A A+ A++

W sobotę mija 11. rocznica katastrofy smoleńskiej, która dla Joanny Racewicz miała przede wszystkim charakter osobistej tragedii. Na pokładzie samolotu Tu-154, który 10 kwietnia 2010 roku rozbił się na wojskowym lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj, poza prezydencką parą, politykami i członkami załogi był też jej mąż kpt. Paweł Janeczek. W chwili tragedii ich syn Igor miał niespełna 2 lata. Chłopiec dwa tygodnie później obchodził urodziny. Dziennikarka wielokrotnie dawała wyraz swojemu niezadowoleniu, że ta narodowa tragedia uległa partyjnemu zawłaszczeniu i stała się narzędziem politycznej walki w rękach jednej formacji.

W przeddzień 11. rocznicy katastrofy smoleńskiej Joanna Racewicz nie ma wątpliwości, że i tym razem będziemy świadkami politycznego teatru. Jedna z odsłon tego spektaklu rozegra się także nad grobem jej męża, choć wie, że bardzo by tego nie chciał.

“Zostawcie Tupolewa. Nie zadręczajcie pomników. Przynajmniej tego. Oszczędźcie Janosika. Nie zasypujcie go kwiatami. Proszę. Nigdy nie lubił akademii ku czci, wszelkich wzmożeń ani narodowego zadęcia. Kwiaty tylko w ogrodzie albo białym wazonie na stole. Jaka szkoda tylko, że nie będę wysłuchana. Jutro, w 11. rocznicę w poważnych garniturach i namaszczonych twarzach staną tu kolejne delegacje, żeby ozdobić groby tonami wiązanek. Aż kamieniom zabraknie powietrza. Staną w maskach panie i panowie, i tylko oczy będą do upilnowania… Przyjdą – w imię potrzeby czy powinności? Dla hołdu czy polityki? Tak, jestem wdzięczna za pamięć, ale ona nie musi walić w bęben ani więdnąć na grobach” – czytamy w przejmującym wpisie wdowy po Pawle Janeczku ps. “Janosik”.

Racewicz zaznacza, że choć o taką pamięć najłatwiej, zarówno zmarłym, jak i ich bliskim, jest ona najmniej potrzebna.

“Tyle razy powtarzałam tym, co płaczą po Janosiku, że – jeśli chcą ukłonić się Przyjacielowi – niech zabiorą na spacer Jego Syna. Na mecz, trening, lody. Zrozumiał jeden. Dzięki, Darek. Nie, nie mam pretensji. Każdy ma swoje życie, ale prawdziwą i doskonałą pamiątką po zmarłych są ich dzieci, a nie granity na Powązkach. Dźwigać trumnę przyjaciela na ramieniu – wielka rzecz. Ale większa – zadbać o żywych. Są pomniki trwalsze niż ze spiżu. Na wyciągnięcie ręki. Cudne i uśmiechnięte. Żyję dzięki jednemu z nich. Dziękuję, Synku. Idziemy w stronę światła”– napisała dziennikarka, na koniec odnosząc się do śmiertelnego żniwa, jakie w ostatnich dniach zbiera pandemia koronawirusa.

“PS. Teraz codziennie umiera kilka Tupolewów. Dzień w dzień. W samotności, udręce, na covidowych oddziałach. Bez uścisku dłoni ukochanej osoby, bez ostatniego ‘do widzenia’. Przytulam wszystkich, których serca pękają z żalu. Nie umiem was pocieszyć” – zakończyła swój wpis na Instagramie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOtyłość to choroba. Kiedy należy ją leczyć operacyjnie?
Następny artykułStrażacy oczyszczali jezdnię w Witowie (zdjęcia)