A A+ A++

Czy Adam Bodnar jest stroną w transakcji rynkowej kupna Polska Press? Czy jest podmiotem medialnym walczącym o zatrzymanie monopolu? Z jakiego powodu jego wniosek został przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uwzględniony? To ważne pytania, bo pokazują, że nie ma związku pomiędzy politycznymi wątpliwościami co do przyszłej, a nie nawet faktycznej, niezależności mediów paliwowego potentata.

Sprawie ma się szczegółowo przyjrzeć Centrum Monitoringu i Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Niemiecki koncern posiadający wpływ na ponad 90 proc. mediów lokalnych w kraju nie oburzał, a polski podmiot, nawet państwowy oburzać musi? Dlaczego? I jak to wytłumaczyć patrząc na kompetencje urzędu, którego zadaniem jest zbadanie, czy na rynku po potencjalnej transakcji, pozostanie wolna konkurencja. Do tej pory zwracano uwagę na procentowy udział właściciela w rynku medialnym. Czy Orlen stanie się bezkonkurencyjnym potentatem mediowym w kraju? Nadal nie. Na rynku mediów lokalnych nadal jest konkurencja. Choćby w postaci mediów Agory.

Odpowiedź na pytanie, co stało za decyzją sądu w tej sprawie, o której mówi Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich, a której miał nie otrzymać jeszcze Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen, jest kluczowa. Na ten moment wśród argumentów przeważa jedynie mgliste wyobrażenie o zagrożeniu dla wolności słowa.

Jak pisaliśmy wcześniej na portalu wPolityce.pl:

Wniosek o wstrzymanie decyzji jest uzasadniony tym, że spółka kontrolowana przez Skarb Państwa – a za jej pośrednictwem politycy sprawujący władzę – mogą uzyskać łatwy wpływ na całokształt działalności poszczególnych redakcji. W ten sposób mogą przekształcić wolną prasę, której cechą jest rzetelny i oparty na faktach krytycyzm wobec władz i osób sprawujących funkcje publiczne, w zależne od tej władzy biuletyny informacyjne i propagandowe

– pisał w swoim wniosku Adam Bodnar.

Zdaniem Bodnara nie wyjaśniono, czy w wyniku koncentracji nie dojdzie do niedopuszczalnego ograniczenia wolności prasy i innych środków społecznego przekazu, a w konsekwencji także do naruszenia wolności wyrażania poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.

Pytanie tylko, czy takiego samego uzasadnienia, stricte politycznego, nie można by użyć do większości, jeśli nie wszystkich transakcji na rynku medialnym w Polsce. I czy w istocie rozstrzyganie takich kwestii należy właśnie do UOKiK. Polityczna ingerencja w transakcje rynkowe jest bardzo niebezpieczna.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDodatkowe środki finansowe dla koneckich DPS’ów
Następny artykułPrzekazanie sprzętu dla Ochotniczej Straży Pożarnej w Zwoleniu