A A+ A++

Rosyjski dziennik „Kommiersant” informuje, że Moskwa zaczyna wywierać nieoficjalną presję na Stany Zjednoczone aby te powróciły do Porozumienia o Otwartym Niebie, z którego Waszyngton zdecydował się wyjść jeszcze za czasów kadencji Donalda Trumpa. Przy czym zdaniem rosyjskich analityków nie chodzi w tym wypadku wyłącznie o to porozumienia, ale również możemy mówić o próbie budowy przez Federację Rosyjską nowych relacji ze Stanami Zjednoczonymi, które koncentrować się mają przede wszystkim wokół kwestii istotnych z punktu widzenia Moskwy, nie zaś zmierzać do jakiejkolwiek formuły resetu czy pojednania. W poprawę relacji z Waszyngtonem nikt już w rosyjskich elitach nie wierzy a samo mówienie na ten temat zaczyna być uznawane za wyraz słabości.

Jeśli chodzi o Porozumienie o Otwartym Niebie to w ostatnim czasie Moskwa nie udzieliła zgody Francji na przeprowadzenie przelotu inspekcyjnego. Oficjalnie w związku z ograniczeniami związanymi z Covid-19, ale faktycznym powodem odmowy, zwłaszcza w sytuacji kiedy rosyjskie władze już ogłosiły, że restrykcje spowodowane pandemią zostaną zlikwidowane 1 kwietnia, są, jak informuje „Kommiersant” obawy, że zdjęcia zrobione przez Francuzów zostaną przekazane Amerykanom. Jesienią ubiegłego roku, w odpowiedzi na decyzję Waszyngtonu, Moskwa poinformowała, że zawiesza swoje uczestnictwo w Porozumienia i rozpoczęła procedurę wyjścia z niego, ale jak napisał Michaił Ulianow, reprezentant Rosji na rozmowy w Wiedniu, jeśli Waszyngton zdecyduje się na powrót do Porozumienia, to i Rosja wstrzyma uruchomione procedury. Nie były one zresztą dolegliwe, bo zimą loty inspekcyjne z reguły się nie odbywają, tak zatem decyzja którą Moskwa podjęła 22 listopada była wówczas bardziej straszakiem niźli realnym krokiem. Teraz sytuacja się zmienia bowiem wraz z nastaniem wiosny loty są wznawiane, stąd decyzja Rosji o odmowie udzielenia zgody dla Francji. Dziennikarze „Kommiersanta”, powołując się na nieoficjalne informacje z kręgów rządowych informują, że decyzja ta ma być jednym z narzędzi presji na Waszyngton, aby ten powrócił do porozumienia, tym bardziej, że ponoć w trakcie pierwszej rozmowy telefonicznej Joe Bidena z Władimirem Putinem amerykański prezydent miał opowiedzieć się za anulowaniem decyzji swego poprzednika. Kolejnym elementem rosyjskiej presji na Waszyngton była, jak się uważa, informacja którą na początku marca podała agencja RIA Novosti, że jeden z rosyjskich samolotów na pokładzie którego znajduje się specjalistyczna aparatura służąca do fotografowania powierzchni ziemi w toku przelotów inspekcyjnych w ramach Porozumienia o Otwartym Niebie, znalazł nowe przeznaczenie. Teraz ma on sprawdzać czy maskowanie rosyjskich obiektów wojskowych jest prawidłowe. Pierwszy jego lot, nad Krymem i Krasnodarem już zresztą się odbył. Tego rodzaju informacja miała utwierdzić, zdaniem rosyjskiego dziennika, Amerykanów, iż Moskwa nie żartuje i kolejne porozumienie rozbrojeniowe wisi na włosku.

Ale sprawa ma szerszy wymiar, bo, zdaniem ekspertów jest wyrazem nowej linii Moskwy wobec Stanów Zjednoczonych, która polegać ma na utrzymywaniu wyłącznie dialogu w sprawach związanych z posiadanymi arsenałami nuklearnymi i zamrożenia relacji w innych kwestiach. Ma to służyć zarówno pokazaniu, iż Rosja nie jest „skazana” na Zachód, nie zależy jej na ociepleniu stosunków a współpracuje jedynie w tych obszarach w których wielkie mocarstwa wspólnie decydować mogą o przyszłości świata. Tę nową ideologię Moskwy jeśli chodzi o relacje ze Stanami Zjednoczonymi dobrze przedstawił Dmitrij Trenin, dyrektor moskiewskiego Centrum Carnegie, analityk nie uchodzący wcale w środowisku rosyjskich ekspertów za jastrzębia. Rosja, jego zdaniem, winna oprzeć się pokusie odpowiedzi na zaczepne akcje Stanów Zjednoczonych (tj. sankcje) w stylu ZSRR, czyli udzielając „adekwatnej odpowiedzi” lub starając się znaleźć możliwie dolegliwe obszary retorsji. Na to aby skutecznie walczyć ze światowymi wpływami Stanów Zjednoczonych brak jej dziś potencjału i zasobów, więc próba zaszkodzenia Ameryce będzie daremna i w gruncie rzeczy obnaży niedostatki Federacji Rosyjskiej. Wręcz, jak uważa Trenin, wejście w „koleiny Zimnej Wojny” może w konsekwencji skończyć się dla Rosji tak jak było to w przypadku ZSRR. Nie oznacza to jednak, że Moskwa powinna pozostawić sprawy bez konsekwencji. W opinii rosyjskiego analityka ostatnie zaostrzenie relacji jest dobrym pretekstem aby określić na nowo zasady rosyjsko – amerykańskich relacji w taki sposób aby z jednej strony odpowiadały one nowym realiom światowej polityki, z drugiej zaś realizowały interesy Rosji, co w praktyce oznacza redukcję do absolutnego minimum dotychczasowych relacji. Innymi słowy, Rosja w odpowiedzi na politykę sankcji nie powinna wchodzić w zwarcie a odwrócić się od Stanów Zjednoczonych i Zachodu. Trenin sformułował 10 punktów nowej polityki Moskwy wobec Waszyngtonu. Główną zasadą nowej, realistycznej i wolnej od nadziei na normalizację czy pojednanie polityki winno być utrzymywanie w pierwszym rzędzie tylko tych kanałów komunikacji, które pozwalają uniknąć przypadkowych incydentów, głównie wojskowej natury. Wspólnym interesem jest kontynuowanie dialogu strategicznego. Temu towarzyszyć winno utrzymanie pozycji Rosji jako równorzędnego Stanom Zjednoczonym państwa w zakresie potencjału nuklearnego. Ze względu na różnicę możliwości winno oznaczać to unikanie ilościowego wyścigu zbrojeń i koncentrowanie wysiłków rosyjskiego sektora wojskowego na nowych „cudownych”, zaawansowanych technologicznie rodzajach broni. Na marginesie warto zauważyć, ze zdaniem innego rosyjskiego eksperta, Sergieja Karaganowa Rosja potrzebuje jeszcze 3 lata aby jej technologiczna przewaga w zakresie najnowocześniejszych typów broni nad Stanami Zjednoczonymi osiągnęła taki poziom, aby dać federacji Rosyjskiej 10 lat „spokoju”.

Wracając do diagnoz Trenina, to jest on zdania, iż Rosji obok utrzymania dialogu strategicznego ze Stanami Zjednoczonymi powinno zależeć na podejmowaniu wspólnych i uzgodnionych z Waszyngtonem kroków wobec podmiotów trzecich, takich jak Iran czy Korea Płn. W tym wypadku chodzi nie tylko o to, że dyplomacja rosyjska ma z obydwoma stolicami lepsze relacje niźli amerykańska, co obiektywnie poprawia pozycję Moskwy, ale przede wszystkim o wspólny interes mocarstw atomowych wiązany z przeciwdziałaniem proliferacji tego rodzaju broni. Wspólny, bo utwierdzający mocarstwową pozycję członków atomowego klubu. Jeśli chodzi o inne obszary amerykańsko – rosyjskiej współpracy, to Trenin jest zdania, że głównym kryterium ich wyboru winien być strategiczny interes Moskwy. Kooperacja w Arktyce – tak, wspólna polityka klimatyczna – tak, walka z terroryzmem – tak, ale wyłącznie jeśli odpowiada to rosyjskim interesom, nie zaś po to aby pokazać, że jest się członkiem wielkiej rodziny szeroko pojmowanego kulturowo – cywilizacyjnego Zachodu. Sankcje Stanów Zjednoczonych winny być traktowane przez Moskwę w kategoriach impulsu aby rozwijać własne sektory przemysłowe, czemu powinien towarzyszyć traktowany w kategoriach strategicznych a nie koniunkturalnych zwrot w stronę Chin i generalnie Azji. W opinii Trenina nieskutecznymi i w gruncie rzeczy w dłuższej perspektywie szkodliwymi dla Rosji są podejmowane przez Moskwę próby wpłynięcia na wewnętrzną politykę w Stanach Zjednoczonych. Należy ich poniechać i generalnie wyzwolić się z ameryko-centryczności, która przez długie lata była, zdaniem rosyjskiego analityka, cechą rosyjskiej polityki zagranicznej. Mamy w tym wypadku w gruncie rzeczy z doktryną odwrócenia się Rosji od Stanów Zjednoczonych i szerzej rzecz ujmując Zachodu, zredukowania relacji do absolutnego minimum i porzucenia nadziei na to, że jakakolwiek formuła pozytywnego z rosyjskiego punktu widzenia modus vivendi zostanie wypracowana. Stany Zjednoczone nie uznają prawomocności rosyjskich interesów narodowych tak jak je rozumie Moskwa, co oznacza, że wysiłki w tym zakresie są daremne i niepotrzebne. Rosja winna, wykorzystując własny potencjał nuklearny i sprawność zreformowanych sił zbrojnych, w gruncie rzeczy odseparować się od Zachodu redukując relacje polityczne do absolutnego minimum.

Pogląd Trenina na przyszłość relacji rosyjsko–amerykańskich w rosyjskim dyskursie o polityce zagranicznej nie jest wcale najbardziej radykalny. Znacznie dalej idące postulaty formułuje w tym zakresie choćby Tomofiej Bardaczow, dyrektor programowy Klubu Wałdajskiego, który w jedynym ze swych ostatnich artykułów wezwał rosyjskie władze do bardziej ofensywnej polityki wobec Stanów Zjednoczonych. „Jest oczywiste – napisał Bardaczow,- że strategia defensywna to domena słabych i niepewnych swej siły państw. Ale nie tylko to – tak postępują państwa spodziewające się wcześniej czy później powrotu do „dobrych” stosunków z Zachodem, w takiej postaci, w jakiej są one rozumiane w Waszyngtonie i Brukseli.” Rosja, ale również Chiny, w opinii rosyjskiego analityka nie mają zamiaru powrotu do starego modelu, nie chcą godzić się na dominację kolektywnego Zachodu a przez to nie muszą być zainteresowane jakąkolwiek formułą kompromisu. Co więcej, mogą, a nawet powinny grać twardo, przejść od defensywy do ofensywy, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestię sankcji. W publicystyce tego rosyjskiego eksperta pojawia się nowy w Rosji, choć w ostatnim czasie zyskujący jak się wydaje zwłaszcza w elitach władzy spory rezonans, wątek. Otóż jest on zdania, że Rosja jest skazana na twardą grę z Zachodem przede wszystkim dlatego, iż ten, w razie sukcesu, świadomie doprowadzi do rozczłonkowania rosyjskiej państwowości, podziału Federacji Rosyjskiej. Gra zatem nie toczy się o uznanie dominującej pozycji starego hegemona, ale z perspektywy Moskwy ceną przegranej może być kres państwowości w obecnym jej kształcie. Jeśli tak zaczyna rozumować ekipa Putina, to rysujący się w ostatnich miesiącach wyraźny zwrot w stronę antyamerykańskiego sojuszu strategicznego z Chinami uzyskuje nowe uzasadnienie. W przeszłości Moskwa obawiając się zdominowania przez chińskiego giganta i sprowadzenia do roli junior-partnera starała się balansować rosnąca pozycję Pekinu. Ta polityka oznaczała próby utrzymywania równoległych relacji zarówno z Indiami, jak i Japonią oraz Koreą Płd., ale także wymuszała dążenie do budowy jakiejś formuły współdziałania ze Stanami Zjednoczonymi. Tego rodzaju myślenie znajdowało wyraz w koncepcji świata o wielu biegunach siły w świetle której Moskwa miała utrzymać swa geostrategiczną niezależność budując relacje z innymi filarami światowego porządku. Teraz, w świetle procesów polaryzacji teoria ta zaczyna blaknąć. Relacje z kolektywnym zachodem są potrzebne o ile wymaga tego interes Rosji, tak jak to jest w przypadku zbrojeń strategicznych, w pozostałych obszarach roztropnie, z perspektywy Moskwy i rysującej się w rosyjskich elitach narracji na temat przyszłości światowego porządku, jest zwrócić się w stronę wygrywających Chin i rosnącej Azji. Oznacza to nie tylko odwrócenie się od Zachodu, ale wręcz świadomą politykę redukowania więzi i relacji, które zaczynają być postrzegane jako narzędzia służące do wywierania presji na Moskwę a przez to potencjalnie groźne. Gdyby się okazało, że mamy do czynienia z trwałym zjawiskiem to z punktu widzenia zarówno Stanów Zjednoczonych, jak i szerzej Europy, nie byłby to trend korzystny. I tak już niewielka skłonność Moskwy do ustępstw w imię utrzymania relacji uległaby w najbliższych latach jeszcze ograniczeniu a w to miejsce pojawiłyby się narzędzia twardej walki o własną pozycję i interesy, włącznie ze zwiększoną skłonnością do używania siły, na co Zachód, jak się wydaje nie jest gotowy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŚmierdzący problem na granicy Katowic i Sosnowca nie zniknął, ale sprawa została umorzona
Następny artykułWicerzecznik PiS odcina się od wiceministra. „Nie wiem, czy to puszczenie oczka do wyborców Brauna”