A A+ A++

Słowo “polityka” dobrze oddaje stosunek PiS do górnictwa. Bo nie ma tu żadnego planu i długoletniej strategii. Są tylko polityczne gadanie i nadzieja, że gdy nic się nie będzie robiło, to może zostanie po staremu.

Porzucając kilka tygodni temu budowę nowego bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka, rząd przyznał, że produkcja energii z węgla jest nieopłacalna.

Maciej Małecki, sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych, przekonywał, że zatrzymanie inwestycji w Ostrołęce to wyraz odpowiedzialności rządu. Przy okazji zrzucił winę na poprzednią ekipę i Unię Europejską. Nie odniósł się do tego, czy samo rozpoczęcie inwestycji w 2018 r. było racjonalne.

To nie z winy Tuska nie ma taniego prądu z węgla

To nie z winy Unii Europejskiej ani Tuska nie da się wyprodukować prądu z węgla po konkurencyjnych cenach. Amerykańska branża węglowa wiedziała o tym już kilka lat temu, dlatego gorliwie poparła kandydaturę Donalda Trumpa, a milioner chętnie opowiadał o powrocie do czarnego złota. Gdy tylko został prezydentem, postanowił odwdzięczyć się za wsparcie. Wprowadził swoich ludzi do Federalnej Komisji Regulacji Energii, a Rick Perry, szef Departamentu Energii, przygotował pod koniec 2017 r. program dotacji dla energetyki węglowej i jądrowej. Komisja, po zapoznaniu się z propozycją sekretarza, uznała, że nie ma powodów dla szczególnego wsparcia tych gałęzi przemysłu, ceny energii są na niskim poziomie i od tamtej pory w USA nie planuje się budowy nowych elektrowni węglowych.

Podobnie jest w Australii, kraju, który ma ogromne złoża dobrego, łatwo dostępnego węgla. Od kilku lat banki odrzucały wnioski kredytowe przedsiębiorstw, planujących budowę bloków węglowych, uzasadniając odmowę tym, że produkt, który będą sprzedawały, nie będzie konkurencyjny. Próby pozyskania dotacji państwowych od prawicowego rządu zakończyły się fiaskiem. Planów stawiania nowych elektrowni węglowych w Australii nie ma.

Rząd się upiera, że energetyka węglowa ma przyszłość

Proszę wybaczyć to przypomnienie: USA i Australia nie należą do Unii Europejskiej. Obostrzenia środowiskowe w obu państwach są łagodniejsze niż w Europie, nie ma centralnego systemu handlu uprawnieniami do emisji, oba są rządzone przez prawicę, która jest sceptyczna wobec postulatów zaostrzenia polityki klimatycznej.

Jeśli więc nie da się produkować taniego prądu z australijskiego węgla w Australii, to jak chciał robić to rząd PiS z pomocą polskiego surowca, droższego o około 60-70 proc?

Wiceminister Małecki przekonuje, że energetyka węglowa ma jednak przyszłość, i przywołuje przykład Japonii. Tam przez ostatnich kilka lat produkcja energii z węgla rzeczywiście rosła, ale minister zapomniał dodać, że było to spowodowane wyłączeniem po awarii w Fukushimie prawie wszystkich krajowych reaktorów. Rząd w Tokio przyjął w 2018 r. Piąty Plan Strategii Energetycznej, w którym zakłada zmniejszanie udziału węgla w krajowym miksie. I co ważne. Japońskie przedsiębiorstwa energetyczne prowadzą kalkulację działalności w oparciu o ceny węgla australijskiego, nie polskiego. Tymczasem ceny polskiego węgla będą rosły i coraz bardziej oddalały się od cen światowych, bo z każdym rokiem trudniej go wydobyć i rosną płace, także w górnictwie.

Czy rząd ma plan dla górnictwa?

To wszystko wiedział rząd, a przynajmniej powinni wiedzieć jego eksperci energetyczni już w 2015-2016 roku. Czy przygotowano wtedy jakiś plan dla górnictwa na następne dwie dekady, by ochronić miejsca pracy przed nagłym wstrząsem?

Jedynym pomysłem było nic nie zmieniać i ufać, że może się uda. A przy okazji napuszczać na Unię Europejską. To akurat było proste, wystarczyło powtarzać: Unia nałożyła na polską energetykę podatek, który ją dobije.

Ale to nie Unia zbiera pieniądze z handlu uprawnieniami do emisji, lecz polski rząd. Mechanizm wydawania uprawnień jest tak skonstruowany, że co roku zmniejsza się ich liczba na rynku, dlatego w dłuższej perspektywie ich cena rośnie. Polski rząd otrzymuje coraz więcej pieniędzy z tego tytułu. Te fundusze powinny być wydane na unowocześnienie energetyki i redukowanie jej szkodliwej działalności, czyli nadmiernej emisji CO2. Unia nie zabrania nam produkować czystej energii z węgla. Technologie wychwytywania CO2 (CCS) są dziś wykorzystywane przemysłowo i testowane w ponad dwudziestu krajach. Rząd co roku inkasuje od polskich przedsiębiorstw co najmniej kilka miliardów złotych z uprawnień do emisji. W 2019 r. było to 11 mld. Zgadnijcie państwo, ile w ostatnich latach powstało w Polsce instalacji wychwytujących CO2. Dobrze myślicie, ani jedna. I ani jedna nie jest planowana. Polityka energetyczna rządu okazuje się tylko słowami, roboty w tym nie ma.

Byle do emerytury

Sprzedaż czegoś, co jest drogie, jest łatwiejsza, gdy połączy się w jeden pakiet produkt drogi z produktem tanim. Wtedy cena za całość będzie umiarkowana. To wiedza podręcznikowa. Stopniowe zwiększanie udziału innych źródeł energii w naszym krajowym miksie i zmniejszanie znaczenia węgla pozwoliłoby wciąż sprzedawać polski surowiec, utrzymać umiarkowaną cenę prądu i dzięki temu rozłożyć reformę w górnictwie na lata. Wielu górników dostałoby pewność, że dopracuje do emerytury, inni mieliby przed sobą perspektywę wielu lat, czas, by się przygotować do zmiany zawodu.

I jeszcze jedno przypomnienie, znów proszę wybaczyć: wiatr i słońce w Polsce są nasze. Zwiększanie ich udziału w miksie to powiększanie naszej niezależności energetycznej. Tymczasem jedną z pierwszych energetycznych decyzji PiS po wyborach w 2015 r. było ukrócenie planów rozwoju energetyki wiatrowej. Wzrost produkcji energii ze źródeł odnawialnych został drastycznie spowolniony. Rząd wolał dać zarobić rosyjskim przedsiębiorstwom, nie polskim. Wszystko wskazuje również na to, że elektrowni atomowej także w Polsce nie będzie. Efekty polityki PiS są następujące: po Ostrołęce nie powstaną nowe bloki węglowe; firmy energetyczne nie chcą odbierać polskiego węgla, zwiększa się import z Rosji; dług Polskiej Grupy Górniczej rośnie.

Z tym ostatnim problemem radzono sobie w przeszłości tak, że gdy zadłużona spółka traciła płynność, stawiało się ją, bądź jej część, w stan upadłości i zakładano nową z czystym kontem. Nowa firma nie miała problemów z płynnością przez kilka następnych lat, bo elektrownie kupowały węgiel. Jak długo jeszcze Polska Grupa Górnicza utrzyma płynność w sytuacji, gdy zakłady energetyczne drastycznie zmniejszą zakupy? A zmniejszą, bo Polacy nie będą chcieli płacić wysokich cen za prąd, który jak na złość u sąsiadów tanieje.

Po wyborach górnicy już nie będą potrzebni

Tworzenie miksu polski bardzo drogi węgiel z rosyjskim węglem, plus opłata za emisję nie może dać umiarkowanej ceny prądu. Bardzo tania produkcja z odnawialnych źródeł energii jest niewielka, więc przedsiębiorstwa energetyczne, by sprzedawać prąd w akceptowalnej cenie, muszą zmniejszać zakupy w polskich kopalniach i zwiększać za granicą. Gdyby produkować prąd tylko z polskiego węgla, jego cena byłaby nie do udźwignięcia dla rodzimego przemysłu i skończyłoby się to masowymi zwolnieniami.

Przez jakiś czas (do wyborów parlamentarnych?) można kryzys odwlekać dopłatami do rachunków, ale w dłuższej perspektywie nie da się finansować z budżetu coraz droższej energii. Populizm żyje z wynajdywania wrogów.

Po wyborach górnicy nie będą nikomu potrzebni, więc to ich wskaże się jako winnych wysokich cen prądu.

Ci, którzy będą tracić pracę w dużych zakładach przemysłowych, i ci, którzy coraz więcej będą płacić za prąd, znajdą sobie nową kastę do hejtowania.

Miejmy nadzieję, że utopienie setek milionów złotych w Ostrołęce otrzeźwi rząd. To ostatni moment na przedstawienie solidnego planu na następne 15 lat. Takiego, który zmiany w górnictwie i energetyce pozwoli przeprowadzić ewolucyjnie, dając ludziom czas. Bez planu za kilka lat będą w górnictwie cięcia na oślep i wyrzucanie na bruk. Na razie wygranymi rządowej polityki energetycznej są rosyjskie koncerny wydobywcze. Jeśli nic się nie zmieni, przegranymi będą śląscy górnicy, a po drodze wszyscy, którzy otrzymują rachunki za prąd, polskie firmy i gospodarstwa domowe.

* Autor jest pisarzem, politologiem, zajmował się tematyką polityki klimatycznej i energetycznej, mieszka na Górnym Śląsku, pochodzi z rodziny górniczej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRaków Częstochowa jedzie do Krakowa na mecz z Wisłą Kuby Błaszczykowskiego
Następny artykułPolicjanci zabezpieczyli 4,5 kg suszu marihuany