizować swoje pasje, podróżować, robić to, na co nie mieli czasu i możliwości, gdy pracowali. Zdarza się też bardzo często, że kobieta jest z Krakowa, mężczyzna ze Szczecina, mieszkają w Warszawie i do dziadków mają równie daleko, więc z ich pomocy nie mogą skorzystać – mówi Jacek Tulimowski. – Para starająca się o dziecko musi więc wziąć pod uwagę to, że po porodzie dzieckiem ktoś się musi zająć – konkluduje.

Tokofobia, czyli strach przed ciążą i porodem

– Polki coraz częściej boją się ciąży i porodu siłami natury. Bardzo dużo pacjentek, relatywnie do lat poprzednich, przynosi przed porodem zaświadczenia od psychiatry po wielomiesięcznej obserwacji. – mówi Jacek Tulimowski.

Takie zaświadczenie jest wskazaniem do wykonania cesarskiego cięcia. Lekarze ginekolodzy również zauważają, że ogromny lęk przed samym porodem i powikłaniami z nim związanymi jest częstszy niż jeszcze kilkanaście lat temu.

Wyrok TK przyczynia się do spadku urodzeń

Obawa przed ciążą powikłaną

Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które zniosło możliwość terminacji ciąży w przypadku wad letalnych płodu sprawiło, że wiele kobiet obawia się najgorszego scenariusza. – W dzisiejszych czasach kobiety decydują się na posiadanie dzieci dużo później niż jeszcze 30 lat temu. Obecnie o dzieci stara się więcej trzydziestolatek niż kobiet dwudziestoletnich. Ryzyko, że u dziecka wystąpią wady jest w przypadku starszych kobiet statystycznie większe.  Orzeczenie Trybunału zamknęło im jakiekolwiek wyjście z sytuacji, gdyby ciąża rozwijała się niepomyślnie. Kobiety w związku z orzeczeniem TK częściej rezygnują z kolejnej, czyli drugiej, trzeciej, czwartej ciąży. Obserwuję też inne zjawisko, mianowicie kobiety, które planują ciążę, gdy tylko ją potwierdzają, wykonują nieinwazyjne badania genetyczne płodu i w zależności od wyniku (a można go uzyskać nawet do 10. tygodnia ciąży) kontynuują ciążę lub, gdy wynik jest niekorzystny i pokazuje np. wysokie prawdopodobieństwo zespołu Downa, Patau czy Edwardsa szukają rozwiązania, np. za granicą. – mówi Tulimowski.

Mikołaj Lewicki nie widzi jednak prostej zależności między wyrokiem TK a spadkiem dzietności. – Nie znam takich analiz, nie sądzę, żeby były takie badania, które wskazują na bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy. Nie wydaje mi się, żeby ten wyrok aż tak zmienił myślenie o posiadaniu dzieci. Trzeba to raczej widzieć jako ważny symbolicznie akt, który potwierdza normatywizację oraz represję, które władza wprowadza wobec kobiet w Polsce. I to tworzy kontekst. Dla kobiet, nawet tych o mniej liberalnych poglądach na kwestię aborcji, to jest taki przekaz, że „nigdy nie wiesz, co cię czeka” – mówi Mikołaj Lewicki. – Ale największe znaczenie ma to, że prawo jest nieprzewidywalne, ono się zmienia – dodaje socjolog.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCzy palenie „Koranu” pomaga?
Następny artykułGraliśmy dla wszystkich – małych i dużych!