A A+ A++

Sisu do NATO

To, co wydawało się niewyobrażalne, stało się wręcz oczywiste po napaści Rosji na Ukrainę. – Taki jest efekt uboczny wojny Putina – tłumaczy mi Mika Mäkeläinen, jeden z najbardziej znanych w Finlandii reporterów i komentatorów telewizyjnych zajmujących się tematyką międzynarodową. – Stosunek do członkostwa w NATO zmienił się diametralnie jeszcze przed ujawnieniem okrucieństw w Buczy – wyjaśnia.

Z sondażu zrobionego 31 marca wynikało, że za wejściem do paktu było 61 proc. Finów, przeciw opowiadało się tylko 16 proc., zaś 23 proc. pozostawało niezdecydowanych. 11 kwietnia zwolenników członkostwa było już 68 proc., a odsetek przeciwników zmniejszył się o 4 punkty procentowe. „Jakiekolwiek zastraszanie, groźby czy cyberatak ze strony Rosji zwiększy jeszcze tylko poparcie” – napisał na Twitterze Stubb. Finowie nie znoszą bowiem, gdy ktoś im grozi, a zwłaszcza jeśli robią to Rosjanie, z którymi długo mieli na pieńku…

Każdy Fin jest dumny z trzech rzeczy na „s”: Sibeliusa – narodowego kompozytora, sauny (jest ich 3,3 mln w 5,5-milionowym kraju) i sisu. Tego ostatniego pojęcia nie da się łatwo przetłumaczyć – oznacza zespół cech typowego twardziela: wytrzymałość, siłę woli, upór, hart ducha, ale także odwagę, dumę i determinację. Sisu pomogło Finom przetrwać, bo historia doświadczyła ich jak mało który naród w Europie. Przez wieki pozostawali pod panowaniem królów Szwecji, a potem 150 lat jako Wielkie Księstwo Finlandii byli częścią imperium rosyjskiego.

W 1918 roku, kilka miesięcy po odzyskaniu niepodległości, w kraju wybuchła wojna domowa, w której fińscy biali pokonali czerwonych wspieranych po cichu przez bolszewików. Potem był kryzys gospodarczy lat 30. i niewyobrażalna bieda. A kiedy zaczęło się poprawiać, trzeba było bronić kraju przed Sowietami, bo Stalin próbował osadzić w Helsinkach przyjazny sobie reżim, tak jak Putin chciał to zrobić niedawno w Kijowie…

Za odparcie Sowietów w 1940 roku Finów podziwiali alianci, ale późniejszy taktyczny sojusz marszałka Mannerheima z Hitlerem przeciwko Stalinowi słono ich kosztował: musieli oddać Sowietom część Karelii z ważnym miastem Viipuri (Vyborg) i zapłacili ogromne reparacje wojenne, na które pracowały dwa pokolenia. W zamian za możliwość bycia częścią Zachodu zgodzili się na częściową utratę suwerenności, bo na tym polegała tzw. finlandyzacja. Na mocy traktatu z ZSRR z 1948 roku Finlandia zobowiązała trzymać się z daleka od sojuszy obronnych. I choć Związek Sowiecki upadł 30 lat temu i większość Finów zapomniała, jak prezydent Kekkonen obściskiwał się z Breżniewem, zarówno fińskie elity, jak i społeczeństwo było zgodne, że kraj powinien pozostać niestowarzyszony. Finlandia ograniczyła się tylko do wspólnych ćwiczeń z NATO, kompatybilności sprzętu wojskowego i amunicji, i uczestnictwa w natowskich i oenzetowskich misjach stabilizacyjnych – od Libanu poprzez Kosowo po Mali.

Za fińskim przykładem?

W wymiarze symbolicznym pełna integracja z NATO jest ostatecznym zerwaniem z dziedzictwem finlandyzacji. Najtrafniej podsumował to Toomas Hendrik Ilves, były prezydent bliskiej kulturowo Finom Estonii: „Putin jest strategicznym geniuszem. W ciągu mniej niż sześciu tygodni osiągnął to, co nie było możliwe od 1949 roku”. Tuż po inwazji na Ukrainę fińska premier Sanna Marin mówiła, że „jest bardzo mało prawdopodobne, że Finlandia wejdzie do NATO za jej kadencji”. Nikogo to wtedy nie dziwiło, gdyż szczególną miłością do paktu nigdy nie pałała. 2 kwietnia Marin zapowiedziała, że decyzja w sprawie wejścia do NATO zapadnie jeszcze wiosną. – Rosja nie jest takim sąsiadem jak myśleliśmy – tłumaczyła.

Stubb uważa, że sprawa jest przesądzona, a Finlandia stanie się członkiem NATO najpóźniej jesienią. Co więcej, przekonuje, że Finowie nie będą oglądać się na Szwedów. Podobnego zdania jest Matti Pesu, analityk Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (FIIA). – Wniosek w sprawie członkostwa zostanie złożony pod koniec maja bądź na początku czerwca. Jeśli zaistnieje taka potrzeba, proces może ulec przyspieszeniu. Głosowanie w parlamencie nie jest konieczne z punktu widzenia prawa, ale nie można tego wykluczyć, gdyż zarówno rząd, jak i prezydent chcieliby jak najszerszego poparcia dla tej decyzji – tłumaczy Pesu.

Posłowie dostali przygotowany przez rządowych ekspertów raport na temat obronności kraju po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Podsumowanie debaty w sprawie akcesji do NATO znajdzie się w kolejnym raporcie – tym razem z rekomendacją rządu.

– Szczerze mówiąc, sprawy posuwają się szybciej niż myślałem. Opinia publiczna wspiera akcesję, ale musimy poczekać na oficjalne stanowisko partii socjaldemokratycznej. Zarówno pani premier, jak i prezydent wstrzymują się z zajęciem stanowiska, by nie wpływać na przebieg dyskusji w parlamencie – tłumaczy mi wysoki rangą fiński dyplomata.

Mika Mäkeläinen twierdzi, że jeśli dojdzie do głosowania, to będzie tylko formalność. Z ankiety telewizji Yle wynika, że tylko 6 z 200 posłów jest przeciwnych członkostwu w NATO. Referendum w tej sprawie w Finlandii nie będzie, gdyż prezydent Sauli Niinistö, który mógłby je rozpisać, obawia się, iż Rosja próbowałaby wpłynąć na przebieg plebiscytu. Żadnych problemów nie będzie też ze strony NATO.

– Rozpatrzenie wniosku nastąpi szybko, bo politycznie i wojskowo, zarówno Szwecja, jak i Finlandia, spełniają standardy NATO nie gorzej, a niekiedy nawet lepiej niż wielu obecnych członków, zaś ich przedstawiciele od lat są zapraszani do udziału w różnych forach NATO, np. na szczeblu ministrów spraw zagranicznych czy obrony. Pozostaje więc tylko kwestia ratyfikacji, co może potrwać od kilku miesięcy do roku ze względu na specyfikę poszczególnych państw Sojuszu – mówi mi Robert Pszczel, ekspert ds. bezpieczeństwa i były szef Biura Informacyjnego NATO.

Pszczel zna NATO od podszewki – w latach 90. zajmował się procesem wprowadzania Polski do Sojuszu, a w Kwaterze Głównej NATO pracował od 1999 do 2021 roku. Jego zdaniem poszerzenie NATO o Finlandię i Szwecję będzie korzystne zarówno dla paktu, jak i dla tych krajów. – Mówi się, że jak trwoga, to do Boga. Okazuje się, że NATO nie tylko świetnie radzi sobie w obliczu zagrożenia za strony Rosji, ale pozostaje też atrakcyjną opcją dla krajów, w których kluczowe partie nie chciały promować członkostwa w NATO, ze względu na pewną nieufność wobec amerykańskiego przywództwa w Europie – klaruje.

Zwraca też uwagę na paradoks: – Przez lata zakładano, że to Finlandia będzie czekała z wejściem do NATO na Szwecję, ale okazało się, że to fińskie elity polityczne są bardziej dojrzałe, a więcej hamulcowych jest w Szwecji.

W Finlandii przeciwna członkostwu w NATO jest tylko jedna mainstreamowa partia – Sojusz Lewicy. Markus Mustajärvi z tego ugrupowania uważa, że jego ojczyzna jest w stanie obronić się sama. W Szwecji okoniem stają dwie formacje głównego nurtu – Partia Lewicy i Zieloni. Rządzący socjaldemokraci wycofali się właśnie z uchwały z 2021 roku, w której zobowiązali się, że za ich kadencji Szwecja nie przystąpi do żadnego z sojuszy wojskowych. Premier Magdalena Andersson, przeciwniczka akcesji do NATO, przyznała kilka dni temu, że jej nie wyklucza.

Matti Pesu twierdzi, że poważna eskalacja pomiędzy NATO i Rosją mogłaby być przeszkodą dla szybkiej akcesji Finlandii, ale wydaje się ona mało prawdopodobna. Największym ryzykiem są kroki odwetowe Rosji, ale fińskie służby przeprowadzają szczegółową ocenę zagrożeń, żeby im odpowiednio wcześnie zapobiec – tłumaczy ekspert FIIA.

900 tys.rezerwistów

W połowie marca rosyjskie MSZ oświadczyło, że członkostwo Finlandii w NATO będzie miało poważne konsekwencje wojskowe i polityczne. Kilka dni temu rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przyznał, że poszerzenie Sojuszu o dwa kraje nordyckie nie przyniesie stabilności Europie. Pesu zapewnia, że Finom czy Szwedom nie grozi rosyjska inwazja: „Jak na razie Rosja zachowuje się wstrzemięźliwe w stosunku do fińskich aspiracji, ale jeśli na nie odpowie, to ograniczy się do środków niekinetycznych”.

Fińska Służba Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Kontrwywiadu (SUPO) ostrzega przed cyberatakami na infrastrukturę kluczową dla funkcjonowania państwa. Możliwe jest wykorzystanie przez Rosję migrantów jako broni i bardzo ograniczona operacja wojskowa, taka jak np. zajęcie którejś z wysepek w Zatoce Fińskiej. – Będziemy mieli do czynienia z wymachiwaniem szabelką, gromadzeniem wojsk tuż przy granicy i innymi groźbami – podsumowuje Pesu.

Na rosyjski odwet Finowie i Szwedzi będą najbardziej narażeni w okresie kilku miesięcy od złożenia wniosku do akcesji do zakończenia ratyfikacji. Gwarancjami bezpieczeństwa NATO wynikającymi z art. V traktatu północnoatlantyckiego nie można bowiem objąć krajów niebędących członkami paktu. Już na początku kwietnia sekretarz generalny NATO Norweg Jens Stoltenberg przyznał jednak, że sojusznicy znajdą sposób na to, by odpowiedzieć na obawy Finlandii i Szwecji. Z informacji „Newsweeka” wynika, że w grę wchodzić mogą tymczasowe gwarancje bezpieczeństwa dane przez kilka państw NATO.

Dziewiąte w historii rozszerzenie nie tylko powiększy, ale wzmocni Sojusz. Po raz pierwszy od przyjęcia w 1982 roku Hiszpanii, do NATO chcą przystąpić państwa bogate, rozwinięte, mające kompaktowe, ale niezwykle sprawne i elastyczne siły zbrojne, dobrą znajomość Rosji i doświadczenie w radzeniu sobie z różnymi zagrożeniami – od tradycyjnych form prowadzenia wojny po ataki hybrydowe. Cała Europa Północna będzie pod kontrolą Sojuszu, bo wszystkie kraje nordyckie znajdą się wreszcie w NATO (Dania, Norwegia i Islandia są członkami założycielami). – Morze Bałtyckie zostanie niejako zaryglowane przez NATO, co ma fundamentalne znaczenie dla bezpieczeństwa Polski – mówi Robert Pszczel.

Kiedy pytam Pesu Matti o posag, który Finowie wniosą do NATO, ekspert FIIA wylicza: – Finlandia ma jedną z najsilniejszych artylerii w Europie, w tym precyzyjne rakiety ziemia-ziemia i powietrze-ziemia o zasięgu od 150 do 370 km. Do końca lat 30. XXI wieku do służby wprowadzi 64 nowych myśliwców wielozadaniowych F-35 [kontrakt wart 9,4 mld dolarów sfinalizowano w lutym – red.]. Łatwiej będzie też Sojuszowi o informacje wywiadowcze w regionach Rosji o strategicznym znaczeniu.

Zarówno Finlandia, jak i Szwecja hołdują strategii obrony totalnej, która sprawdza się na Ukrainie. Zakłada ona, że w razie agresji w obronę suwerenności angażuje się całe państwo i społeczeństwo. Siły zbrojne są tylko jednym z elementów oporu, a każdy – od piekarza poprzez dziennikarza po pastora – doskonale wie, co robić w razie wojny. Odsetek ludzi gotowych do obrony własnej ojczyzny wynosi w Finlandii 76 proc. i jest jednym z najwyższych w Europie. Co roku kilka tysięcy fińskich żołnierzy zawodowych szkoli ok. 20 tys. poborowych, bo służba wojskowa jest obowiązkowa. W razie mobilizacji w krótkim czasie pod bronią może stanąć 280-320 tys. ludzi, zaś przeszkolonych do walki rezerwistów jest w sumie 900 tys. W czasach kiedy pokój jest luksusem, fińskie doświadczenia są więc na wagę złota.

Czytaj także: Słynny historyk: Uwaga Bidena nie była przypadkowa. Stany Zjednoczone chcą, by ta wojna trwała

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPGE Toruń podsumowuje zimę 2021/2022 i radzi, dlaczego warto korzystać z ciepła przez cały rok
Następny artykułCentrum Leczenia Dzieci i Młodzieży w Zaborze z dofinansowaniem