A A+ A++

W finale 94. Narodowych Mistrzostw Polski w Tenisie zobaczymy absolutną czołówkę polskiego tenisa. Wśród Pań o tytuł zmierzą się najwyżej rozstawiona w Bytomiu Kasia Kawa (125 WTA) oraz numer dwa turnieju Magdalena Fręch (173 WTA). Zacznijmy może od chronologicznie pierwszego spotkania pochodzącej z Krynicy Zdrój Kawy oraz jej półfinałowej rywalki Katarzyny Piter. Obie Panie znają się świetnie, rywalizowały ze sobą od wielu lat, jak rówieśniczki znają swoje zarówno słabsze, jak i mocniejsze strony i obie wiedzą jak skutecznie neutralizować wzajemne atuty. Niemal perfekcyjna znajomość rywalki nie ułatwiała zadania ani jednej ani drugiej.

Ciekawie o rywalizacji wypowiedziała się Kawa, która zwraca uwagę na pewien decydujący aspekt, tj. grę na absolutnie najwyższym poziomie od samego początku i zachowanie na decydujące momenty elementu zaskoczenia.

Ten pierwszy set był bardzo ważny, niesamowicie zacięty i trudny. Bardzo się cieszę, że udało mi się zagrać naprawdę dobre piłki w decydujących momentach. Każda z nas zna drugą bardzo dobrze i próbuje czymś zaskoczyć rywalkę na każdym meczu. Naprawdę bardzo się cieszę, że wyszłam zwycięsko z tego spotkania. Narzuciłam w pierwszych punktach bardzo wysoki poziom i Kasia widziała, że jeżeli chce wygrać parę punktów, czy całego tie-breaka to również na ten poziom musi wejść. Cieszę się, że zrobiłam taką przewagę od samego początku i to mi zdecydowanie ułatwiło zwycięstwo w tym meczu. Nie można wstrzymywać ręki i trzeba być gotowym na granie swojego najlepszego tenisa w najważniejszych momentach.

Zebrane przez lata przez Kasię doświadczenie na największych kortach całego świata procentują. Pokazała, że w decydujących o losach poszczególnych partii momentach zachowuje spokój i zimną głowę. – Po prostu staram się być mentalnie coraz lepsza. To co robią przeciwniczki to już nie mój problem (śmiech).

Teraz ważna będzie regeneracja. Jak kilkanaście godzin przed spotkaniem finałowym z Magdą Fręch zamierza spędzić Kawa? Trochę się zdrzemnę, odpocznę, spędzę trochę czasu z głową poza tenisem. Książka, dobry serial. Może pójdziemy na obiad do fajnej bytomskiej restauracji. Mam ze sobą fizjoterapeutę, także zapewni masaż, regenerację i mam nadzieję być w pełni gotowa na jutro.

Słowa uznania należą się także Katarzynie Piter. Bardzo długimi fragmentami spotkania dotrzymywała kroku wyżej notowanej rywalce, a co istotne przejmowała także inicjatywę i sama starała się kreować grę. Czasem jednak brakowało dokładności, centymetrów to tu, to tam, nieco więcej skupienia w wybranych momentach i tak naprawdę mecz mógłby skończyć się inaczej, bo pod względem jakości gry utalentowana Piter nie ustępowała wiele rywalce.

W finale zobaczymy także Magdalenę Fręch. Łodzianka w ostatnim czasie prezentuje coraz wyższą formę. Jak widać potrzebowała po prostu czasu, aby uzyskać odpowiednią dyspozycję tenisową i rozegranie, dzięki czemu teraz prezentuje się nad wyraz dobrze. Świetnie postęp Magdy było widać przeciwko ofensywnie i wieloma momentami grającej ryzykowny tenis Nastii Soszynie, której kąśliwe, acz mocne zagrania napsuły cierpliwie grającej, ale nie stroniącej od winnerów, Magdzie sporo krwi. Łodzianka podkreśliła, że właśnie wejście na odpowiedni poziom obciążeń i powrócenie do odpowiedniego rytmu meczowego pozwoliło jej odnaleźć równowagę.

Turnieje są po to, żeby się rozegrać. Po takim długim czasie jesteśmy przygotowani, by uczestniczyć w rywalizacji. To nie mi się dobrze gra z Nastią, tylko to jej gra się ze mną źle. Zmieniam jej rytm, nie gram w jej tempie, co chwila zmieniałam szybkość i długość wymian. Myślę, że to jest dla niej taki wpuszczony wirus. Bardzo się cieszę z mojej perspektywy, że jestem w stanie wykorzystać swoje atuty, pomimo tego, że nie gram szybciej od niej to mimo wszystko innymi aspektami mogę wygrać mecz. Jestem bardzo zadowolona z tego jak zagrałam, przede wszystkim pod względem taktycznym jak trzeba grać z Nastką. Cieszę się, że nie popełniłam wielu niewymuszonych błędów i to ja prowadziłam grę, zmieniałam rytm i miałam większe pole manewru podczas meczu. – mówiła zadowolona Magdalena Fręch.

Czasem, gdy Magda popełniła jakiś błąd, bądź Nastia do jego popełnienia ją zmusiła słyszała od trenera pokrzepiające słowa: Spokojnie, regularnie, dalej! Gdy Fręch traciła rytm trener Kobierski zwracał jej też uwagę na pracę nad oddechem. Chodzi o to, żeby w czasie uderzenia wypuszczała powietrze, oddychała i dzięki temu wtedy ta piłka jednak leci mocniej, niż jak tłumię to w sobie ? tłumaczy Fręch.

Jak obie zawodniczki zapatrują się na finałową rywalizację? Obie zgodnie podkreślają, że bardzo dobrze się znają, wiedzą jak mają przeciwko sobie grać, ale zauważają, że będzie to z pewnością wyrównane spotkanie.

Mamy parę spotkań za sobą. Myślę, że to będzie wyrównany mecz. Kasia jest świetną zawodniczką, szczególnie na mączce. Na pewno szykuje się widowisko. Mimo, że Kasię znam od bardzo dawna to nie będę mówić w jaki sposób przeciwko niej zagram (śmiech). Wiemy mniej więcej jak przeciwko sobie grać. Oglądaliśmy poprzednie mecze Kasi, znamy się bardzo dobrze od wielu lat. Wszystko zależy od tego z jakim nastawieniem wyjdziemy, jak będzie wyglądała wzajemna pewność uderzeń. Ale oczywiście co do wyniku to sprawa jest otwarta, a szanse wyrównane. Teraz najważniejszy jest odpoczynek, regeneracja i z nowymi siłami jutro przystąpię do finału ? kończy Magda Fręch.

W finale Panów zobaczymy trzeciego najlepszego polskiego tenisistę Kacpra Żuka oraz nieco niespodziewanego zwycięzcę spotkania z pary Daniel Michalski ? Kamil Majchrzak. Michalskiego właśnie. Wydaje się, że pod względem czysto tenisowym było to najlepsze spotkanie całego turnieju, pełne długich, głębokich wymian, finezyjnych akcji i niespodziewanych zwrotów. Co więcej ładunek emocjonalny meczu rósł wręcz z gema na gem pod koniec osiągając apogeum, a obu zawodników prowadząc na skraj opanowania.

Bardzo dobry mecz. Kamil jest już zawodnikiem klasy światowej. Musiałem wznieść się na swoje absolutne wyżyny, żeby wygrać i udało mi się. Bardzo fajnie, jestem w finale, nigdy jeszcze nie wygrałem z tak wysoko klasyfikowanym zawodnikiem. Nic tylko się cieszyć. Widać, że między nami nie ma ogromnej różnicy jeśli chodzi o samą grę. Jestem coraz bliżej tych najlepszych zawodników. Starałem się za wszelką cenę, nawet kosztem tego, że bym przegrał gładziej, coś zmienić względem naszego ostatniego spotkania. Po prostu chciałem wziąć jak najwięcej gry na siebie. Z Kacprem znamy się bardzo długo, ostatni mecz niestety zakończył się w Gdańsku na jego korzyść, ale liczę teraz na rewanż. Oczywiste, że chciałbym poprawić wynik z ubiegłego roku i sięgnąć po złoto na mistrzostwach Polski seniorów. Jutro będzie ciężki mecz i trzeba będzie podejść do niego jak do każdego innego.

Obu Panom w meczu półfinałowym nieco wadził kort na centralnym obiekcie Górnika Bytom. Raz na jakiś czas to Daniel, to Kamil frustrowali się brakiem bądź nadmiarem mączki w niektórych miejscach kortu. Jednak jak przytomnie zauważył Daniel Michalski dla obu zawodników warunki były takie same, a? w emocjach człowiek robi i myśli różne rzeczy nad którymi nie panuje. Obaj Panowie mieli tyle samo niedogodności. Mogę na pewno powiedzieć, że moja forma jest zadowalająca, już sporo turniejów rozegrałem i uważam, że może być już tylko lepiej.- zauważa szczęśliwy Michalski.

W finale jest też Kacper Żuk, który od wielu tygodni prezentuje się niesamowicie, a w Bytomiu nieustannie udowadnia, że gdy wrócą zawodowe turnieje od egidą ATP i ITF będą musieli liczyć się z nim wszyscy. Zagrał on z 28-letnim pogromcą Maksa Kaśnikowskiego Piotrem Gryńkowskim. I jak zauważa Kacper od samego początku spotkania nie miał łatwego zadania.

Piotrek od 2:0 w pierwszym secie zaczął grać wyśmienicie. Nie mogłem nic zrobić, bo z co drugiej piłki dostawałem winnera. Wiedziałem też, że to nie może trwać w nieskończoność i kiedyś się skończy, a taki styl do końca do Piotrka nie pasuje. Wiemy, że to jest zawodnik, który stara się długo prowadzić grę, przedłużać wymiany, co powoduje frustrację przeciwników i ich przegraną. Wyszedł i zaczął grać dużo agresywniej niż się spodziewałem. Przetrzymałem ten moment przy 2:4, a później starałem się prowadzić grę. To jest mój styl i na tym się skupiałem. 

Mecze finałowe 94. Narodowych Mistrzostw Polski w niedzielę od 10.

Z Bytomia dla TenisNET: Piotr Dąbrowski

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDługie oczekiwanie kibiców Pelikana zostało nagrodzone
Następny artykułŚlub Jacka i Joanny Kurskiej w Łagiewnikach. Wśród gości m.in. prezes PiS [FOTO]