A A+ A++

– Jak twoim zdaniem grali dzisiaj Anglicy? – zapytałam kibiców pod pubem w zachodnim Londynie po meczu finałowym z Włochami. – Idź się pier***… – poradził mi rosły blondyn. – Spadaj kur**… – zalecił jego rudy kolega.

Z barowego ogródka wychodzili jeden po drugim kibice Anglii i widząc mnie z mikrofonem w oczekiwaniu na odpowiedź nie szczędzili kolorowych i pikantnych wytycznych. Grę ocenili dopiero schowani w barowym kącie Kanadyjczycy, kibicowali Anglii, bo stąd pochodzą ich dziadkowie, a oni sami od pięciu lat pracują w City. – Trzeba ich zrozumieć, mieli apetyt na finał, a wygrali Włosi – próbował usprawiedliwić przeklinających siarczyście kibiców Jonathan.

Kanadyjscy fani piłkarscy byli bodaj jedynymi, którzy z przymrużeniem oka patrzyli na niebywałą tej nocy agresję Anglików. Kibice złość za przegraną wylewali na wielu zagranicznych dziennikarzy.

– Byłam z koleżanką z Belgii, uciekałyśmy z centrum miasta, grupka Anglików zobaczyła nasze mikrofony, wydedukowali, że nie jesteśmy z UK i zaczęli najpierw wyzywać, a potem gonić – opowiedziała swoje spotkanie z kibicami Anglii Constance Legardinier z Marsylii.

Jeszcze mniej szczęścia mieli kibice Włoch. – To była jakaś masakra, oglądaliśmy mecz we włoskiej restauracji w północnym Londynie, siedzieliśmy w otwartych drzwiach, między budynkiem a ogródkiem, po meczu Anglicy zaczęli rzucać w nas kamieniami, musieliśmy zadzwonić po policję – opowiada “Newsweekowi” Morena Steri.

– Na mnie urządzali polowanie. Wracaliśmy z pubu w koszulkach naszej reprezentacji, było nas trzech. Zaczęło nas gonić ośmiu Anglików, znajomi opowiadali, że w ich dzielnicach też urządzano łapanki na Włochów. Mojemu znajomemu wybili szybę w sklepie – mówi Lorenzo Fornero. – Najgorzej było na Wembley, tam łapanki urządzano na każdej drodze wychodzącej ze stadionu, nie można było normalnie przejść, mój kuzyn cieszył się, bo dostał bilety, poszedł na mecz ze starszymi rodzicami, jego mama tak się przestraszyła angielskich kibiców, że zaczęła biec do metra, potknęła się i zdarła skórę na kolanie. Moja rodzina długo będzie pamiętać ten finał – żali się Fabrizio Russo.

Zobacz: Euro 2020. Fenomen społeczny, którego u nas jeszcze nie grali

Kibic – duma Anglii

– Sam jest angielskim kibicem, ale powiem ci, że angielskim kibicom się nazbierało – podkreślił w rozmowie z “Newsweekiem” Steven Mahoney. – Ta fala rasistowskiego hejtu, która się wylała na czarnoskórych piłkarzy po niestrzelonych karnych, to buczenie podczas hymnów narodowych drużyn przeciwnych albo włamanie na stadion Wembley, żeby zobaczyć mecz bez biletu – to jeszcze nic, ale ta partyzantka i zaczepianie Włochów po finale, to nie jest śmieszne. Ja nie chcę z tym mieć nic wspólnego, a wcale nie jestem jakimś „piknikiem” (red. kibic – konsument, który przychodzi na stadion obejrzeć widowisko sportowe bez większego zaangażowania).

Obserwując podróż Anglii przez turniej Euro, a następnie obserwując obrzydliwą falę rasizmu, który w ciągu kilku minut po niedzielnym finale była skierowana przeciwko graczom, przypomina to opis George’a Orwella o Anglii jako kraju, w którym „młodym na ogół nie daje się rady”. W tym samym eseju z czasów wojny „Lew i jednorożec: socjalizm i angielski geniusz” (1941), Orwell opisał Anglię jako „rodzinę, w której niewłaściwi członkowie sprawowali kontrolę”, ale napisał, że w jakiś sposób, pomimo swojej dysfunkcji, pozostaje „rodziną” z „jej prywatnym językiem i wspólnymi wspomnieniami”.

Przekonanie Orwella, że ​​w czasach zagrożenia istniały formy angielskiego patriotyzmu, za którymi cały naród – pomimo głębokich nierówności i niesprawiedliwości strukturalnej – mógł się zjednoczyć, jest poddawany ciężkiej próbie.

Pięć lat po głosowaniu w sprawie brexitu, istnieją teraz zmutowane szczepy angielskiego nacjonalizmu, tak toksyczne dla tych na północ od granicy, czyli Szkotów, że mogą doprowadzić do końca 314-letniej Unii. Wygląda na to, że te same formy angielskości stały się tak żrące, że rozdzierają samą Anglię.

Eskalacja angielskiego nacjonalizmu?

Częścią wyzwania stojącego przed Anglią jest to, że przez wieki była ona łączona z podmiotami znacznie większymi niż ona sama: rodziną królewską, imperium brytyjskim, Wspólnotą Brytyjską i Wielką Brytanią jako całością.

– Brexit niewątpliwie był przełomowym momentem, ale czy mamy do czynienia z eskalacją nacjonalizmu w Anglii? Powiedziałbym raczej, że jest to proces, który cały czas się tworzy – uważa dr Michał Garapich, antropolog z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Roehampton.

– Poza tym nacjonalizm nacjonalizmowi nierówny, a już nacjonalizm angielski jest bardzo specyficzny, bo nie rozwijał się podobną drogą, co nacjonalizm europejski, niemiecki, francuski czy nawet polski. Z Anglikami to jest trochę inna bajka związana z poczuciem izolacji wyspiarskiej, ale też z imperium. Powiedziałbym przekornie, że Anglicy są narodem, który do rewolucji przemysłowej i panowania nad morzem, do XVIII wieku żył na prowincji kontynentu. Anglicy w pewnym momencie zdobyli połowę świata, co uderzyło im bardzo do głowy i rozbudziło dumę. Poza tym to Anglicy wymyślili Wielką Brytanię. Kolonizując Walijczyków, Szkotów, Irlandczyków, stworzyli społeczeństwo wielonarodowe w swojej esencji z własną dominacją oczywiście. Powstał z tego narodowy bałagan, z którego co jakiś czas wyłania się pytanie o nacjonalizm angielski, czym on jest? Nauka nie ma na to gotowej odpowiedzi – mówi.

Jak dodaje naukowiec, każdy nacjonalizm szuka pewnych kolektywnych, zbiorowych uniesień, takich rytualnych momentów spajających i oczywiście, futbol czy krykiet spełniają w Anglii taką rolę.

– My, Polacy też mamy wiele takich elementów, na ogół związanych z jakąś masakrą, przegranym powstaniem czy wyciętym pokoleniem. Anglicy natomiast wspólnych uniesień szukają w związku z podbojami, awansem, dlatego muszą być najlepsi, muszą wygrywać. I mamy tutaj legendę angielskiej piłki nożnej. Oczywiście ich liga jest najlepsza, ale nie przekłada się to na drużynę narodową. Anglicy mają wobec piłkarzy sporo oczekiwań, ich gra budzi wiele emocji, a to z kolei jest ich kolektywnym doświadczeniem, których jako Anglicy mają bardzo mało. Wracając do pytania, nacjonalizm w Anglii ma się bardzo dobrze, patrząc choćby na sondaże partii politycznych, to ugrupowania skrajnie prawicowe mają nad Tamizą twardy elektorat. Służby ostrzegają, że zagrożenie ze strony skrajnej prawicy w kraju jest większe niż ze strony islamskich terrorystów – zaznacza dr Garpich.

W ostatnich latach angielskość zaczęła się umacniać, a proces ten zbiegł się z rosnącymi nastrojami nacjonalistycznymi w Szkocji i Walii. To, że zjawisko to jest nierozerwalnie związane z brexitem – projektem, któremu sprzeciwiała się większość ludzi w Szkocji i Irlandii Północnej, i który został częściowo zdefiniowany przez otaczającą go populistyczną i antyimigrancką retorykę – nie pomogło jej.

Nacjonalizm jest na rękę politykom

– O nasileniu się nacjonalizmu angielskiego w Zjednoczonym Królestwie mówi się już od kilku lat – twierdzi w rozmowie z “Newsweekiem” urodzony w Londynie publicysta, działacz społeczny i były radny, Wiktor Moszczyński. – Widzieliśmy to wyraźniej po meczach Anglii podczas Euro. Agresja kibiców wobec choćby Duńczyków była niewyobrażalna, a włamanie na Wembley przed meczem z Włochami, to była zaplanowana operacja, w mediach opisywana już jako zamach – dodaje Moszczyński. – Mówi się, że brały w tym udział grupy nacjonalistów, a w sumie na stadion przedarło się oprawie 2 tys. osób – przypomina Polak.

– Odczuwa się to zwłaszcza poza Londynem, na obrzeżach Anglii, wielu uważa, że punktem zwrotnym nasilenia tego zjawiska było referendum brexitowe i kampania przed plebiscytem, ale w moim odczuciu nacjonalizm przybrał na sile w podczas kryzysu finansowego. Ludzie zaczęli martwić się o swoje finanse, pieniądze, zaczęto obwiniać imigrantów i Unię Europejską za wszelkie niepowodzenia w kraju i na tym, moim zdaniem, zbudowano sukces brexitu – tłumaczy Moszczyński.

– I mamy teraz tego kontynuację, władzę sprawują przecież zwolennicy odłączenia od Unii, jak premier Boris Johnson. Moim zdaniem nacjonalizm jest na rękę rządzącym, oni bardzo chętnie podsycają takie napięcie, niepokój. I tu w kontraście mamy drużynę piłkarską, która integruje się z całym społeczeństwem, która ma różny kolor skóry, która dba o dzieci z uboższych rodzin i popiera przedstawicieli LGBT. To szczególnie drażni obecny rząd – ocenia Wiktor Moszczyński.

Zobacz więcej: Premier Wielkiej Brytanii wziął potajemnie ślub. O jego wybrance od dawna mówi się, że to ona rządzi. Kim jest „Lady Makbet z Downing Street”?

– Nacjonalizm angielski często skrywa się pod przykrywką brytyjskości, kiedyś o całej Wielkiej Brytanii mówiło się Anglia, a o Brytyjczykach Anglicy. Jednak na to, aby Walijczyków, Szkotów i Irlandczyków z Irlandii Północnej nazywać Brytyjczykami wpadli Anglicy – zauważa polski działacz społeczny.

Badania wykazały, że młodzi ludzie rzadziej identyfikują się jako Anglicy w porównaniu ze starszymi, wolą zamiast tego identyfikować się ze swoją brytyjskością, która jest powszechnie postrzegana jako bardziej wielokulturowa.

Postrzeganie angielskości zaczęło się zmieniać, w dużej mierze, przez sport. Poza narodowymi drużynami piłki nożnej, krykieta i rugby, „dosłownie nie ma innych instytucji, które są angielskie”, uważa Sunder Katwala, dyrektor think tanku British Future, zajmującego się między innymi tożsamością narodową.

Parafrazując słowa Orwella – „w Anglii i Wielkiej Brytanii w 2021 r. nadal rządzą bardzo niewłaściwi ludzie”, ale przez kilka tygodni Europa widziała, jak grupa młodych mężczyzn, piłkarzy – nie spoczęła w wysiłkach, aby przedstawić alternatywną wizję angielskości i angielski patriotyzm.

– Kadra narodowa Anglii jest dla wielu Anglików za bardzo postępowa. Drużyna spotkała się z falą krytyki z powodu klękania przed meczami – decyzja, która wywołała drwiny nie tylko ze strony własnych fanów, ale i polityków. Szefowa brytyjskiego MSW, Priti Patel, zarzucała drużynie angażowanie się w „politykę gestów” – powiedział “Newsweekowi” zagorzały kibic Anglii z Londynu, Mark Ashford.

– Brytyjczycy, których „kole w oczy” eskalacja angielskiego nacjonalizmu, uważają, że to właśnie sportowcy, a zwłaszcza piłkarska drużyna narodowa, mogą być odpowiedzią na to zjawisko.

– Na murawę wychodzi grać w imieniu Anglików drużyna, która odnalazła siłę w swojej różnorodności i postępowym patriotyzmie – podkreśla angielski kibic, Tom Steward.

„Jest dla mnie jasne, że zmierzamy do znacznie bardziej tolerancyjnego i rozumiejącego społeczeństwa” – napisał Gareth Southgate w swoim liście – „i wiem, że nasi chłopcy będą tego dużą częścią”.

Jeden z internautów, po słowach trenera Anglii, napisał na Twitterze: „Gareth, Raheem, Marcus: Kocham to, co robicie i za czym się opowiadacie, ale obawiam się, że Anglia nie jest na to gotowa”.

Z Londynu, Anna J. Rączkowska

Czytaj więcej: Miał propozycje z ligi brazylijskiej, z Bliskiego Wschodu. Ale Lukas Podolski chciał wrócić do Polski

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPowstał fabularny film o żużlu. “Zafascynował mnie ten męski, niebezpieczny sport” [WIDEO]
Następny artykuł🔴 PILNE: Awaryjne lądowanie samolotu w okolicach miejscowości Bajdy-Chrząstówka