A A+ A++

“Okres wikiński w dziejach Europy zaznaczył się wyjątkową aktywnością społeczeństw skandynawskich, a jako symbol tej aktywności i niewątpliwie dominacji morskiej, uznaje się często budowane przez Norwegów, Szwedów czy Duńczyków łodzie-statki” – czytamy w książce “Truso: legenda Bałtyku”. Dziś w naszym wikińskim cyklu kilka słów o morskim transporcie.

Sprawdzone, przemyślane konstrukcje

Wulfstan, któremu zawdzięczamy relację z wyprawy do Truso, nie dotarł przecież w okolice współczesnego Elbląga pieszo, ale właśnie drogą morską. W IX i X w. Bałtyk przemierzały wojenne drakkary (“długie łodzie”), charakteryzujące się dużą ładownością knary, a także statki handlowe służące żegludze przybrzeżnej: byrdyngi

Pozostałości takich łodzi z epoki odnaleziono także w Truso. Według badaczy miały one ok. 9-11 m długości i 2,5-3 m szerokości. W strefie portowej Truso archeolodzy znaleźli też wiele nitów szkutniczych, które służyły do łączenia klepek łodzi, a także liczne bryłki smoły. Wszystko to może oznaczać, że w omawianym miejscu również naprawiono i konserwowano łodzie, a także dokonywano demontażu tych statków, które nie były już zdatne do użytku.

Poświęćmy kilka słów budowie tych wczesnośredniowiecznych łodzi. Do najważniejszych elementów należy “kil, czyli wzdłużne wiązanie szkieletu kadłuba, umieszczone na dnie, ciągnące się od strefy dziobowej do strefy rufowej”. Marek Jagodziński tłumaczy, że wszystkie takie łodzie budowano według jednego wzorca, a zaczynano właśnie od kila, poszczególne pasy poszycia łodzi łączono z kolei metodą zakładkową. Poszycie spajano wspomnianymi już, żelaznymi nitami, a klepki, które na siebie zachodziły, uszczelniano różnymi materiałami, np. sznurkami splecionymi z włosia zwierzęcego. Później przygotowywano zewnętrzne poszycie, na końcu zaś “montowano wewnętrzny szkielet, który miał za zadanie ustabilizowanie i utrzymanie kształtu”. Wszystko to służyło zapewnieniu statkowi odpowiedniej elastyczności, bo ten, w wyniku naporu fal na kil z jednej i wiatru na żagiel z drugiej strony mógł… złamać się w pół.

O królewskiej ciekawości

W książce “Truso: legenda Bałtyku” czytamy, że tak zbudowane łodzie zapewniały szybki transport, co więcej, ich kształt zapewniał im dużą wyporność przy małym zanurzeniu. Ten ostatni element umożliwiał pływanie po płytkich wodach śródlądowych.

Na transporcie morskim, który umożliwiały takie statki, w znacznej mierze opierały się wzajemne kontakty między Skandynawami, Bałtami, Fryzami, Finami i Słowianami i to przede wszystkim dzięki nim kwitł handel między różnymi ośrodkami. Warto zaznaczyć, że wspomniana na początku wyprawa Wulfstana miała charakter zgoła inny niż handlowy. Marek Jagodziński w swojej książce podkreśla, że podróż, jaką odbył w 890 r. Wulfstan, miała na celu poznanie geograficzno-politycznych faktów. Inicjatorem wyprawy anglosaskiego podróżnika był król Alfred Wielki, który chciał wypracować aktualne spojrzenie na stosunki etniczne panujące nad Bałtykiem. I tak król Anglii swe zamierzenie zrealizował, a relację Wulfstana przekazał potomnym. Ta zaś stała się później przyczynkiem dla wieloletnich sporów, gdzie tak naprawdę leżała legendarna osada: wszelkie wątpliwości rozwiało dopiero odkrycie Truso w 1981 r. Całe szczęście, że 1130 lat temu łódź Wulfstana nie tylko dotarła do wikińskiej osady, ale pozwoliła mu też szczęśliwie wrócić do Anglii i zameldować się u królewskiego zleceniodawcy…

Cykl Truso: Śladami wikingów Elbląskiej Gazety Internetowej portEl.pl powstaje we współpracy z Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Elblągu, w oparciu o wydane przez nie publikacje naukowe.

oprac. TB

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMIĘDZYRZECZ: Przysięga wojskowa w czasach pandemii
Następny artykuł24-latek ukradł spodnie i to był początek jego problemów