W wielu programach odnajduję opcje, które każą mi zadać sobie pytanie: ktoś tego używa? Zwykle odpowiedź będzie wprawdzie twierdząca, niemniej często dodatkowa funkcjonalność niepotrzebnie komplikuje aplikację, wydłużając czas jej powstawania lub aktualizacji. Jest także druga strona medalu – obok zbędnych dodatków odnajdujemy poważne braki. Dotyczy to zarówno oprogramowania użytkowego, jak i biznesowego. Miałem do czynienia z kilkoma systemami zarządzania zadaniami. Część, jak np. Asana, obfituje w możliwości, z których mało kto korzysta (np. komentowanie niemal wszystkich tablic, kilka rodzajów zależności między zadaniami). Inne, jak np. Trello, są zbyt uproszczone i brakuje im czegoś, co uznałbym za konieczne (powiązanie zadań, cykle czy tzw. timeline). W aplikacjach użytkowych natomiast trafiają się czasem celowe ograniczenia, jak choćby wstrzymywanie odtwarzania na YouTube’ie, gdy wygasimy ekran, co staje się jeszcze bardziej absurdalne, kiedy pomyślimy, że to samo czeka nas w darmowej wersji YouTube Music.
I tu do gry wchodzi personalizacja. Na każdym kroku nasz ślad cyfrowy jest analizowany przez wielkie firmy jak Google czy Microsoft. W świecie analityki Big Data, personalizacja tak zwanego user experience sprawia, że każdy użytkownik ma niejako „swój internet”. O pozytywnych i negatywnych aspektach tego zjawiska może kiedyś napiszemy osobny artykuł, ale tu wspominam o tym problemie z innego powodu. Personalizacja nie musi ograniczać się do reklam w internecie, prz … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS