A A+ A++

Etienne Gilson w książce pt. „Filozof i Teologia” pisze w pewnym momencie, że „Nikt nie rodzi się chrześcijaninem, ale ten, kto rodzi się w rodzinie chrześcijańskiej, staje się nim szybko, nie pytany o zgodę.” Konkluduje swą myśl stwierdzając, że potencjalny chrześcijanin nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że się nim staje.

Bo w końcu dziecko chrzest przyjmuje biernie, nieświadomie, jednak potencjalne skutki decydują o jego przyszłości, także (teoretycznie) tej wiecznej. Dziecko nieco starsze, modląc się i zwracając do Boga, z automatu zakłada jego istnienie. Trochę jakby bezrefleksyjnie. Jednak przecież od kilkulatka trudno spodziewać się jakiejś głębszej refleksji. Nie dlatego, że maluch nie jest do niej zdolny lecz dlatego, że to co mówią mu rodzice, to, czego go uczą i mu wpajają, jest dla niego, przynajmniej do pewnego momentu rzeczą „świętą”, bezdyskusyjną, autorytatywną, prawdą i rzeczą samą w sobie. Wszak skoro dziecko modli się, mówi do Chrystusa, Marii, Stwórcy, czy „świętych pańskich” to Ci po prostu muszą istnieć. Jest o tym przekonane. Bo jakże mogłoby być inaczej. Jednak przychodzi moment, kiedy każdy człowiek, na jakimś etapie swego życia, musi podjąć decyzję dotyczącą tego, po której jest stronie. W co wierzy i czy wierzy w ogóle? Czy chrześcijaninem pozostaje, czy przechodzi do opozycji. Nie ma już wówczas dla niego większego znaczenia, czy jest ochrzczony czy nie.

źródło: Wikipedia

Bo chociaż chrzest jako taki jest pewnym namaszczeniem, czymś z założenia niezmywalnym i niezbywalnym, jest przejawem pewnej stygmatyzacji, to jednak nie stanowi on warunku koniecznego by pozostać chrześcijaninem i nim się czuć. Człowiek nie ochrzczony może być uważany za „poganina”, teoretycznie także apostazja może go takowym uczynić. Jednak równie dobrze ten, kto ochrzczony został, a który na pewnym etapie życia dokonuje wyboru, opowiadając się po stronie tej czy tamtej religii albo stając w kontrze do niej, ma prawo oczekiwać zdjęcia z niego owej stygmatyzacji, uwolnić go od niej w ramach decyzji, którą podjął oraz decyzji, która podjęli kiedyś za niego inni. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że takowe „naznaczenie” na pewnym etapie życia staje się dla niego ciężarem, przysłowiową kulą u nogi, czymś co go ogranicza, krępuje jego ruchy, swobodę i wolność. Przynajmniej tak to odczuwa, jako część społeczeństwa, ogółu lub określonej grupy. Czy jednak aby na pewno o wolność tutaj chodzi? Czy aby na pewno opiekunowie lub rodzice swoich pociech krzywdzą je, chrzcząc je, lub posyłając do pierwszych sakramentów? Rzecz, która z pozoru wydaje się nie rozstrzygalną, jest tak naprawdę zero- jedynkową. Sam bowiem akt tego, czy innego sakramentu, nie czyni go przecież de facto niczyim niewolnikiem, nie stawia go z założenia po stronie „złego” (albo dobrego), nadal pozostawia mu pole manewru w obrębie swobody decydowania o sobie samym.

Ani więc rodzice, ani opiekunowie, ani środowisko nie przesądzają o ludzkim losie, zarówno w kontekście teraźniejszości, jak i potencjalnej „wieczności”. Bo chociaż rzeczywiście sytuują go w pewnym kontekście, to wszak olbrzymi zasób tego kim się stajemy i kim będziemy, pozostaje w naszych rękach. I niewątpliwie na tym wznosi się platforma ludzkiej wolności, przynajmniej tej wewnętrznej, której nikt nigdy nie będzie w stanie nam odebrać. Nie jesteśmy wszak jak zwierzęta, odgórnie zaprogramowane, kierujące się „bezmyślnym” instynktem. Potencjalny programista bowiem (Bóg? Natura?) świat przyrody „zaimpregnował” określonym instynktem właśnie, sadowiąc rzeczywistość ową w swego rodzaju „owadzim” świecie, skonstruowanym do końca, pozbawionym jakiejkolwiek luki i pola manewru. Człowiekowi zaś tożsama jest owa wolność i jej potrzeba, owa wewnętrzna refleksja. Nie są wszak one czymś danym odgórnie, czymś zrzuconym z góry, jako swego rodzaju „gotowiec”. To bowiem coś, czego człowiek uczy się przez całe życie, wszak ta nauka ma zdecydowanie „skutki usamodzielniające”. I to właśnie skutki owe sprawiają, że dzięki wiedzy i woli możemy schematy zaprogramowania nas przez „czynniki wyższe” zmieniać i modyfikować, na własną odpowiedzialność. Bo chociaż człowiek nie jest w stanie zmienić w sobie elementarnych popędów i ich wyeliminować, to jednak własny światopogląd, własny sposób postrzegania rzeczywistości fizycznej jak i metafizycznej – już jak najbardziej.

I wobec tego nierozstrzygalnym zdaje się być to, czy programistą rzeczywistości, w której żyjemy, jest jakakolwiek bądź „instancja wyższa” czy jesteśmy nim my sami. Jak bowiem chce klasyk, „…najwyższy rozum nie może być najniższym niewolnikiem.” – bez względu na to, kto ostatecznie nim jest. Jednak w tym właśnie kontekście nie mamy żadnej pewności, „kto” tutaj jest „kim” i jak wygląda potencjalna gradacja pomiędzy owym „wyższym” i „niższym”- jeśli takowa w ogóle istnieje i ów świat aby na pewno jest dwubiegunowy. A nawet jeśli jest ona faktem, to czy na górze jesteśmy my, a więc ci, którzy programistami chcieliby być (i może naprawdę są) czy może „tamci na górze” (jeśli i oni istnieją)? I wreszcie dla której ze stron potencjalny dialog tych dwóch rzeczywistości jest niczym innym, jak niezrozumiałym i nużącym gaworzeniem dziecka, wobec którego druga strona odpowiadać będzie niejednokrotnie machinalnie i bez większego zainteresowania oraz chęci zrozumienia. No chyba, że summa summarum osobliwy język tychże „stron” jest na tyle inny, osobniczy, różny, odklejony od domniemanej kalki, że wszelka nić porozumienia nie jest po prostu możliwa, a chęć sprowadzenia treści i formy wszechświata do wspólnego mianownika jest nie tyleż niewykonalna, co po prostu bezzasadna.

Jarosław Sawiak

Jarosław Sawiak
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŚwinna: Urzędnicy pytają mieszkańców o wyłączanie oświetlenia
Następny artykuł96 zadań z Zielonego Budżetu zostanie zrealizowane w 2023 roku na terenie Katowic