1 godz. 17 minut temu
Zakończył się pucharowy czwartek. Dorobek polskich drużyn jest niezły – jedno zwycięstwo i dwa remisy. Ten drugi wywalczyła w wieczornym meczu Pogoń Szczecin, która u siebie rywalizowała z NK Osijek. Portowcy wyglądali dobrze na tle wicemistrza Chorwacji. Mieli więcej okazji strzeleckich i przez zdecydowaną większość czasu kontrolowali przebieg gry.
W Szczecinie napięcie przedmeczowe wyczuwalne było na kilka dni przed spotkaniem. Kibice Portowców byli stęsknieni europejskich meczów – czekali na nie od 20 lat. Zresztą kiedy szczecinianie po raz ostatni grali w pucharowych eliminacjach, skompromitowali się z półamatorskim Fylkirem Reykjavik.
Teraz zarząd klubu, sztab szkoleniowy i sami piłkarze zapowiadali, że zrobią wszystko, aby było inaczej. Los nie był jednak dla nich szczególnie łaskawy, bo już na początku europejskiej przygody trafili na silnego rywala w postaci NK Osijek – wicemistrza Chorwacji.
W pierwszych minutach Portowcy pokazali jednak, że nie miękną im kolana. Spotkanie zaczęli bez kompleksów, a strzały oddawali kolejno Luka Zahović, Sebastian Kowalczyk i Damian Dąbrowski. Szczecinianie wyglądali dobrze w środkowej strefie boiska. Kosta Runjaic zdecydował się na taktyczną zmianę w porównaniu z poprzednim sezonem. Obok defensywnego Damiana Dąbrowskiego ustawił Alexandra Gorgona, a wyżej posłał Kacpra Kozłowskiego. To zdawało egzamin, bo Pogoń kontrolowała centralną część boiska.
Po pierwszej połowie nastroje w Szczecinie były dobre. Żywiołowo dopingujący kibice byli zadowoleni z tego, co widzieli. A mogli być zadowoleni jeszcze bardziej, bo w doliczonym czasie gry ładną akcję zawiązali Sebastian Kowalczyk z Kacprem Kozłowskim. Ten drugi dostał prostopadłe podanie, ale piłkę spod nóg wygarnął mu Ivica Ivušić. Jak powiedzieli nam chorwaccy dziennikarze, to w tej chwili drugi najlepszy golkiper tamtejszej ligi. Ustępuje jedynie Dominikowi Livakoviciowi z Dinama Zagrzeb. W pierwszej połowie ani on, ani jego rodak Dante Stipica nie mieli jednak zbyt wielu okazji, aby zaprezentować swój kunszt.
Drugą połowę oba zespoły rozpoczęły w takich samych zestawieniach personalnych. Obraz gry także nie uległ zmianie. Pierwsza godna odnotowania akcja miała miejsce w 55. minucie i była dziełem Rafała Kurzawy. Skrzydłowy podbiegł z piłką kilkanaście metrów i oddał silny strzał lewą nogą. Uderzenie zostało jednak zablokowane … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS