Od czego jest poezja? Od tłumaczenia świata, istoty bytu, czy czegokolwiek? A może od mącenia w głowach tylko? Racjonalista, czyli człowiek myślący logicznie, unikający zawiłości słownych i myślowych, nie potrafi sobie tego wytłumaczyć, chociaż …do czasu.
Dzisiejsze wieczorne spotkanie w Miejsko-Powiatowej Bibliotece Publicznej z Beatą Golacik, czy też literacką Kaliną Kowalską, było sporym wyzwaniem intelektualnym, bo jej poezja, z punktu widzenia racjonalisty, jest z pozoru poezją typową. To znaczy – natchniony poeta wymyśla jak najtrudniejsze do zrozumienia słowa, wiąże je w trudne do ogarnięcia skojarzenia i gmatwa w karkołomne wersy. A potem, pod prysznicem, złośliwie rechocze: a teraz zgadnijcie, o co mi chodziło.
Okazuje się, że w przypadku świdniczanki przynajmniej ostatni człon poprzedniego zdania nie jest prawdziwy, ponieważ umiejętność czytania ze zrozumieniem bardzo upraszcza proces odgadnięcia, o co jej chodziło. A jeśli nawet nie, sama przyznała, że często po napisaniu wiersza sama nie wie, o co właściwie na początku szło.
Beata Golacik twierdzi, że poezja jest raczej od zadawania pytań niż udzielania odpowiedzi, ale nie jest na tyle sprytna, żeby udowodnić to dokumentnie w swoich wierszach. Pisząc w tomiku „Łupki”: ”Moje nie mam niecałkowite, ma mnie, tak mniemam”, nie pyta przecież, tylko twierdzi.
W poezji ciekawe jest, o czym opowiedziała dzisiaj Pani Beata, że wiersz, opuszczając umysł poety-rodziciela, podobnie jak człowiek, zaczyna żyć własnym życiem. Każdy czytający go „miele” zawartość własnym doświadczeniem życiowym, widzeniem świata, chwilowym nastrojem. Pewnie nawet „Paweł i Gaweł” inaczej wybrzmi w głowach Pawła i Gawła.
Beata Golacik, opowiadając o swojej twórczości, ale nie interpretując jej, bo przecież własnej intuicji interpretować nie wypada, stara się zachować dystans. Jednak nie trzeba długo szukać, by znaleźć w niej ogromny pokład emocji i ciekawą nutkę tęsknoty za „iberyjskością”.
Poetka zdaje się wypełniać egzystencjalny przymus myślenia z przyjemnością, chociaż czasem przynosi jej to ból. A jak się myśli, nie sposób wypełnić wiersz wyłącznie formą, zabawą słowami, co racjonalista może potraktować jako koło ratunkowe.
Bohaterka dzisiejszego spotkania jest z wykształcenia teolożką. Czy w jej poezji znajdziemy Boga? Chyba tak, choćby z tego powodu, że w swojej twórczości nie bierze imienia Pana, Boga swego nadaremnie. Z pewnością bliżej jej do świętego Tomasza z Akwinu niż dewocji.
To nie z myśli mój drogi, robi się wiersze. Robi się je ze słów – brzmi manifest poezji lingwistycznej, o którą Beata Golacik jest, zdaje się, czasem posądzana. Nic z tego. Za dużo w jej wierszach IQ w porównaniu z odmianą przez przypadki.
A prowadzący wieczór Jarosław Dmowski …no cóż, marnuje się bez zawodowej zabawy w krytykę literacką.
Artykuł przeczytano 103 razy
Last modified: 20 października, 2021
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS