Podopieczny Valentino Rossiego i reprezentant VR46 rozpoczął sezon od upadku w sprincie. Podczas głównego wyścigu utrzymał się jednak z przodu „peletonu”. Najpierw zyskał pozycje po kraksie Marca Marqueza, Miguela Oliveiry i Jorge Martina, a następnie wyprzedził Jacka Millera, przejmując trzecią pozycję.
Podium wcale nie było pewne, bowiem 24-latka ścigała grupa właśnie z Millerem, Alexem Marquezem, Bradem Binderem i Johannem Zarco. Włoch jednak z czasem odjechał rywalom i zdobył drugie podium w królewskiej klasie. Pomimo dobrego występu, Bezzecchi twardo stąpa po ziemi.
– Cóż, oczywiście mam nadzieję, że tak – odparł pytany czy finisz tak wysoko będzie normą w tym sezonie. – Motocykl na pewno jest lepszy niż rok temu. To krok do przodu. Różnica może nie jest szalona, ale pomaga w jeździe. Od razu to poczułem.
– Celem jest pozostanie konsekwentnym. Nie spodziewam się oczywiście, bym za każdym razem walczył o podium. Muszę się poprawić w wielu obszarach. Są tory, na których jestem bliżej i takie, na których więcej mi brakuje.
Bezzecchi miał nadzieję na skuteczną pogoń za zajmującym drugie miejsce Maverickiem Vinalesem, ale na przeszkodzie stanęły zbyt mocno zużyte opony podczas początkowej walki w obronie trzeciej pozycji.
– Kiedy zobaczyłem, że przewaga nad Alexem Marquezem jest zerowa, stwierdziłem, że muszę przycisnąć. Siedem, osiem okrążeń było naprawdę mocnych. Kręciłem minutę i 38 sekund. Stworzyłem sobie przewagę i chciałem zarządzać oponami, ale Maverick był na tym etapie silniejszy. Uciekając przed Alexem, zniszczyłem opony.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS