A A+ A++

Żarko Udovicić: – COVID i związane z tym kolejne problemy zdrowotne rozpoczęły się 15 listopada. A finał Pucharu Polski, po którym byłem chwalony, w lipcu. Dlaczego w międzyczasie praktycznie w ogóle nie grałem, tego nie wiem [cztery ligowe epizody, ani razu w podstawowym składzie]. Szczerze mówiąc, po tej dobrej w moim wykonaniu końcówce poprzedniego sezonu, przy bardzo krótkiej przerwie i raptem kilkudniowych przygotowaniach, liczyłem na miejsce w składzie. Tymczasem na inaugurację z Wartą Poznań usiadłem na ławce rezerwowych i tak już zostało na długie miesiące.

To też na pewno przeszkodziło w złapaniu odpowiedniego rytmu meczowego, po tym jak we wspomnianej przez ciebie końcówce sezonu pokazałeś się z dobrej strony.

– No tak. W sierpniu, wrześniu oraz październiku formę łapałem w Kolbudach [tam swoje domowe mecze rozgrywają IV-ligowe rezerwy Lechii]. Jednak to też mi pomagało, pograłem z młodymi chłopakami, zagraliśmy kilka fajnych spotkań. Ja zawsze podchodziłem do nich profesjonalnie, bo chciałem utrzymywać rytm meczowy, nieważne na jakim poziomie. Tak żebym co tydzień miał w nogach i płucach te 90 minut. 

Opowiedz o tym, co stało się po przejściu koronawirusa. Wróciły problemy z sercem?

– Po wyzdrowieniu zrobiłem badania i okazało się, że jeden z parametrów jest zbyt mocno podwyższony. W tej sytuacji lekarze nie pozwolili mi wrócić do treningów. To była reakcja organizmu na przejście koronawirusa oraz infekcję mięśnia sercowego, która wdała się niemal rok wcześniej. Czułem się dobrze, nie odczuwałem żadnych dolegliwości, ale dopóki sytuacja się nie ustabilizowała, musiałem odpuścić aktywność fizyczną. Straciłem pół listopada i grudzień, potem sam początek przygotowań zimowych, ale 7 stycznia dostałem pozwolenie, żeby powoli wracać do treningów. 

W trakcie obecnego sezonu był jakiś moment, w którym byłeś blisko odejścia z Lechii?

– Ja cały czas liczyłem na powrót do składu, nie miałem żadnych propozycji z innych klubów. Tylko w styczniu usłyszałem w Lechii, że mam wolną rękę w szukaniu nowego miejsca pracy. Jednak ja chciałem w Gdańsku przede wszystkim wrócić do zdrowia, do rytmu meczowego. Dlatego na początku obecnego roku też grałem w rezerwach, bo wiedziałem, że jeśli będę potrzebny trenerowi i zespołowi, to muszę być w pełnej gotowości.

No i w końcu tę szansę dostałeś. Po ponad czterech miesiącach przerwy wróciłeś na ligowe boiska na mecz z Wisłą Kraków. Jednak w podstawowym składzie po raz pierwszy w sezonie znalazłeś się dopiero na mecz 23. kolejki z Zagłębiem Lubin.

– Złożyło się na to tysiąc rzeczy. Jeden kolega był w słabszej dyspozycji, drugi złapał koronawirusa, potem na skrzydle grał napastnik [Łukasz Zwoliński]. W tym wszystkim i dla mnie pojawiła się szansa, więc kiedy już się dostałem do kadry meczowej, musiałem zrobić wszystko, żeby się w niej utrzymać. Wpadła pierwsza bramka, potem druga, pokazałem niezłą grę, no i znów jestem. Taka jest piłka nożna, trzeba wykorzystywać choćby najmniejsze okazje.

Miałeś w tym czasie jakieś sygnały od trenera Stokowca? Mówił, że czeka na twój powrót i liczy na ciebie?

– Zanim ponownie nie znalazłem się w składzie nie rozmawialiśmy na ten temat. Spokojnie wracałem do pełni sił i czekałam na swoją szansę.

Mówiłeś o tych dwóch zdobytych bramkach. Po pierwszej – z Wisłą Kraków – w ogóle się nie cieszyłeś. Po drugiej – z Zagłębiem Lubin – założyłeś koszulkę na głowę i pokazałeś na nienagannie umięśniony tors i brzuch. Co to miało oznaczać?

– To była po prostu zwykła “cieszynka”, niczego nie chciałem w ten sposób przekazywać. Wielka, szczera radość. Natomiast po golu z Wisłą w ogóle jej nie było. W tym jednym momencie zebrały się wszystkie negatywne emocje, związane z tym, co działo się wokół mnie w ostatnich miesiącach. Musiałem to w jakiś sposób z siebie wyrzucić.

Lechia Gdańsk – Zagłębie Lubin 3:1. Żarko Udovicić Michal Ryniak

Mówiąc o tym, co działo się wokół twojej osoby masz na myśli także swoje błędy czy raczej chodziło o to, jak ty byłeś traktowany?

– Jeśli chodzi o mnie, to od momentu pojawienia się tego feralnego filmiku [z imprezy, na której świętował narodziny dziecka, jak sam podkreślał nie pił wówczas alkoholu], z mojej strony wszystko było w porządku. Tamta sytuacja to był mój błąd, przyznaję. 

Z tych dwóch bramek jeszcze bardziej niż ty cieszył się cały zespół. To pokazuje jak koledzy czekali na twój powrót.

– Czułem ich wsparcie – i na boisku i w szatni po meczach. Ja wiem jakim jestem człowiekiem, ale to pokazuje, że koledzy we mnie wierzą, odbierają pozytywnie. Po prostu jestem uśmiechniętą, optymistycznie nastawioną osobą, która bez względu na okoliczności szuka jasnej strony życia. Zawsze staram się mieć dobry kontakt ze wszystkimi kolegami, zarażać ich dobrą energią. No i potem oni mi to oddają.

Mario Maloca mówił mi, że przez te wszystkie miesiące nawet jednym gestem, jednym słowem nie zmąciłeś atmosfery w szatni, nie zatruwałeś jej swoimi problemami. Nie dawałeś odczuć, że jesteś w jakiś sposób sfrustrowany.

– Ja nie jestem osobą, która robi takie rzeczy. Zresztą takim zachowaniem możesz zrobić problem tylko sobie. Wszyscy byli zawodnicy Lechii, którzy w przeszłości w taki czy inny sposób wyrażali głośno swoje niezadowolenie, już dawno są poza klubem. Ja do tego, co działo się po finale Pucharu Polski, podchodziłem ze spokojem. Skoro w Kolbudach mógł grać Pan Piłkarz Milos Krasić, to może zagrać i Udovicić. Wiem jak długo i jak mocno pracowałem, żeby znaleźć się w ekstraklasie, a potem w takim klubie jak Lechia. Szanuję to, że jestem w Gdańsku, dlatego cierpliwie czekałem. Po prostu wolę przemawiać na boisku niż poza nim.

Forma fizyczna w twoim przypadku jak zwykle jest top, a jak ocenisz dyspozycję czysto piłkarską? Zdobyłeś dwa gole i choć nie masz żadnej asysty, to policzyłem, że przynajmniej cztery odebrali ci koledzy marnując stuprocentowe sytuacje do zdobycia gola. Dwie bramki i cztery asysty w ośmiu meczach [od powrotu na boisko w marcu] – to by wyglądało więcej niż dobrze.

– Rzeczywiście sporo było tych kluczowych podań, nawet jak koledzy ich nie wykorzystują, to trenerzy i kibice to widzą. Mnie cieszy to, że kiedy wychodziłem w pierwszym składzie [czterokrotnie] nie przegraliśmy żadnego meczu i zdobyliśmy osiem punktów. To jest najważniejsze, bo patrzę przede wszystkim na wyniki Lechii, a jak dołożę bramkę czy asystę to tylko dla mnie dodatkowy plusik. 

Przed wami dwa ostatnie mecze sezonu, znów otworzyła się szansa na europejskie puchary. Tak się składa, że gracie z zespołami, które nie walczą już o nic – Cracovią [sobota, godz. 17.30, transmisja w Canal+Sport] i Jagiellonią Białystok. Z twojego doświadczenia, to może być dla was ułatwienie czy wręcz przeciwnie?

– Różnie to bywa. Nie wiem czy nie byłoby nam łatwiej, gdyby Cracovia walczyła jeszcze o utrzymanie, bo wówczas pojawia się dodatkowy stres, odpowiedzialność, to często przeszkadza. Z drugiej strony w obecnej sytuacji może wyskoczyć zawodnik, który grał mniej, chce się pokazać, wykorzystać szansę. Tak naprawdę wszystko zależy od nas. Jeśli zagramy w ofensywie tak jak w meczach z Wisłą Kraków czy Zagłębiem Lubin, a w defensywie tak jak z Legią, to jestem spokojny o wynik. Z Legią średnio wyglądała ta nasza gra do przodu, oczywiście dopóki ja nie wszedłem na boisko [śmiech].

Piłkarz Lechii Gdańsk Żarko UdovicićPiłkarz Lechii Gdańsk Żarko Udovicić Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta

Chyba macie stałe łącze z Kubą Arakiem, bo wasz los w końcówce sezonu jest również w rękach Rakowa Częstochowa. Zespół ten najpierw zdobyciem Pucharu Polski sprawił, że 4. drużyna z ekstraklasy zagra w europejskich pucharach, teraz odbierając punkty Piastowi Gliwice może was do nich wpuścić.

– Tak się ułożyło. Na szczęście Raków nie gra tylko dla nas, oni przede wszystkim grają dla siebie. Jest różnica czy skończysz sezon na 2. czy na 3. miejscu, wizerunkowo i finansowo. Dlatego jestem pewny, że do końca sezonu nie odpuszczą.

Na koniec – wiesz gdzie będziesz grał w przyszłym sezonie?

– Na dziś nie wiem nic o swojej przyszłości. Nie było żadnych rozmów na temat przedłużenia kontraktu z Lechią, nie rozglądam się też na razie za nowym klubem. Jedyne co mogę zaplanować to wspólny obiad ze Zlatanem [Alomeroviciem] i Mario [Malocą] oraz ich rodzinami, na który wybieram się zaraz po naszej rozmowie. Po sezonie pewnie też spotkamy się jako drużyna, żeby wspólnie zjeść kolację. W piłce sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Tylko ja wiem, gdzie byłem 2,5 miesiąca temu. Teraz jestem spokojny, bo jestem zdrowy, wróciłem do gry, pojawiły się jakieś liczby. Cieszę się tym czasem, a jakaś ciekawa propozycja może przyjść choćby jutro.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKOWR przyznaje stypendia pomostowe dla maturzystów
Następny artykułGry terenowe, paintball, wyścigi samochodów i nie tylko na półkoloniach letnich. Sprawdź!