A A+ A++

Śmierć Krzysztofa Krawczyka była ogromnym szokiem dla Polaków. Nikt nie spodziewał się, że artysta dzień po powrocie ze szpitala, do którego trafił z powodu koronawirusa, znów wyląduje w placówce. 5 kwietnia gwiazdor zmarł. Każdy bez wyjątku wspominał go jako życzliwego, niezwykle skromnego i ciepłego człowieka.

W największej rozsypce jest jednak ukochana żona piosenkarza. Ewa była miłością jego życia. Spędził z nią 36 lat. Małżonkowie wierzyli, że nie tylko spędzą ze sobą resztę życia, ale również wspólnie odejdą z tego świata.

– Czasem się zastanawiam, jak on by sobie poradził, gdybym musiała odejść z tego świata pierwsza. Dlatego proszę Boga, by zrobił tak, żebyśmy odeszli razem, żeby żadne z nas nie musiało cierpieć. Wiem, jak jemu byłoby ciężko. Ja bym sobie poradziła, ale Krzyś nie – wyznała przed laty żona Krawczyka.

Ceremonia pogrzebowa została zaplanowana na sobotę 10 kwietnia. Najpierw o godz. 12:00 w odbędzie się msza żałobna w intencji zmarłego w Bazylice Archikatedralnej Św. Stanisława Kostki w Łodzi. O godz. 15:00 żałobnicy zjawią się na cmentarzu w podłódzkich Grotnikach. Jak przekazał o. Bernard Briks, proboszcz parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Grotnikach, uroczystości będą miały charakter państwowy.

W kościele stanie warta honorowa. Na cmentarzu w Grotnikach zagra wojskowa orkiestra, a pamięć artysty zostanie dodatkowo uczczona salwą honorową. Ze względu na obostrzenia i reżim sanitarny liczba osób biorących udział w uroczystościach będzie ograniczona.

– Przepraszam, ale obowiązują zalecenia covidowe, dlatego apeluję o stosowanie się do zaleceń – podkreślał na łamach “Super Expressu” menedżer Krawczyka i prywatnie jego przyjaciel Andrzej Kosmala.,

Agent zdradził też, jaka była ostatnia wola Krawczyka. Muzyk miał dwa życzenia. – Włożymy mu do trumny mikrofon, ten, do którego przez 26 lat śpiewał w studiu muzycznym K&K Studio, a także czarne okulary, w których występował na scenie.

Krzysztof Krawczyk urodził się 8 września 1946 r. w Katowicach. Jego rodzice zajmowali się aktorstwem i śpiewali w operze. Krzysztof od najmłodszych lat wykazywał talent muzyczny, sam nauczył się grać na gitarze, w szkole uczęszczał na lekcje śpiewu. W wieku 17 lat, po śmierci ojca, został jedynym żywicielem rodziny (matka cierpiała na depresję). Krawczyk skończył szkołę wieczorową i zdał maturę, a także podjął jedną z najważniejszych decyzji swojego życia – założył z trzema kolegami zespół Trubadurzy.

Trubadurzy wylansowali takie hity jak “Kasia”, “Znamy się tylko z widzenia”, “Krajobrazy”, “Przyjedź mamo na przysięgę”. Po 10 latach wspólnego grania Krawczyk rozpoczął karierę solową. W latach 70. występował na największych festiwalach w Polsce i za granicą, a jego przeboje “Parostatek” czy “Rysunek na szkle” zapisały się złotymi zgłoskami w historii polskiej muzyki popularnej.

W 1980 r. rozpoczął współpracę z Jarosławem Kukulskim, z którym wylansował kolejne hity. Ruszył też w trasę koncertową po USA, gdzie postanowił zamieszkać. Status polskiej gwiazdy niewiele tam jednak znaczył, dlatego oprócz grania koncertów Krawczyk musiał dorabiać jako barman, taksówkarz, pracownik fizyczny.

Jeszcze przed wylotem do USA uzależnił się od narkotyków i leków. Krzysztof Krawczyk sporo wówczas koncertował i nie interesował się swoją drugą żoną Haliną Żytkowiak i synem Krzysztofem juniorem. Dopiero powrót do Polski w 1985 r. sprowadził go na właściwe tory. Krzysztof Krawczyk poznał kobietę, która odmieniła jego podejście do życia. – Wcześniej byłem okropnym poligamistą. Odkąd poznałem Ewę, jestem jej wierny. I to jest miłość, i to jest cud – powiedział w magazynie “Dobry Tydzień”.

Para wzięła ślub w 1985 r. Po 20 latach małżeństwa dopadł ich kryzys, który zakończył się rozwodem. Jednak po krótkim czasie zapragnęli powrócić do siebie i ponownie stanęli na ślubnym kobiercu. 25-lecie związku świętowali wspólną pielgrzymką do Częstochowy.

W 1988 r. otarł się o śmierć, kiedy uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu. Fiat 125 nadawał się do kasacji. Syn przez kilka dni leżał nieprzytomny, a Krawczyk miał pękniętą żuchwę, złamaną szczękę, zwichnięty staw biodrowy oraz złamaną nogę. Wrócił na scenę w 1989 r. i od tamtego czasu cały czas koncertował i nagrywał płyty, ale stan jego zdrowia stale się pogarszał. – Cierpię na różne choroby, w tym dość uciążliwą arytmię serca – mówił kilka lat temu.

Gdy wybuchła pandemia koronawirusa, Krawczyk praktycznie nie wychodził z domu i zawiesił działalność artystyczną.

Na pytanie redakcji WP, jakie ma nadzieje i plany na 2021 rok, Krzysztof Krawczyk odpowiedział:

– Zostawić po sobie jak najwięcej nagrań. I nie chwaląc się, biję wszelkie rekordy. Zbyszek Wodecki – Panie świeć nad jego duszą – odszedł z tego padołu z siedmioma bodajże płytami. Ja mam ich 128! I jeszcze następne czekają na wydanie. Zawsze mu mówiłem: “Nagrywaj, bo to po nas pozostanie…”.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOFICJALNIE: Euro 2020 z kibicami!
Następny artykułUM Grudziądz: Grudziądzki Przegląd Tygodnia w języku migowym