„Czytając powieści Wiesława Myśliwskiego, chciałoby się mieć pod ręką notes i co kilka stron przepisywać sobie do niego myśli, zdania i ustępy mające walor sentencji, uniwersalnych maksym, nad którymi warto się zastanawiać, odłożywszy książkę” – napisał Jerzy Illg we wstępie do księgi jubileuszowej wydanej z okazji 90. urodzin pisarza. Miał rację. Im dalej zagłębiamy się w książkę „Wiesław Myśliwski. W środku jesteśmy baśnią”, tym więcej znajdziemy zdań lub całych akapitów, które chcielibyśmy zachować dla siebie na dłużej.
Choćby taki: „Co jest takiego w człowieku, że musi prowadzić wojny, musi zabijać, musi wyłaniać tyranów, że mimo wzrostu świadomości tego wszystkiego nie stajemy się wcale lepsi? Przykładem choćby obecny świat”, albo: „Dość wcześnie zdałem sobie sprawę, że łatwiej znieść własne niepowodzenie niż własny sukces. Sukces bywa deprawujący. Sukces bywa zwodniczy, podstępny, częstokroć prowadzi na manowce. Nie wiadomo, kiedy człowiek przekracza granicę autentyczności, kiedy zaczyna zaprzeczać sobie. A ja chciałem, żeby literatura powiedziała mi coś o mnie samym, o innym człowieku, o świecie”.
A być może dłuższy, ale jakże wart odnotowania:
„Bo natłok opowieści jest coraz większy, a jednocześnie ciągle czujemy wielką potrzebę opowiadania, być może mając niejasne poczucie, że tylko opowieść nas ocala. Istniejemy dzięki temu, że możemy się opowiedzieć. Kiedyś opowiadano siebie, łuskając fasolę, drąc pierze, uczestnicząc w posiadach w wiejskiej izbie, która była najważniejszą instytucją chłopskiej kultury. Dziś gotowi jesteśmy potwierdzać swoje istnienie w kolorowych pismach czy przed kamerami telewizyjnymi. Współczesna cywilizacja doskonale czuje naszą potrzebę opowiadania. Telefon komórkowy wyzwolił w nas wielką chęć mowy. Nieraz widzę matkę z dzieckiem przy piersi i z komórką przy uchu; mówi do telefonu o byle jakich sprawach – po to tylko, by w ogóle mówić. I tak znów wracamy do sprawy wydziedziczenia człowieka i jego braku poczucia miejsca. Co nam zostało? Tylko opowieść, która stała się naszym miejscem”.
Młodzi docenią
Młodzi czytelnicy szybko będą w stanie zrobić zdjęcie stron z najciekawszymi wypowiedziami jubilata. Niektórzy wrzucą je na Facebooka, zagarniając dla siebie ułamek mądrości autora „Ucha igielnego”. Ale może gdybyśmy, jak Wiesław Myśliwski, byli mędrcami, przepisalibyśmy starannie jego myśli na kartce papieru za pomocą ołówka. Nie może być to jednak ołówek byle jaki. Koniecznie musi mieć grubość 3H. Nie należy kaleczyć go pospolitą temperówką. Do zaostrzania końca należy używać żyletki, zatkniętej w oprawkę. Ołówkami Myśliwski napisał wszystkie swoje powieści – od debiutanckiego „Nagiego sadu” (1967) po wydane przed czterema laty „Ucho igielne” (2018).
Czy w księdze jubileuszowej, na którą zebrały się publiczne wypowiedzi Myśliwskiego, odnajdziemy wiele twarzy wybitnego pisarza? Raczej jedną – tę namalowaną na okładce, zdecydowanymi machnięciami pędzla, jakby autor portretu nie żałował farby. To twarz człowieka skromnego, nieroszczącego sobie praw do pouczania innych, ale jednocześnie pewnego swojego spojrzenia na świat, mowę, język, opowieść, zawsze wiernego swoim mistrzom – Janowi Kochanowskiem … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS