A A+ A++

Epidemia 1603 tliła się jeszcze przez trzy lata i była najpoważniejszą z kilku, których doświadczył Szekspir. W każdej z napisanych wówczas sztuk dopatrzyć się można pandemicznych aluzji.

24 marca 1603 r. umarła królowa Elżbieta I. Wielka władczyni nie wyszła nigdy za mąż. Poślubiona królestwu i ludowi wieczna dziewica nie dość, że nie wydała na świat następcy tronu, to jeszcze nie rozwiązała sprawy sukcesji. Za samo dywagowanie o tym, co nastąpi po jej śmierci, można było trafić do osławionego więzienia Tower.

Umierając, dała podobno aprobujący znak ręką, kiedy zgromadzeni panowie wymienili imię Jakuba Stuarta, króla Szkocji. Matkę Jakuba Marię Stewart kazała ściąć kilkanaście lat wcześniej. Ale nie chodziło tu przecież o wyrzuty sumienia elżbietańskiego establishmentu. Jakub był przede wszystkim protestantem, rzecz najważniejsza dla antykatolicko usposobionej władzy. A jako prawnuk siostry Henryka VIII mógł uchodzić za prawowitego spadkobiercę Tudorów.

Poliglota, teolog, autor subtelnych traktatów – był Jakub człowiekiem dość obcesowym. „Ściągnę spodnie i zobaczą moją dupę”, odpowiedział na apel poddanych, którzy chcieli się z nim spotkać. Czuły mąż i ojciec kolekcjonował namiętnie homoseksualne romanse. Nie cierpiał ceremoniału, ale śmiertelnie poważnie traktował koncepcję boskiego mandatu władzy królewskiej.

Kiedy kilka godzin po śmierci Elżbiety ogłoszono go nowym królem Anglii, w kraju zapanowała radość. Nie trwała jednak zbyt długo. Jakub odwołał imponującą procesję i uroczystości, które miały towarzyszyć koronacji. Wszystko dlatego, że rozpędzająca się od zimy epidemia dżumy osiągnęła wiosną szczyt. Podobno w samym Londynie zabiła ok. 25 proc. populacji.

Czytaj też: Maria Stuart – królowa, którą zgubiła miłość

Miarka za miarkę

Jedną z pierwszych decyzji, jakie podjął w warunkach szalejącej zarazy król, było zatrudnienie Williama Szekspira i jego trupy. Jako Kings Men opuścili Londyn, gdzie zamknięto teatry, i ruszyli na tournée po prowincji. Być może poza geniuszem Szekspira roznosili coś więcej. Sam pisarz przez epidemię specjalnie nie ucierpiał. Wprost przeciwnie. Zasilany hojną ręką Jakuba, w ciągu trzech lat stworzył „Otella”, „Makbeta” i „Króla Leara”. Ale pierwszym dramatem epoki Stuartów, który napisał w szczycie epidemii 1603, jest mniej znana „Miarka za miarkę”.

Czytaj też: Krótka historia bojkotu

Książę Wincencjo opuszcza nagle Wiedeń. Swoim namiestnikiem ustanawia młodego Angelo. „Możecie prawo ostrzyć lub łagodzić”, rzuca pospiesznie na odchodnym, nonszalancko wyposażając namiestnika w pełnię władzy. Angelo to człowiek surowy, pryncypialny, żeby nie powiedzieć: fanatyk. „Nie czuł nigdy zmysłowości żądła, postem i pracą, na duszy swej korzyść, przytępia ostrze natury popędów” (tłum. L. Ulrich). Popędy nie tyle przytępione, ile przekierowane pchają Angela ku moralnej krucjacie. Chce zburzyć wszystkie burdele i przywraca stare prawo, które karze śmiercią za cudzołóstwo.

Ofiarą nowych zarządzeń może paść sympatyczny i namiętny Klaudio. Zanim zdołał sfinalizować ślubny kontrakt, uczynił swoją ukochaną brzemienną. W świetle starego-nowego prawa został więc skazany na ścięcie. Jedynym ratunkiem dla Klaudia może być interwencja jego siostry Izabeli. Niewinna i czysta, dopiero co wstąpiła do zakonu, spieszy walczyć o życie brata. Angelo jest nieugięty. „Praw tylko naszych Twój brat jest ofiarą”.

Rycerz odnowy moralnej sam jednak okazuje się niewolnikiem namiętności. Angelo proponuje Izabeli, że daruje życie bratu, jeśli ta mu się odda. Zgadzając się, Izabela – mniszka poślubiona Bogu – splamiłaby się grzechem śmiertelnym. Angelo zasypuje ją sprytnymi argumentami: „czyliżby nie był grzech dobrym uczynkiem, by twego brata życie uratować?”, „czyli nie jesteś okrutna jak prawo, które potępiasz?”.

Czytaj też: Do czego służyły kwarantanny?

Izabela odrzuca awanse tyrana i zdaje relację bratu. Nieszczęsny Klaudio początkowo przytakuje argumentom siostry, która przedkłada własne zbawienie nad jego życie, lecz w końcu wybucha: „pozwól mi żyć, droga siostro! Grzech popełniony dla ratunku brata w swojej dobroci przebacza natura, w cnotę zmienia”.

Wszystko się dobrze kończy – za sprawą księcia. Wincencjo wcale nie opuścił Wiednia, tylko pozostał w mieście w przebraniu zakonnika, by śledzić sytuację. Umiejętnie steruje fabułą tak, by nie doszło do tragedii.

Czytaj też: Jak ospa sterroryzowała Wrocław w 1963 r.

Świat się rozpada nie przez wolność, lecz władzę

Epidemia 1603 tliła się jeszcze przez trzy lata i była najpoważniejszą z kilku, których doświadczył Szekspir. W każdej z napisanych wówczas sztuk dopatrzyć się można pandemicznych aluzji. Jednak szczególnie wyraźnie przebijają one spod zawijasów fabuły „Miarki za miarkę”. To nie jest tylko czarna komedia obyczajowa. To wielka metafora polityki w czasie epidemii.

Odejście Wincencja to zdarzenie nagłe i niezrozumiałe dla mieszkańców miasta. Można powiedzieć, że spada na Wiedeń jak epidemia. Władza w obliczu nowej sytuacji wprowadza nadzwyczajne środki, to znaczy represje. Angelo chce walczyć z cudzołóstwem, więc obiektem jego ataku stają się namiętności. Warto zwrócić uwagę, że niejako proroczo opowieść o tłumieniu popędów umiejscowił Szekspir w Wiedniu, gdzie 300 lat później narodzi się psychoanaliza. Patrząc jednak na działania Angela od strony polityki, widać, że władza korzysta z nadzwyczajnej sytuacji, żeby poszerzyć swoje prerogatywy. Dobrze rozumie to Klaudio: „półbożek Władza samowolnie żelazną ręką uściskać nas może, kogo chce, może łaskami obsypać, bez miłosierdzia kogo chce katować, ale się zawsze zowie sprawiedliwość”. A że o władzę, a nie prawo tu chodzi, przyznaje to pośrednio sam Angelo, kiedy tłumaczy Izabeli, dlaczego nie może ułaskawić Klaudia. „Mój by urząd wszelką wagę stracił, gdybym grzech tylko surowo potępiał, a grzesznikowi dawał przebaczenie”.

Czytaj też: Historia, jakiej nie znacie: Dżuma też miała skutki ekonomiczne

Chowając się za surowym prawem, Angelo przeprowadza zamach na wolność. W warunkach wolności sprzeczne racje mogą współistnieć, unikając kolizji. Kiedy upada wolność, dochodzi nieuchronnie do konfliktu wartości. Przejmującym wyrazem tego dramatu jest konflikt Klaudia z Izabelą. W normalnym świecie Klaudio nie zostałby skazany na śmierć, a sumienie Izabeli nie byłoby poddane takiej próbie. Świat się rozpada nie przez nadmiar wolności, jak uważa Angelo. Świat się rozpada przez presję władzy, która sprawia, że najbliżsi zwracają się przeciw sobie.

Dziwna normalność po dziwnych czasach

Ale jak to u Szekspira bywa, wszystko okazuje się przewrotne i wieloznaczne. Z jednej strony można powiedzieć, że przypadek Angela to dość typowa historia o tym, jak władza demoralizuje. Ale z drugiej to opowieść o sile miłości – Angelo nastaje na cnotę Izabeli, bo jest w niej zakochany. Ponieważ zawsze tłumił namiętności, nie rozumie ich, jego pożądanie wyradza się w sadystyczne okrucieństwo. Wszystko więc, co robi, jest wołaniem o miłość albo szerzej: o uznanie.

Czytaj też: Krótkie dzieje szczepionek

Jeszcze ciekawszy wydaje się sam książę Wincencjo. Wyznaje on staremu mnichowi, że jego zdaniem Wiedeń wymagał moralnej odnowy. Sam nie potrafił jednak wziąć odpowiedzialności za reformę. „Dlategom władzę Angelowi zawierzył; pod moją tarczą śmiało może karcić, a mnie od ciężkich zasłonić wyrzutów”. Kiedy eksperyment księcia wymknął się spod kontroli, nie może uciec od odpowiedzialności. Jedynym rozwiązaniem jest przywrócenie normalności. Ale ten proces wydaje się dość osobliwy – książę wprowadza „grubą kreskę”. Wybacza nadużycia władzy i odwołuje jej surowe wyroki. Zobowiązuje też wszystkich, by darowali sobie winy. Ale najważniejszym punktem normalizacji jest polecenie, by dotychczasowi kochankowie się ze sobą żenili. Sam książę oświadcza się mniszce Izabeli.

Kiedy Wincencjo powrócił do Wiednia, mieszkańcy odetchnęli z ulgą. Ale nie wiedzieli jeszcze, że wraz z księciem nie powrócił wcale ich dawny świat. Wincencjo, ogłaszając przymus ślubów, przeprowadził przecież konserwatywne reformy, o jakich marzył brutalny Angelo.

Gdyby przełożyć fabułę Szekspira na strategię polityczną, można powiedzieć, że władza miała prosty plan: wpierw przykręciła śrubę szaleństwa, postraszyła terrorem, po czym narzuciła swoją wizję, udając, że przywraca normalność. „Do zamku teraz, by wam opowiedzieć, co jeszcze ciemne, co wam trzeba wiedzieć” – mówi w ostatnich zdaniach sztuki książę niby wesoło, a jednak złowrogo. Szekspir zdaje się mówić, że po dziwnych czasach nastaje dziwna normalność. Tak dziwna, że wolnością wydaje się jej karykatura.

Czytaj też: Klasa średnia po apokalipsie

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBanki dołączyły do programu „Czyste Powietrze”
Następny artykułNa Cypr i do Grecji już w lipcu?