A A+ A++

Ileż to razy słyszałem o tych rodzinnych obiadach i spotkaniach? I pytania dziadków kierowane do młodych rodziców: „To kiedy chrzest naszego wnusia?”. Często pytanie to wprawiało młode małżeństwa w zakłopotanie. Odpowiedź była wymijająca. Ale po powrocie do własnego domu młodzi rozmawiali, że chrzest nie jest może potrzebny, ale przecież nie możemy zrobić przykrości dziadkom. I kluczowy argument: „Babcia by tego nie przeżyła, gdyby się dowiedziała, że nie będzie rodzinnej uroczystości z okazji chrztu ukochanego wnuczka czy wnuczki”.

Inna scena, która jest nawet bardziej powszechna. Kiedy już pojawiasz się na rodzinnym obiedzie z chłopakiem czy dziewczyną, to członkowie – w tym rodzice – zapytują niby żartem: „To kiedy ślub? Bo musimy przygotować fundusze!”. Młodych ludzi dziś takie pytanie wprawia w zakłopotanie. Ba, często oni go nie rozumieją, bo niby do czego potrzebny im ślub i małżeństwo zawierane przed Bogiem w Kościele. Związek rozumieją jako partnerstwo, gdzie idzie w nim o to, by być szczęśliwymi i nie zadawać sobie bólu. A więc na pytanie rodziny, „kiedy ślub”, często jest wzruszenie ramion i zakłopotanie. Ale też przekonanie, że dla rodziców – a już dla proboszcza – życie na tzw. „kocią łapę” nie uchodzi.

Zobacz więcej: [TOMASZ LIS.] Moralna kompromitacja Kościoła? „Elektorat PiS jest uodporniony na takie rzeczy”

Tyle, że co nie uchodziło w świecie dziadków i rodziców, jest coraz częściej normą w świecie współczesnych młodych ludzi. Także katolików. I pokazują to najnowsze badania Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. Wynika z nich, że systematycznie spada liczba osób przystępujących do sakramentów świętych, a także – o czym już pisałem na tych łamach – rośnie liczba aktów apostazji.

I tak przykładowo: w 2019 roku chrztu udzielono 372,9 tys. osób. Większość z nich dotyczyła dzieci do 1. roku życia. W roku 2018 na sakrament chrztu zdecydowało się o 3,5 proc. Polaków więcej. Dlaczego tak się dzieje? Powód jest prozaiczny: rodzice coraz częściej uważają, że dziecko samo powinno podjąć decyzję, czy chce wstąpić do wspólnoty Kościoła. I padają sensowne argumenty: „Moje dziecko ma jeszcze czas na określenie swojej wiary i ja go zmuszać nie będę”. Albo: „Przyjmowanie sakramentów jest dobre tylko wtedy, gdy ktoś decyduje się na nie świadomie”.

Na naszych oczach upadają więc przyzwyczajenia, które sprawiały że biskupi mogli z dumą mówić, iż zarządzają „katolickim narodem”. A więc, po pierwsze, nie działa już presja otocznia, że jak nie ochrzcisz dziecka, to co powie babcia albo dziadek. Dziś, nawet dziadkowie, widząc biskupów, którzy kryją pedofilów, zaczęli się martwić o dzieci posyłane do kościoła i pod opiekę duchownych.

Po drugie, przytaczane powyżej wypowiedzi rodziców jasno pokazują, że ziszcza się w końcu stara prawda: katolikiem się nie rodzisz, jak chcieliby nasi biskupi, ale się nim stajesz, podejmując świadomy wybór.

Po trzecie, biskupi ze swoim anachronicznym nauczaniem w kwestii etyki seksualnej, koncepcji rodziny czy statusu kobiety, postrzegani są przez młodych jako grzeszni moraliści w sutannach, którzy jak pijani płotu trzymają się starego porządku świata – nie wykazując choćby odrobiny zrozumienia do przemian – jakie zachodzą w dzisiejszych społeczeństwach.

Przestaje więc działać moc tradycji i rytuałów na którym zbudowany był polski Kościół. To kres Kościoła masowego, gdzie liczyły się statystyki i tyrania opinii publicznej, by sakramenty „zaliczać” dla świętego spokoju. To oczywiście mogłaby być szansa dla budowania nowej, bardziej świadomie przeżywającej swoją wiarę wspólnoty katolickiej. Ale z tymi biskupami, co wiemy nie od dziś, to nie może się udać.

Czytaj więcej: Jakie są największe grzechy Kościoła i co z nimi zrobić? Antyklerykał dyskutuje z zakonnikiem

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWIERZBICA. Osobówka staranowała ogrodzenie. Nie żyje kierowca auta
Następny artykułNowa galeria w Mieście