A A+ A++

W poniedziałek w warszawskim hotelu Airport Okęcie delegaci Polskiego Związku Piłki Siatkowej wybrali nowego prezesa federacji. Tuż przed startem walnego zgromadzenia z walki o stanowisko zrezygnował Ryszard Czarnecki.

Zobacz wideo
Brąz na otarcie łez. “Dobrze, że nie ma stypy na odejście Vitala Heynena”

Niemal na pewno znamy już nowego prezesa PZPS. “Dla dobra siatkówki”

Następnie to samo zrobili Jacek Kasprzyk, Tomasz Paluch, Konrad Piechocki, Witold Roman i Andrzej Lemek. Tym samym jedynym kandydatem został Sebastian Świderski.

Aleja Gwiazd Siatkówki na 50-lecie Spodka. Mistrzowie świata odcisnęli dłonie pod SpodkiemŚwiderski stanął na mównicy i rzekł: “Jako sportowiec żałuję”. Zapowiada zmiany

O mimo wszystko zaskakującym przebiegu wyborów grupa relacjonujących je dziennikarzy rozmawiała z Jackiem Kasprzykiem.

Powiedział Pan, że już sześć tygodni temu podjął decyzję o rezygnacji z walki o reelekcję na stanowisko prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Dlaczego wtedy?

Jacek Kasprzyk: Postanowiłem tak w dniu, kiedy jako kandydat pokazał się Sebastian Świderski. Niestety, zdrowie jest najważniejsze. Ja mam swoje lata. Może nie widać, bo śmieję się, że mam dopiero dwa i pół roku i jeszcze nie dojrzałem, bo dwa i pół roku temu miałem przeszczep szpiku. W okresie pandemii dotarło do mnie, że trzeba na siebie uważać. Ale nie chcę się wycofywać z siatkówki całkowicie. Chcę pomagać, bo coś tam przez pięć lat udało się zrobić.

Naprawdę postanowił Pan nie walczyć o drugą kadencję, gdy zgłosił się Świderski?

– Proszę zapytać Sebastiana – ja już dwa i pół roku temu chciałem, żeby Sebastian wszedł do zarządu. Ale wtedy on jeszcze za bardzo nie chciał. On jest bardziej znaną osobą w świecie kibiców niż ja, chociaż ja też nie jestem facetem znikąd, bo jestem facetem z siatkówki, ze sportu. Sebastian powiedział nawet jakiś czas temu, że bez mojej zgody nie wystartuje. On był pomysłem środowiska. Nie jednej osoby. Spotkaliśmy się kilka razy na różnych wyjazdach i uznaliśmy, że to dobry kandydat, bo chcemy, żeby dalej o siatkówce decydowali ludzie z siatkówki, a nie spoza niej. Sytuacja związku i sportowa, i finansowa jest dobra. W dużych miastach, w aglomeracjach liczba klubów rośnie. W mniejszych ośrodkach pandemia sprawiła, że trochę klubów przestało funkcjonować.

Mówi Pan, że Świderski był kandydatem środowiska, a czyim kandydatem był Ryszard Czarnecki?

– Jak słyszałem jego słowa, że środowisko na nim wręcz wymusiło, żeby startował, to tylko się uśmiechałem.

Jak Pan zareagował, słysząc, że Czarnecki rezygnuje?

– Nie byłem zaskoczony, ja to przewidziałem. Wytrawni politycy tak mają, że gdy nie widzą szans na zwycięstwo, to rezygnują.

Czyli obóz Czarneckiego policzył szable i wszystko stało się jasne?

– Tak. Po jego decyzji musiałem zmienić swoje wystąpienie. Mogę wam pokazać, ile wykreśliłem, ha, ha! Kochani, ja mam naprawdę krótki lont, mnie łatwo wprowadzić na najwyższe obroty. Natomiast teraz jest luz.

A dlaczego nie poinformował Pan o rezygnacji ze startu w wyborach sześć tygodni temu, tylko dopiero teraz?

– Wiedziało kilka osób ze środowiska i moja rodzina. Ale nawet wśród przyjaciół się nie chwaliłem. Chciałem tę decyzję ogłosić dzisiaj. Obserwowałem wszystko i się czasami podśmiewałem, czytając na przykład, że sceduję swoje głosy na Czarneckiego.

A może też liczył Pan szable?

– Szable każdy liczy. Jeżeli uczestniczyliście państwo kiedyś w jakichś wyborach, to wiecie, że do końca jest jakaś niewiadoma.

Dlaczego uważa Pan swoją kadencję za dobrą? Z czego jest Pan dumny?

– Z tego, że w tym roku wszystkie reprezentacje, we wszystkich rocznikach pojechały na finały MŚ i ME. Nigdy nie było aż tylu dobrych, polskich zespołów. To świadczy o tym, że szkolenie jest prowadzone w dobry sposób. W hali i na plaży.

Dlaczego uważa Pan, że Świderski będzie dobrym prezesem?

– Jest bardzo ogarnięty jako menedżer. Oczywiście zderzy się z liczbą decyzji, bo nie będzie podejmował decyzji dotyczących jednej drużyny, tylko kilkunastu. Będzie zarządzał wieloma sztabami szkoleniowymi, a nie jednym. Będzie miał dużo obowiązków, dużo wyjazdów. Z klubu mniej się jeździ. Ja jeździłem dużo, środowisko to ceniło. Dziś jestem szczęśliwy, że na koniec dostałem absolutorium, zostałem dobrze rozliczony.

W ostatnich tygodniach specjalnie występował Pan jako ten, który mówi o wadach Ryszarda Czarneckiego.

– Potwierdzam wszystko, co mówiłem. Jednej rzeczy jeszcze nie zrobiłem – nie przeprosiłem za to, że kiedyś namówiłem zarząd, żeby głosował za przyjęciem Ryszarda [na stanowisko wiceprezesa PZPS-u]. Wtedy nie uważałem, że to błąd, a dziś wiem, że był. Nie byłoby dziś tego wszystkiego. A ja też poświęciłem swoją karierę w Polskim Komitecie Olimpijskim, żeby oddać miejsce Ryszardowi. Taka była między nami umowa – że on za to nie wystartuje w wyborach na prezesa PZPS-u.

Czarnecki twierdzi, że atakuje go Pan, trudno jest się Panu rozstać ze stanowiskiem.

– Na pewno to nie jest łatwe. Ale prezesem został Sebastian i dzięki temu nie żałuję. A jeśli chodzi o moją prezesurę, to nie zmieniłbym ani jednego dnia i ani jednego minuty, nie licząc tamtego momentu, w którym namówiłem zarząd na wpuszczenie Ryszarda.

“Nie byłoby dziś tego wszystkiego” – czego by nie było pańskim zdaniem, gdyby Czarnecki nie wszedł do zarządu?

– Podziału. To on rozwalił środowisko, bo jednym coś załatwiał, a innym nie. Uważam, że jak coś załatwiamy, to dla wszystkich.

Mówi Pan, że chce dalej pomagać siatkówce – jako kto?

– Zadeklarowałem pomoc, ale czekam, jaki pomysł będzie miał Sebastian. Na pewno nie będę niczego wymuszał. Natomiast współczuję tym, którzy tworzyli grupę Czarneckiego.

Była duża?

– Było 60 do 40 na rzecz Sebastiana, a tuż przed wyborami z godziny na godziny się zmieniało na jeszcze większą korzyść dla Świderskiego. I stąd decyzja Czarneckiego o rezygnacji. W niedzielę wszyscy delegaci przyjechali, zgodnie z tradycją, i wszystko stało się jasne.

Sebastian Świderski i Ryszard CzarneckiCzarnecki mętnie tłumaczy swoją rezygnację. Zrozumiał to w niedzielę wieczorem

Panu jako prezesowi do szczęścia zabrakło medalu kadry na igrzyskach w Tokio?

– Oczywiście, że tak. Ale proszę mi wierzyć, to by nie zmieniło mojej decyzji. To dobry moment, żeby odejść. Były sukcesy, finansowo związek zostawiam na dobrym pułapie. Oby zawsze prezes odchodził z sukcesem tak jak ja.

Rozmawiał i notował Łukasz Jachimiak

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł„Jesteś dla mnie idealnym zestawieniem ty przerośnięty karle” – Henry Cejudo chce walki z Alexandrem Volkanovskim
Następny artykułPolski Ład: kwota wolna pod podatku podniesiona. B. Wróblewski: “Prawie każdy z Polaków tę zmianę odczuje pozytywnie”