A A+ A++

Zbliżenie dokonane przez świadomych i odpowiedzialnych dorosłych, czyli konsensualne, może zawierać w sobie dowolne elementy ludzkiej ekspresji: fetysze, dominację, submisywność, nawet ból i nadal pozostaje aktywnością mieszczącą się w normie. Warunek jest jeden: uczestniczący w nim ludzie wiedzą, co robią, nie pozostają w stosunkach podległości (np. pracownik – szef; nauczyciel – uczeń) i swoją zgodę przeżywają i wyrażają świadomie (tzn. nie są pod wpływem środków psychostymulujących ani żadnych iluzji, obietnic).

Zasada konsentu tak dobrze nadaje się do regulowania stosunków seksualnych między ludźmi, że zaczyna wchodzić do prawodawstwa jako punkt odniesienia, który pozwala sprawdzić, czy mamy do czynienia z naruszeniem granic lub przestępstwem.

O ile NIE na randce lub po kilku spotkaniach, choć przykre, jest łatwiejsze do zniesienia, o tyle nie zawsze wiemy, jak interpretować i co robić z NIE, które zaczyna regulować intymność między stałymi partnerami. Gdy zamiast stabilności i emocjonalnego bezpieczeństwa, potrzebnych do tworzenia długodystansowego związku, pojawiają się rozgrywki o władzę.

Widzę zagrożenie albo szansę

Podczas psychoterapii klienci bardzo często pytają: „Czy to jest dobre, jeśli druga strona mi odmawia?”. Rozumiejąc potrzebę uporządkowania emocjonalnego chaosu, jaki wprowadza to do życia pary, trzeba takie pytanie odbić. NIE jest tak samo dobre, jak i złe w konwencjonalnych znaczeniach tych słów. Odmowa może służyć zaznaczeniu od dawna naruszanych granic, obronie integralności, autonomii, a nawet godności. I wtedy trudno ją nazywać negatywnym zjawiskiem. Może też służyć do manipulacji, budowania wrogiego dystansu, nieświadomego rozgrywania win i kar, jednym słowem do power play, gry o władzę.

Problem z rozumieniem i właściwym interpretowaniem NIE, a co za tym idzie, z naszymi sposobami radzenia sobie z niezgodnością w sferze seksualnej, polega na tym, że większość z nas nie jest nauczona ani stawiania granic, ani ich chronienia, ani tym bardziej rozumienia i szanowania granic innych ludzi.

Odczucie bycia odrzucanym jest niezwykle frustrujące, ale jeśli zatrzymamy się na nim i będziemy zastanawiać się tylko nad tym, nigdy nie uda się nam dociec prawdziwych powodów sytuacji, w której się znaleźliśmy. Każde NIE ma swoje ukryte znaczenie, swój przekaz, który, gdy właściwie odebrany, może zmienić się w otwartość, a czasem nawet w entuzjastyczne TAK. Problem polega tylko na tym, że my, słysząc NIE, zazwyczaj albo wycofujemy się do defensywy, albo podejmujemy zajadłą walkę, by zmienić nastawienie naszego partnera/partnerki.

Kiedy NIE może nas martwić?

Spójrzmy na różne NIE wypowiadane przez kobiety i mężczyzn w związkach na bardzo różnym etapie. Wyobraźmy sobie najpierw parę z niewielkim stażem, której właśnie urodziło się dziecko i kobieta, mocno obciążona trudem opieki nad niemowlęciem, niewyspana i psychicznie wyeksploatowana, nie ma ochoty na seks. Ta sytuacja jest naturalna i można oczekiwać od partnera, że wykaże się zrozumieniem i raczej wesprze w rodzicielskich obowiązkach, niż będzie naciskał na jak najszybszy powrót do współżycia. Jednak jeśli ta sama kobieta, mając dziecko, które chodzi do przedszkola, nadal odmawia zajęcia się nieobecnym seksem, to można sądzić, że macierzyństwo stało się dla niej dobrym pretekstem, żeby unikać intymności, która jest dla niej trudna.

Spójrzmy na przepracowanego mężczyznę, który przez ostatnie pół roku ślęczał nad dużym projektem i teraz dochodzi do siebie, bo adrenalina i kortyzol, które trzymały go w pionie przez ostatnie sześć miesięcy, właśnie zniknęły, a on sam zaś zamienił się w pozbawioną motywacji i chęci do życia osobę. Naciskanie na seks w tym przypadku okaże się nie tylko nieskuteczne, lecz także będzie budowało napięcie między partnerami. Po potężnym wysiłku psychicznym i z wyczerpanym ciałem nikt nie jest skłonny do igraszek. Ale jeśli ten sam mężczyzna angażuje się w jeden wielki projekt za drugim, w zasadzie nie wychodzi z pracy, a chwilowe przypływy seksualnego napięcia redukuje przy pomocy pornografii, to jego NIE będzie sygnałem niechęci, unikania, a nie przepracowania.

Z tych dwóch przykładów wynika, że kluczowa w rozumieniu NIE jest próba zobaczenia odmowy w szerszym kontekście, wpisanie jej w historię pary, jej dotychczasowe konflikty i rodzaj bliskości, jaką współtworzą. Nim zaczniemy ją interpretować jako wrogi atak na nasze uczucia i na związek, NIE powinno wywoływać zmartwienie i można je traktować jako sygnał ostrzegawczy, jeśli służy którejś ze stron jako zasłona dymna, ułatwiająca unikanie tematu, uchylanie się przed trudną rozmową czy poszukiwaniem rozwiązań.

To nie oznacza, że para ma obowiązek uprawiania seksu. Żyjemy w czasach, w których seks mylony jest z seksualnością, orgazm z bliskością, a wiele osób sprawnością seksualną i osiągami w tej dziedzinie rekompensuje sobie poważne problemy emocjonalne. Para ludzi płci dowolnej może ustalić, że są ze sobą, tworzą relację i nie uprawiają seksu. Ale takiego ustalenia nie osiąga się przez domniemanie, lecz przez szczerą rozmowę, w której obydwie strony sprawdzają, czy są gotowe pozostać w relacji, zachowując ustalone zasady i na przykład nie raniąc drugiej strony zdradami.

Nie jako obrona granic

Wypowiedzenie sprzeciwu oraz jasne określenie swojego stanowiska i potrzeb w relacji zawsze jej służy. Oczywiście powinno być wyrażone z poszanowaniem drugiej strony, czyli nie w kłótni, nie jako szantaż albo terroryzowanie kogoś. Wniesienie swoich granic wzmacnia i pogłębia relację. Szczególnie kobiety, które są socjalizowane do ustępowania i zgody, będą korzystać z przestrzeni i jasności, jakie przyniosą im świadomie przeżywane granice i możliwość mówienia NIE.

Dotyczy to także mężczyzn, którzy czują, że powinni innych zadowalać, że ich głównym zadaniem jest uszczęśliwianie partnerki/partnera lub bliskich i przyjaciół. Osoby ugodowe, nastawione na porozumienie, ale też te, które/którzy byli wychowywane/i na grzeczne dziewczynki czy grzecznych chłopców, będą skłonne do mówienia TAK w sytuacjach intymnych, w których czują się niepewnie. Ale to nie będzie pełna zgoda, wynikająca z ich pragnień, tylko strategia unikania odpowiedzialności za własne stany i uczucia. Presja, by być lubianym lub nie ranić uczuć innych często powoduje, że zgadzamy się na rzeczy, których tak naprawdę nie chcemy, ale zawsze będziemy płacić rachunki za zgodę wyrażoną wbrew sobie.

Siła płynąca z NIE dotyczy zarówno interakcji seksualnych, jak i emocjonalnej bliskości. Chociaż otwarcie wymaga dużo odwagi, umiejętności radzenia sobie z poczuciem odrzucenia lub po prostu niezgodą, to przynosi wiele dobrego. Tylko zdolność zachowania otwartości w połączeniu ze zdolnością przeciwstawienia się pozwala związkom rozwijać się i zyskiwać głębię, intymność i utrzymywać namiętność. I chociaż słowo „NIE” oznaczające odmowę, przeciwstawienie się, kontrast czy nawet konfrontację jest dla nas skrajnie niewygodne, w istocie nie musi oznaczać niezgody czy wrogości. To my interpretujemy różnicę zdań czy postaw jako coś zagrażającego. Wydaje nam się, że jeśli ktoś nam odmawia, to znaczy, że nie jesteśmy ważni, nie liczy się z naszymi uczuciami czy potrzebami. To nie musi być prawda, taki sposób myślenia zawdzięczamy naszym wcześniejszym doświadczeniom i powinnyśmy zajmować się jego modyfikacją.

Ćwicz swoje NIE

Zarówno w seksie, jak i w przypadku rozwiązywania sporów w bliskiej relacji dysponujemy naszą wewnętrzną nawigacją, która pozwala stwierdzić, na bazowym poziomie, czy to, co się dzieje, jest dla nas korzystne lub niebezpieczne. Ta nawigacja to nasze emocje i stan ciała. Jeśli fizjologiczne symptomy, które przeżywamy, rozmawiając z bliską osobą, to reakcja stresowa (przyśpieszony oddech, bicie serca, pocenie się, odczucie wzrastającego niepokoju itp.), to powinien być dla nas sygnał, że dzieje się coś niewłaściwego. Albo właśnie aktywowały się nasze traumy związane z lękiem przed porzuceniem, złym traktowaniem, albo ktoś próbuje nami manipulować, naruszać naszą przestrzeń. W obydwu przypadkach powinnyśmy wyhamować i zająć się emocjami – obrzydzeniem, strachem, złością lub gniewem.

W seksie te sygnały są jeszcze wyraźniejsze, możemy doświadczać fizycznego pobudzenia, ale czujemy się zablokowani lub emocjonalnie wycofani, niezdecydowani. Zazwyczaj po prostu ignorujemy te uczucia, przepychając się do kolejnego etapu – współżycia czy decyzji. To powoduje, że nieustannie postępujemy wbrew sobie i coraz słabiej rozpoznajemy, czego naprawdę potrzebujemy i co jest dla nas właściwe. Opieka nad tym szczególnym stanem dyskomfortu to dobre ćwiczenie na rozpoznawanie granic i wnoszenie własnego NIE do świata. Ćwicz traktowanie siebie tak, jakbyś był swoim najlepszym przyjacielem. Podobnie jak nie chciałbyś, aby ktokolwiek naciskał na twojego przyjaciela, by zrobił coś, czego nie chce robić, nie naciskaj także na siebie.

Czytaj też: „Czy to jest orgazm?”. Nie mają edukacji seksualnej w szkole, więc organizują ją sobie sami

Marta Niedźwiecka – psycholożka, sex coach. Współautorka książki „Slow Sex – uwolnij miłość””. Prowadzi psychologiczny podcast „O Zmierzchu”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł20 tysięcy na szkolną jadalnię
Następny artykułGowin wraca do polityki: Pokonałem chorobę